Details
Nothing to say, yet
Details
Nothing to say, yet
Comment
Nothing to say, yet
The main ideas from this information are: - The speaker begins by asking the Holy Spirit to guide them as they study the Word of God. - They then read and discuss the Beatitudes from the Gospel of Matthew, which are seen as a guide for Christians on how to live and enter the Kingdom of God. - The speaker explains that Jesus delivered the Beatitudes on a mountain, symbolizing closeness to God. - The Beatitudes challenge common notions of success and fulfillment, emphasizing the importance of spiritual poverty and humility. - The speaker emphasizes that true happiness and fulfillment come from a close relationship with God, rather than worldly possessions or achievements. Summary: The speaker discusses the importance of the Beatitudes in the Christian faith, explaining that they provide guidance on how to live a fulfilling life and enter the Kingdom of God. They emphasize the significance of spiritual poverty and humility, and the need for a close relationship with God for true happine Nadszedł czas na Słowo Boże i poprosimy naszego brata Jezusie Chrystusie Piotrka, aby podzielił się tym Słowem i to, co będzie mówił, żeby pochodziło od Ducha Świętego. A kochani, zanim usiądziemy u wzgórza, u stóp Pana Jezusa, to poprośmy, żeby Duch Święty nas prowadził. Duchu Święty, dotykaj naszych serc, przemieniaj ich, abyśmy z raczkujących dzieci stawali się dorosłymi w wierze, abyśmy przyjmując to, co Jezus nam przekazuje, szli w świat i nieśli to Słowo zbawienia innym. Aby Twoja chwała była wywyższona, aby Twoje imię było uwielbione po krańce świata. Amen. Otwórzmy sobie Ewangelię Mateusza, piąty rozdział, tam gdzie jest napisane osiem błogosławieństw. Od tego zaczynamy i wchodzimy na to, co ja nazywam tak naprawdę tożsamością chrześcijanina. Czyli to, co jest podstawą naszego życia. Przeczytamy za moment cały ten fragment, tylko zwróćcie uwagę, kogo Pan Jezus zabrał na to wzgórze, do kogo są skierowane te słowa, bo to jest istotne. A Jezus, widząc tłumy, wszedł na górę, a gdy usiadł, podeszli do Niego i Jego uczniowie. Wtedy otworzył usta i nauczał ich. Błogosławieni ubodzy w duchu, ponieważ do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, ponieważ oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, ponieważ oni odziedziczą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, ponieważ oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, ponieważ oni dostąpią miłosierdzia. Błogosławieni czystego serca, ponieważ oni zobaczą Boga. Błogosławieni czyniący pokój, ponieważ oni będą nazwani synami bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, ponieważ do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy z mego powodu będą wam złorzeczyć, prześladować was i mówić kłamliwie wszystko, co złe przeciwko wam. Te osiem błogosławieństw stanowi jakby streszczenie tego, co nazywamy doskonałością chrześcijańską. Są one wskazówkami, jak my jako chrześcijanie mamy działać, jaką postawę przyjąć, aby wejść do Królestwa Bożego. Zostały one wygłoszone przez Jezusa podczas kazania na górze i spisane przez św. Mateusza w jego Ewangelii, którą przed chwilą odczytaliśmy. Dlaczego góra? Wymowna jest sama scena. Zobaczcie, Jezus staje wobec licznego tłumu. Musimy sobie uświadomić, że cały tłum chodzi za Nim i oddala się od Niego, biorąc ze sobą na górę uczniów, do których wygłasza błogosławieństwa. I teraz pytanie, czy zabrał tylko apostołów? Jak myślicie? Gdyby było, że zabrał apostołów, to napisane, że oddalił się zabierając tylko apostołów. Zabrał również uczniów, czyli tych wszystkich, którzy byli przez Niego przygotowywani do misji, aby później iść i głosić Ewangelię. My wiemy, ilu się zgromadziło w Wieczerniku. 