Details
Nothing to say, yet
Details
Nothing to say, yet
Comment
Nothing to say, yet
Minęła właśnie godzina dziewiąta w Radiu Nowogard i zapraszamy na audycję Co w trawie piszcze? Coś tu piszcze. Coś tu piszcze w trawie. W Gminie Nowogard. Ciekawe co tu piszcze. Zapraszamy. Witam serdecznie naszych słuchaczy. I zapraszamy dzisiaj na wyjątkową rozmowę. Naszym gościem jest dzisiaj Pani Marcela Szmyt-Lechowicz. Dzień dobry Pani Marcelo. Dzień dobry. Witam Państwa serdecznie. Ponieważ myślę, że większość mieszkańców nie zna jeszcze Pani Marceli, to poprosimy, żeby się Pani sama przedstawiła naszym słuchaczom. Nazywam się Marcela Szmyt-Lechowicz. Jestem mieszkanką Gminy Nowogard. Zajmuję się od kilku lat wolontariatem razem z moimi przyjaciółkami. Działamy na rzecz kotów chorych, cierpiących. Szukamy im domu. Staramy się je wyrządzić. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. I to jest nasza sprawa. Zawozimy do lekarza. Leczymy. Przetrzymujemy albo u siebie, albo prosimy znajomych, jakieś inne dobre dusze, bo naprawdę w naszym mieście i w okolicy jest mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy może nie potrafią, też czas im nie pozwala. Wszyscy jesteśmy zabiegani. Ale ukazaliśmy się tak, że kto może, to przetrzymuje te kotki, dopóki nie są wyleczone. Potem szukamy im domów. Z sukcesem czasami nie. Kotki łapiemy na zabiegi kastracji, sterylizacji. Następnie jeżeli to są kotki, które dosyć długo przebywają na zewnątrz i są takie pójdzikie, no nie szukamy im domów, bo się by w domku nie znalazły. Wypuszczamy je w miejsce bytowania. Dokarmiamy. No i doglądamy. Każdy ma gdzieś tam jakieś swoje wtyki. Gdzieś są ludzie właśnie o dobrych sercach, którzy rano wychodzą ze śmiećmi, niosą puszeczkę, tak dokarmiają, wołają i tak szybko przychodzi. Staramy się współpracować z ludźmi, prosić ich o pomoc właśnie o kastrację, sterylizację. Tłumaczymy jak, gdzie wnioski, jaki lekarz. Aby to hulało jeszcze bardziej niż hula. A jak to wygląda ze strony gminy? Czy pomaga? Jeśli tak, to w jaki sposób? Gmina nam pomaga bardzo. Były spotkania z panem burmistrzem jeszcze zanim ja zaczęłam się tak bardziej udzielać. Przynosiły skupki, bo były te kastracje, ale były kwoty ograniczone. Nie było karmy, no bo, nie wiem jak to powiedzieć, no może nie było osoby, która tak jak ja, tuptała tymi nogami i chodziła i prosiła, i tłumaczyła. No często gościem byłam tam. Po kolejnym spotkaniu udało się wynegocjować, że mamy kastrację, sterylizację, które płyną na wstrumień. Nie ma ograniczonej ilości. Nie ma, że na 10 kotów, na 20 kotów, tylko ile byśmy ich nie złapali mieszkańcy, na tyle gmina pieniążków da. I z tego co wiem, idzie to fajnie. Idzie sprawnie. Kotów coraz więcej jest kastrowanych, sterylizowanych. Oprócz tego udało mi się dojść do porozumienia z panem burmistrzem, który zgodził się na skarmę dla kotów wolnożyjących, którą zaraz do roku nam jakby dostarcza. Część jest w gminie, część bierzemy my i pomagamy właśnie osobom, które te statka swoje dokarmia. Co prawda słyszałem, że burmistrz nasz nie jest kociarzem, ale zaangażował się w sprawę bezdomnych kotów. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się zaangażował. Może go ruszyło troszeczkę serce, a może już miał dosyć tego, że dreptam do niego i ciągle o tym mówię, nie jest kociarzem. Nie wie, co to jest kastracja i czy to jest kotur, czy kotka i sterylizacja, ale już pomalutku, pomalutku, malutkimi kroczkami wdraża się w to. Także jestem dumna z niego. I chciałabym też powiedzieć, że teraz wpadliśmy na taki wspaniały pomysł, gdzie burmistrz mnie zaskoczył bardzo, bo chyba nawet pięć minut nie przemyślał mojej prośby. Po czym stał, przygotował wszystko i drodzy mieszkańcy, kochani moi, będziemy mieli budki dla kotów. Na zimę, ale o tym będzie więcej powiedziane, o tym będzie więcej na spotkaniu. Będą plakaty, będzie zebranie, ale już mogę powiedzieć, że nie zawarzał się, tylko był na tak. A te domki dla kotów to mają być piętrowe, czy parterowe? Jak one mają wyglądać? Może nie piętrowe, czy o to, żeby były ciepłe, stabilne, czy by właśnie te statka nie musiały się chować gdzieś po piwnicach, po oknach w piwnicach, bo ludziom to przeszkadza, a jak ustawimy takie domki gdzieś troszeczkę dalej i kotek tam będzie dokarmiany, to on nie będzie pod tym oknem stał, no bo nie będzie szukał tego ciepła, tak? Będą sobie w grupce, w swoje chałupce, że tak powiem, miska będzie pełna, będą desteryzowane, wykastrowane. To jest ogromny krok i muszę powiedzieć, że inne gminy tego nie mają. Ludzie do mnie piszą z innych gmin i się pytają i jak? Jak to jest możliwe, że nasza gmina ma na to pieniądze? Nie znam odpowiedzi. Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo nie wiem jakim cudem nasza gmina może, nasz burmistrz może, a inne gminy nie. Ja chyba znam odpowiedź na to pytanie. To się cud nazywa. Cud. Cud. Cud. Z tego wynika, że współpraca między gminą i burmistrzem i między paniami układa się wzorcowo. A ja mam pytanie, a ile tak mniej więcej rocznie jest wyłapywanych tych kotów bezdomnych? W tamtym roku ponad 250 kotek i kocurów zostało desteryzowanych, więc kwota kastracji na przykład to jest 190 kocura, 220 bodajże, już teraz nie wiem, kotki, więc to są kwoty wielkie. Nie na małą głowę, nie do mojego przeliczenia. A jaka jest reakcja pana doktora weterynarii, któremu panie przenosicie te kotki? Cieszę się, znam osobiście doktora, bardzo go lubię, bardzo go szanuję, jest przepięknym człowiekiem. Cieszy się, nie cieszy się. Też jest za tym, żeby był porządek, tak, w naszym mieście. Także, no, i wielcy tyjowca to, że tak powiem, tak? Jak wiem, za pani działalność nie dostaje żadnych pieniędzy, a jako rodzina przyjmuje to pani zalejstwo kociarowe? Różne są sytuacje. W chwili obecnej nie jestem mieszkanką miasta, tylko wsi gminy. No, jest trochę ciężej z dojazdem, z ogarnięciem tego wszystkiego. Staram się. No, nie zawsze to wychodzi, bo mam dwójkę dzieci, tak, swoje zwierzęta, męża, którzy też potrzebują mojego czasu, uwagi. Gdzieś staram się to ograniczyć, ale, no, kosztem rodziny też nie można, tak? Staram się wydzielać jak najbardziej, ale, no, dzieci, mąż, zwierzęta, również są dla mnie ważne. Ale gdy mieszkałam w mieście, to częściej się wydzielałam, częściej idziełam na takie wypady, że tak powiem, razem z dziewczynami. I tak jak mówiłam, każda, każda sytuacja miała swoje dobre i złe chwile. Płakałyśmy i cieszyłyśmy się. Pieniędzy im nie bierze za to żadnej. Żadna z nas nie bierze tych pieniędzy. Żadna z nas nie bierze, że tak powiem, od kogoś, czy jak wozi te koty gdzieś tam z domem są, tak, na paliwo, czy jakieś diety ze gminy. Nic ani żadna z nas nigdy nie dostała. I tak na dobrą sprawę, żadna z nas nie oczekuje żadnej zapłaty. Bo to, że znajdziemy dom, bo to, że wyleczymy, bo to, że zobaczymy