120. Czyli około tylu było tych uczniów i oni usiedli wokół Jezusa. Wyobraźmy sobie tę scenę. Możemy zapytać na chwilę o tłumy, które idą za Jezusem. Jezus, widząc te trumny, które idą za Nim, idzie na miejsce, na górę i rozpoczyna swoje kazanie, którego słowa po dzień dzisiejszy stają się jakby programem chrześcijanina. Błogosławieństwa są dla nas od tej pory prawem i drogowskazem i swoistą konstytucją. Tak mamy żyć, tak mamy postępować. Od tej pory prawo ujęte w dziesięciu przykazaniach zostaje jakby uzupełnione i nadany im jest nowy sens poprzez osiem błogosławieństw, bo dekalog obowiązuje, a osiem błogosławieństw jest tak naprawdę jego rozszerzeniem, wyjaśnieniem poszczególnych elementów. Te osiem zdań, skazań na górze opisuje nam biografię Jezusa i portret Jego postaci. Dlaczego góra? Dlaczego na górze? Jak weźmiemy Stary Testament, to przypatrzmy się, że góra w Biblii jest symbolem bliskości Boga. To na górze Bóg przemawia do człowieka. To na górze dokonało się przekazanie prawa Mojżeszowi. Patrzcie, wszystko dzieje się na górze. Abraham ofiarował Izaka na górze. Zbudowano świątynię na górze, bo góra była symbolem bliskości Boga. Jezus, wprowadzając uczniów na górę, wprowadza ich w bliskość Boga, w relację, a przez to uczy Jego spojrzenia na życie. Mówi do wybranych, a nie do tłumów. Te osiem błogosławieństw to wizerunek i opyść tożsamości chrześcijańska, czyli każdego z nas. To Jezus mówi o nas. Pan Jezus wraz z uczniami wstępuje na górę, która znajdowała się w północnej części Jeziora Galilejskiego, w pobliżu Kafarnał i którą nazwano później Górą Błogosławieństw, właśnie ze względu na to wydarzenie, które opisuje Mateusz, ale również i Łukasz. Czytamy, Pan Jezus usiadł. Jak przyjrzymy się wcześniejszym informacjom, kiedy Jezus jako dwunastoletnie dziecko zaginęło, to kiedy rodzice weszli do świątyni, to tam gdzie nauczano, gdzie rozważano słowo i tak podziwiano elokwencję Jezusa jako tego dzieciaka, to co wszyscy, stali? Nie, siedzieli, bo taki był zwyczaj. Kiedy rabini i uczeni w piśmie zamierzali przekazać naukę, siadali i przekazywali słowa. I tak się działo w Grecji. W Grecji uczniowie gromadzili się wokół nauczycieli, siadali i słuchali. I Pan Jezus rozpoczyna nauczanie, które ze względu na swój charakter zostanie nazwane kazaniem na górze i zapisane jest w V, VI i VII rozdziale Ewangelii Mateusza oraz częściowo w Ewangelii Łukasza w rozdziale VI. Więc Pan Jezus na początku kazania na górze mówi o błogosławieństwie, o tym kto może go doświadczyć. I w każdym zdaniu bowiem mocno wybrzmiewają dwa bardzo charakterystyczne słowa. Błogosławieni jesteście, czyli szczęśliwi jesteście. Bo słowo błogosławione jest tłumaczeniem greckiego słowa makarios, które oznacza szczęśliwy, obdarzony wszelkim powodzeniem, w pełni nasycony. Kiedy anioł przychodzi do Miriam i mówi błogosławiona jesteś między niewiastami, to on do niej mówi szczęśliwa jesteś, bo Pan wejrzał na Ciebie. Grecy nazywali wyspę Cypr, na przykład Makaria i wierzyli, że ona jest tak wspaniała, tak piękna, bogata, urodzajna, że człowiek nigdzie nie doświadczy większego szczęścia. Wyspa ta posiadała przyjazny klimat, piękne kwiaty, drzewa, wspaniałe owoce. Żyć i umierać. Uważano, że można było tam znaleźć wszystko, co potrzebne było do spełnienia życia. Słowo makarios mówiło o szczęściu, o spełnianiu w życiu i błogosławieństwie. I Pan Jezus mówiąc o makarios wskazuje uczniom drogę prawdziwego, trwałego szczęścia. Czyjąc to swoimi słowami Chrystus burzy wszelką ludzką koncepcję powodzenia i spełnienia. Bo musimy sobie uświadomić, że Stary Testament pokazuje bardzo często ludzi, że obrazem błogosławieństwa Bożego dla nich jest bogactwo, jest zdrowie, jest szacunek u innych. I oni to często nazywali, bo jesteś bogaty, to znaczy, że Bóg Ci błogosławi. Zobaczcie, kiedy pójdziemy w Starym Testamencie poszczególne księgi i będziemy czytać. Czy Hioba na przykład. Zobaczcie. Bóg Ci błogosławi, bogaty jesteś, wszystko masz. I wiele rzeczy dzisiaj też jest tak uważano. Znajdziemy taką tak zwaną teologię dobrobytu, błogosławieństwa. To jest też Ewangelia sukcesu. Kiedy zdrowy jesteś, to znaczy, że Bóg Ci błogosławi. Miliony masz, to znaczy, że Bóg Ci błogosławi. Tylko zapominamy o jednym. Że bardzo często to bogactwo, można być super wczytany w Biblię, znajomość Biblii mieć super. Ale serce przez to bogactwo coraz bardziej będzie stawało się miękkie. Bo będzie człowiek coraz bardziej dążył do tego, żeby Bogu się przypodobać, pomnażając to bogactwo. Błogosławionym i szczęśliwym jest po pierwsze ten, który jest ubogi w duchu. Ptohoito pneumati. Dosłowne słowa. Ubogi w języku greckim. Ptohos. Ale w języku greckim istnieją dwa pojęcia dotyczące ubóstwa. Penes, czyli człowiek, który musi pracować na swoje utrzymanie. Czyli każdy z nas taki jest. O takim człowieku grecy mówili też autodiakonos. To znaczy człowiek, który sam pracuje na swoje utrzymanie. Nikt mu niczego nie dał, musi zapracować. Czyli tak naprawdę każdy z nas jest tym autodiakonosem. I ptohos, użyte w omawianym fragmencie Bożego Słowa, oznaczało ono absolutne i skrajne ubóstwo. I słowo to pochodzi od rdzenia ptosein, czyli przypaść do ziemi, skulić się. Czyli czasami trzeba w tym ubóstwie upaść, żeby mieć siłę się od tego odbić. Oznacza to więc takie właśnie ubóstwo, które zmusza nas, abyśmy uznali za dno nędzy to, co nas spotyka. I pojęcie penes mówiło o człowieku, który nie ma niczego ponad rzeczywistą potrzebę. Ptohos natomiast określa człowieka, który nie posiada w ogóle nic. Chrystus przyszedł do ubogich i w Ewangelii Łukasza czytamy Duch Pana nade mną, ponieważ namarścił mnie, abym głosił Ewangelię ubogim. Posłał mnie, abym uzdrawiał skruszonych w sercu, abym uwięzionym zwiastował wyzwolenia, ślepym przejrzenia, abym uciśnionych wypuścił na wolność, abym głosił miłości wyrok Pana. Czytamy w Ewangelii Łukasza 4, wersety od 18 do 19. I właśnie świat dzisiaj głosi nam takie spełnienie i szczęście w niezależności. Chcesz być szczęśliwy? Ukradnij, zakombinuj, tak mówi świat. Idź po trupach do celu, nie zważaj na innych. Bóg głosi szczęście w zależności od Niego, w bliskiej relacji człowieka z Jego Stwórcą. I w sensie ludzkim być ubogim oznaczało nie posiadać zasobów materialnych. Jednak Pan Jezus nie mówi o takim ubóstwie. Mówi o ubóstwie ducha i ta prawda staje się wyzwaniem. Czego powinniśmy się wyrzec? Kim należy się stać? Nawet, słuchajcie, ubogi, który nie ma nic, który nie ma środków do życia, może być dumnego ducha. Narzekający i osądzający, oskarżający świat o jego nieszczęścia. Jeden z największych angielskich poetów i dramaturgów George Byron napisał Więc ludzie są dumni, mali, zarozumiali. Być ubogim w duchu oznacza przyjąć postawę serca, które wyrzeka się ducha tego świata, ducha posiadania, siły, znaczenia, ludzkiej kompetencji i wpływu. Być ubogim w duchu oznacza wyrzec się poczucia pewności opartego na własnej sprawiedliwości i sile. Czyli, że ja wszystko mogę. Ja jestem w stanie wszystko zrobić, wszystko osiągnąć, wszystko zdobyć. Czy na pewno. Być ubogim w duchu znaczy trwać w pokorze i nie myśleć o sobie wyniośle, kim jesteśmy jako ludzie, co posiadamy i czego my sami dokonujemy. Nasza świadomość znaczenia może się opierać wyłącznie na tym, co posiedliśmy przez Bożą łaskę. Jesteśmy dziećmi króla. My sami nic z siebie nie możemy. Jeżeli Bóg nam czegoś nie da, nic nie zyskamy. Posiadamy Jego dary, moc, autorytet, lecz wszystko otrzymaliśmy tylko dzięki Jego miłosierdziu. Mamy pracę? Dziękujmy Panu, bo to jest Jego błogosławieństwo dla nas. Praca. Mamy rodzinę? Dziękujmy Panu. Nie ja to sprawiłem, że mamy rodzinę. Nie ja to sprawiłem, że mam pracę. Ilu chętnych stoi w kolejce do pracy? No może nie w tym kraju. Ubogi człowiek idący drogą wyznaczoną przez Pana pozbawiony jest tego, co jest dążeniem otaczającego nas świata. Poczucia własnej siły i niezależności będącej owocem osobistych osiągnięć. Co to znaczy być ubogim duchu? To także spoglądać na innych z autentycznym poczuciem ich wartości. Wartości opartej na tym, co oni również otrzymali od Boga. Nie patrzę na drugiego wyniośle. Mówiłem o jednym z kazań, że można mieć fałszywy obraz drugiego brata. Wrócę do brata Pawła. Co on może wiedzieć na ten czy taki temat? Ja to wiem, bo ja byłem na tu i tu, takie szkolenia. Ale się okazuje, że brat Paweł wie wiele więcej w innej dziedzinie, w której jestem totalnie noga. I okazuje się teraz później, że w sprawach wiary i relacji z Bogiem jest bardziej zaangażowany niż ja sam. Ale to jest fałszywy obraz, który ja sobie tworzę. To jest właśnie moje bogate wnętrze, jak to jestem cudowny. Apostol Paweł powiedział o sobie, stamy w liście Refezjon 3, 8. Mnie najmniejszemu ze wszystkich świętych została dana ta łaska, abym wśród pogan głosił te niezgłębione bogactwa Chrystusa. Czy w pierwszym liście do Tymotyusa 1, 15. Wiarygodne to słowa i godne całkowitego przyjęcia, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy. Musimy mieć taką świadomość. Jestem grzesznikiem. Wobec Boga jestem nikim. Co znaczy być ubogim w duchu? Zgodnie ze słowami apostoła Pawła oznacza zanurzyć się w Bożej łasce, w świadomości zależności wyłącznie od Jego miłosierdzia. I w pierwszym liście do Koryntian, 15 rozdziale, wersety od 9 do 10, czytamy. Ja bowiem jestem najmniejszym z apostołów i nie jestem godny nazywać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz z łaski Boga jestem tym, czym jestem, a Jego łaska względem mnie nie okazała się daremna, ale pracowałem więcej od nich wszystkich, jednak nie ja. Lecz łaska Boga, która jest ze mną. Zgodnie ze słowami Pana Jezusa, stać się ubogim w duchu jest pierwszym warunkiem szczęścia. Patrzcie, jest na samym początku. To pierwsza lekcja, której mamy nauczyć się w Bożej szkole. Co Bóg czyni w życiu tych, którzy jako ubodzy w duchu, w pełnej zależności od Pana, szukają Jego szczęścia? Po pierwsze, unikają trwania w złudzie, która prowadzi do upadku. Bogaci w swym duchu są w błędzie i takim przykładem jest zbór w Laodycei. Trwał on w złudzeniu, które doprowadziło go do duchowego upadku. Księga objawienia 3.17, czytamy. Mówisz bowiem jestem bogaty i zbogaciłem się i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. Po drugie, mogą doświadczyć bliskiej społeczności z ich zbawicielem, który przebywając na ziemi przyjął służbę usługiwania tym, których serca były skruszone i złamane. Księga Izajasza 61, werset pierwszy. Duch Pana Boga jest nade mną, bo Pan mnie namaścił, abym głosił dobrą nowinę cichym. Posłał mnie, abym opatrzył rany skruszonym w sercu, abym zwiastował uwięzionym wyzwolenie, a związanym otworzenie więzienia. Otwórzmy też pierwszy list do Piotra 5.5. Podobnie młodsi, bądźcie poddani starszym. Wszyscy zaś wobec siebie bądźcie poddani. Przeobleczcie się w pokorę, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Opisany w Ewangeliach setnik skafarnał, dzięki właściwej postawie serca może spotkać Pana Jezusa, który staje się jego zbawicielem. Posiada wysoką pozycję społeczną i materialną. Jest dowódcą rzymskiej armii, odpowiadającym za życie stół żołnierzy. Jednak w sercu jest ubogim w duchu, napełnionym pokorą, ogromnym uniżeniem wobec wielkości i chwały Syna Bożego. Przypomnijmy sobie Mateusz 8.8. Lecz setnik odpowiedział, Panie, nie jestem godzin, abyś wszedł pod mój dach, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Dzięki postawie swojego serca setnik spotyka Syna Bożego i świadcza jego wielkiej łaski i mocy. Po trzecie, do ubogich w duchu należy Królestwo Boże. Błogosławieni ubodzy w duchu, ponieważ do nich należy Królestwo Boże, czytaliśmy Mateusz 5.3. Marka 10.15, za prawdę powiadam wam, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego. Czyli musimy mieć postawę dziecka, ale dziecko jakie jest? Ufne, ufa rodzicowi, czyli my mamy zaufać Bogu. Społeczność ubogich i uniżonych otrzymuje wspaniały dar przynależenia do Królestwa Bożego. Po kolejna, czwarta, znajdują ukojenie dla swoich dusz. Mateusz 11.29. Weźcie na siebie moje jazmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz. Rzymian 4.17. Królestwo Boże, bowiem to nie pokarm i napój, ale sprawiedliwość, pokój i radość w duchu świętym. Doświadczają sprawiedliwości i radości w duchu świętym. Pan napełnia ich prawdziwym pokojem. Ubodzy w duchu są szczęśliwi i błogosławieni przez Pana. Grecy marzyli o pobycie na lądach i wyspach szczęścia, szczęścia, które szybko przemija, a my chcemy szczęścia wiecznego, nie przemijającego. Ubodzy w duchu otrzymują królestwo, które pochodzi z niebios. Ci, którzy wyrzekają się złudy blasku, chwały tego świata, otrzymują królestwo prawdziwej chwały i wielkości. Królestwo, które trwa wiecznie, które nie ma końca. Piąta rzecz. Bóg uczyni ich obywatelami królestwa Bożego i chroni przed światem, który gardzi tym, co ubogie. Jan 17, od 15 do 16. Nie proszę, abyście zabrali ich ze świata, ale abyś zachował ich od złego. Nie są ze świata, jak i ja nie jestem ze świata. Ludzie wielkiego, wyniosłego ducha przemijają wraz z chwałą królestwo tego świata. Ubodzy w duchu to ci, do których przychodzi sługa Pana, by ich błogosławić, leczyć i podnosić. To, co czytaliśmy u Izajasza 61.1. Duch Pana Boga jest nade mną, bo Pan mnie namaścił. Abym głosił dobrą nowinę cichym, posłał mnie, abym opatrzył ranę skruszonym w sercu, abym zwiastował uwięzionym wyzwolenie, a związanym otworzenie więzienia. Jakub 4, 10. Uniście się przed Panem, a On was wywyższy. Dietrich Benhoffer, męczelnik protestancki, napisał, błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich królestwo niebios Uczniom brak wszystkiego, są pod każdym względem ubodzy. Brak im błogosławieństwa nie mają nic, nie mogliby nazwać niczego swoim. Nie posiadają kawałka ziemi, którą mogliby nazwać ojczyzną, ani ziemskiej wspólnoty, do której mogliby należeć całkowicie. Brak im też własnej siły duchowej, doświadczenia i poznania, do którego mogliby się odwołać, które stać by się mogło źródłem pocieszenia. Dla Jezusa stracili wszystko. Gdy poszli za Nim, utracili nawet samych siebie, i w ten sposób doresty to, co mogłoby ich jeszcze ubogacić. Teraz są tak biedni, tak niedoświadczeni i nierozumni, że nie mogą już w nikim innym pokładać się nadziei, jak tylko w tym, który ich zawezwał. Zaiste, Jezus zna też innych, owych przedstawicieli i głosicieli religii narodowej, owych ludzi potężnych, cieszących się uznaniem, stojących pewnie na ziemi. Zakorzenionych mocno w swoim narodzie, duchu czasów, pobożności swego ludu. Jednak to nie do nich, lecz wyłącznie do swoich uczniów mówi Błogosławieni, albowiem ich jest Królestwo Niebieskie. Ponad żyjącymi dla Jezusa, wśród wyrzeczeń i niedostatków, otwiera się Królestwo Niebieskie. Żyjąc pośród biedy, są dziedzicami Królestwa Bożego. Ich skarb jest głęboko ukryty na krzyżu. Obiecano im widzialną wspaniałość Królestwa Bożego i darowano je już w całkowitym ubóstwie krzyża. Błogosławieni jesteście ubozy w duchu, albowiem do was należy Królestwo Niebieskie. Słysząc te słowa, rodzi się w sercu pewne zdziwienie, ponieważ dziś świat tak bardzo jest zniewolony przez pieniądz. Jezus proponuje zupełnie coś nowego. Wprowadza niezwykłą nowość, która staje się paradoksem. Do szczęścia dziś jest rozumiana jako dobra praca, a więc dobre zarobki, dobry samochód, generalnie życie na wysokim poziomie. W debacie liczy się władza i stanowisko społeczne. Jezus mówi, że szczęśliwymi ludźmi tak naprawdę są ludzie ubodzy. Przewraca cały porządek ułożony przez media i wszelkich tego świata, wielkich, którzy mówią my wiemy lepiej, patrzcie co się dzieje. Mój pastor rodzimy, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, stanął na czele chrześcijańskiego centrum pomocy polsko-ukraińskiej. I zgłosiły się dwie bardzo bogate panie. Wiecie co powiedziały? Damy masę pieniędzy pod jednym warunkiem, że z nazwy zniknie słowo chrześcijańskie. Niech zostanie tylko centrum pomocy polsko-ukraińskiej. My damy pieniądze. Kiedy usłyszały nie, tak stały, tak się zawinęły i nikomu nie dały żadnych pieniędzy. Świat proponuje nam właśnie takie życie. Bez Boga, bez żadnej zależności od Niego. Najlepiej abyśmy w ogóle nie wspominali, że Bóg jest naszym Ojcem. A Jezus proponuje nam, abyśmy przejęli postawę ludzi ubogich, bo do takich należy królestwo niebieskie. Co to znaczy jednak być człowiekiem ubogim? Jak ma się wyrażać ta postawa dzisiaj w XXI wieku? Jak to zrobić, żeby być ubogim? Kiedy Jezus mówi nam, że mamy być ubodzy, to pokazuje nam nasze braki, pokazuje jak bardzo brakuje Boga w naszym życiu. Ukazuje, że tylko Bóg jest w stanie zaspokoić nasz kłód, nasz brak, naszą pustkę. Tylko On może nam pomóc i wypełnić to, co nędzne. Tylko On jest w stanie poradzić naszej biedzie. Do Niego więc wyciągamy ręce, bo te wyciągnięte ręce to postawa ubogiego. Wyciągnięte ręce wyrażają nasze błaganie i bezradność. Więc nie bójmy się na modlitwie wyciągać tych rąk. To jest postawa przyjmującego. A Bóg jest Tym, który nam daje. Jak dziecko wyciąga dłonie w stronę swojej matki. Daj. Daj, daj. A my stajemy i nie mówimy daj, daj. Tylko proszę, obdarz mnie. Gdy upadnie, gdy się przywróci, to samo się nie podniesie to dziecko. Ale wie, że może mu pomóc mama lub tata. Nasza postawa to postawa dziecka wyciągającego ręce w stronę dobrego Boga. Aby wyciągnąć ręce muszę doświadczyć mojej bezradności i biedy. Gdybym był samowystarczalny nie potrzebowałbym żadnej pomocy od Niego. Ale jeżeli doświadczam bólu i bezsilności to wyciągam ręce i wołam o pomoc. I pierwszym krokiem ucznia Chrystusa, a więc człowieka wierzącego, który chce iść za swoim mistrzem jest ubóstwo, czyli uznanie, że Bóg jest najważniejszy. A ja bez Niego nie jestem w stanie nic uczynić. Muszę mieć to świadomość. Jak dziecko nie może uczynić pierwszego kroku bez wchwycenia się ręki rodzica, tak i ja. Dopóki nie uznam swojej bezradności nie jestem w stanie poczynić postępu w wierze. A nawet nie jestem w stanie dalej żyć sensownie. Dlatego jednym z darów ducha jest wiara. Żebym wzrastał w wierze, nie stał w miejscu. Jak przychodzimy do kościoła po raz pierwszy, kiedy się nawracamy, to jesteśmy dziećmi raczkującymi. Ale musimy wzrastać, nie możemy wstać w miejscu, nie możemy przez całe życie, jak mówił Paweł, pić mleko. Przychodzi moment, że musimy zjeść mięso, warzywa, owoce, nie wiecznie mleko. W Bogu odnajduję sens mego życia. Prawdziwe przeżywane ubóstwo może nas przybliżyć do Boga. Tak samo ma się z bogactwem. Można być człowiekiem niesamowicie zamożnym, ale serce można mieć ubogie. Ważne bowiem jest to, co jest w moim sercu. Moje decyzje, wybory świadczą, na ile żyję tym błogosławieństwem. Moja codzienność może stać się w takim wypadku błogosławieństwem albo wiecznym pasmem nieszczęść. Ponieważ Jezus, gdy mówi nam o tym błogosławieństwie, pokazuje nam, kim trzeba być i kim się stawać. To ubóstwo na wzór Chrystusa, który uniżył samego siebie i stał się podobnym do ludzi. Jest życiem dla kogoś innego, jest dawaniem siebie dla brata, siostry, z którymi żyję. Na tym polega budowanie kościoła. Nie jestem egoistą siedzącym i nie zauważającym brata i siostry obok mnie. Jeżeli tego nie widzę, to znaczy, że nie ma we mnie miłości. A jak nie ma miłości, to nie ma Boga, bo Bóg jest miłością. Nie ma innej drogi. Chrystus dał nam wszystkim przykład ubóstwa jako pierwszy. Najpierw, gdy jako Bóg stał się człowiekiem, urodził się w ubogiej stajence pośród bydląt. Przemawiał do ubogich i z nimi spędzał wiele czasu. A gdy zawisnął na drzewie krzyża dla nas wszystkich, to do siebie przyciągnął nas, ubogich. On wtedy stał się ubogim w pełnym tego słowa znaczeniu. Oddał się do końca, do końca doświadczył ubóstwa. Jak powie Paweł, apostoł, tym ubóstwem nas ubogacił. Chrześcijanin, który żyje nauką Chrystusa, to ten, który posiada siebie w dawaniu innym. To wyjaśniał dobrze Tomek Kamiński w piosenkach chrześcijańskich, gdy śpiewał przed laty słowa, bo tak wiele mam, ile sam innym dam. Na tyle jestem sobą, na tyle jestem człowiekiem i należę do siebie, na ile dzielę się swoją osobowością z innymi. Przykładów możemy znaleźć tutaj dużo. Przykładem może być pomoc moim najbliższym, starszym osobom. To dostrzeżenie, że ktoś, kto żyje obok mnie lub razem ze mną potrzebuje pomocy. To znaczy dostrzec potrzeby drugiego, nie widzieć tylko własnych potrzeb. Ja jestem głodny, ale obok mnie jest starsza osoba, której trzeba zrobić kanapki, bo sobie sama nie poradzi. To najpierw je i robię. Jeżeli moja żona, mój mąż są zapracowani, pracują ciężko, a mogę w jakiś sposób im użyć, to zrób im obiad, kanapki. To jest właśnie ta pomoc. Nie trzeba nam wcale daleko szukać, bo ci, którzy potrzebują mojej pomocy, tej pomocnej ręki żyją wśród nas, żyją obok nas. Warto odkrywać piękno dzielenia się i pomagania innym. Wtedy odkryjemy tak naprawdę naszą wartość i naszą wielkość. Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest. Nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. Błogosławieństwo ubóstwa uczy nas korzystania z dóbr doczesnych, z tego, co mamy i posiadamy. Ważne jest to, byśmy umieli korzystać z tego, co daje nam Bóg, co wyprodukuje człowiek i co wymyśli coraz to nowsza technologia. W czasach, gdy coraz częściej i coraz łatwiej popadamy w nałogi i zniewolenia, to właśnie to błogosławieństwo staje się przepisem na umiejętne korzystanie z tego, co jest nam dane. Wtedy będziemy szczęśliwi. Możemy być szczęśliwymi ludźmi. Nasze życie może stać się błogosławieństwem. Ubóstwo serca jest sposobem na prawdziwe, szczęśliwe życie. W czasach, gdy liczy się tylko to, by mieć, Jezus uczy nas, jak być. Patrzmy na Niego. Słuchujmy się w Jego słowa. Nie bądźmy fanami, ale naśladowcami Jezusa. Fan przychodzi na koncert, koncert się kończy, wraca do domu, trochę powzycha, plakat powiesi i tyle. I żadnego to nie ma wpływu na jego życie. Może to, że zaczyna słuchać więcej piosenek. Natomiast, kiedy jesteś naśladowcą Jezusa, chcesz być jak Jezus. I każdy dzień sprawia, że pracujesz nad sobą, że pozwalasz Duchowi Świętemu przemieniać ciebie od środka. Aby stać się jak najbardziej podobnym do Niego. Niech nigdy nam sprzed oczu nie zniknie obraz nieba i miejsc, które są przygotowane dla nas. Warunkiem i kluczem do bramy królestwa niebieskiego jest serce ubogie, o które prośmy Boga w każdym czasie. Amen. Podziękujmy Panu za to, że była ta góra, że wstąpił na tą górę. To jest pierwsze błogosławieństwo. To jest mój plan. Następne moje kazania będą opierały się o kolejne błogosławieństwo, bo chcę przejść wspólnie z Wami drugie błogosławieństwo, bo to jest ważne. Bo to jest to, co nas buduje i powinno budować, abyśmy stawali się zasłużonymi obywatelami królestwa niebieskiego. Dobre Ojcze, dziękuję Ci za ten czas, który nam dajesz. Dziękuję Ci za słowa, które mogą nas budować, przemieniać. Dlatego prosimy Cię Panie, niech Twój Duch przemienia nasze wnętrze, abyśmy się Tobie podobali, abyśmy byli jeszcze bliżej Ciebie. Abyśmy patrząc na Twojego Syna Jezusa Chrystusa, pragnęli być jak On, darem dla drugiego człowieka. Aby Twoje imię Panie było uwielbione i błogosławione przez wszystkie pokolenia. Amen.