las w oczach tych zwierząt, to jest największa nagroda. A jakie są dalsze plany Pani, jeżeli chodzi o tę działalność dotychczasową? Na razie działamy tak, jak działamy i planów jako takich nie mamy. Chcielibyśmy, chciałabym, wszystkie chciałybyśmy, żeby więcej osób się w to zaangażowało, żeby więcej osób nie napisało przyjedź, weź, złap, tylko ja tutaj pomogę. Tylko powiedz mi, gdzie, co, bo nie wiem, nie do końca się rozeznaję. Chciałabym, żeby ludzie otworzyli oczy i serca i wspólnymi siłami zaczęli działać, razem z nami. My z Mią Chęcią pomożemy, zatłumaczymy, nawet zawieziemy, dowieziemy. Tylko takie drobnostki, jak właśnie złożenie wniosku, czy przetrzymanie kotka po zabiegu, czy w trakcie leczenia. Bardzo marzy mi się, żeby ci ludzie, nasi mieszkańcy Nowogardu i okolic otworzyli swoje domy i chociaż odrobinę tego ciepła użyczyli na pewien okres, nie na zawsze. A jeżeli już zostawią sobie takiego przytulata, no to chwała im i dla mnie kolejny punkt. No i myślę, że to pytanie najważniejsze, to gdzie i do kogo można się zgłaszać w sprawie bezdomnych kotów w gminie Nowogard? Jeżeli ktoś znajdzie bezdomnego kota i chce mu pomóc, przede wszystkim udaje się z wnioskiem właśnie, bierze kotka do siebie na przetrzymanie. To może być kuchnia, może być łazienka, jakiś pokój zamknięty, jeżeli ma inne zwierzęta, tak? To może być piwnica, tylko wysielać mu czymś, żeby miał tam ciepło, pełną miskę, tak? Zgłasza się do gminy o wniosek. Stylizuje, kastruje tego kotka. Jeżeli to jest kotek dziki, no to po takim zabiegu może wrócić w miejsce bytowania. Bo już jest tego nauczony, tak? Jeżeli jest chory, również dzwoni do gminy, do pani Madzi Piórko, bardzo sympatyczna dziewczyna i mówi, że znalazła właśnie takiego kotka i chciałby go wyleczyć na gminę. Czy jest taka możliwość? Tak, owszem. Proszę się udać, tak? A gmina, weterynaria wystawi fakturę, a gmina pokryje koszty leczenia. Więc to nie jest tak, że bierzesz i musisz złożyć w swojej kieszeni, bo gmina też pomaga leczyć nasze koty. Po wyleczeniu albo szuka domu, albo wypuszcza właśnie w miejsce bytowania. Nie mamy miejsca do przetrzymywania takich kotów, nie mamy żadnej fundacji ani stowarzyszenia. Jesteśmy prywatnymi ludźmi i jeżeli my znajdziemy takiego bezdomnego kota i chcemy mu pomóc, to my go po prostu bierzemy do siebie. Także ludzie dzwonią do nas, że tu znalazłam, tam znalazłam. Co robić? No jak my właśnie instruujemy co, gdzie, z czym się je, no to słyszymy często głosy, ja tego nie zrobię, pani od tego jest. Nie jestem od tego, ja to robię z po prostu dobrego serca. Kiedy mogę? A mam też swoje zajęcia, swoje życie, tak jak inne dziewczyny. I serce boli, bo wiemy, że ten kot tam jest i nikt mu nie pomoże. Więc no siłą woli któraś z nas zaczyna działać. Dlatego bardzo mi zależy na tym, żeby ludzie współpracowali z nami. Nie musi brać do domu na zawsze. Jeżeli to jest kot starszy, to on może wrócić w miejscu edytowania, aby go wyleczyć, podleczyć, tak? I zabiec kastracji, sterylizacji, jeżeli jest kotka, tak? I tylko tyle. Nie mamy miejsca. Marzyło nam się kiedyś właśnie, nam, Katarzynie, marzyło się, żeby mieć takie przystoisko dla kotów. Tylko, że dałyśmy sobie sprawę z tego, że nas jest za mało po prostu. Nas jest za mało, a to jest bardzo duży obowiązek, bardzo dużo pochłania czasu, tak? Może kiedyś, może jak już będziemy w takim wieku, że po prostu nie będziemy robić nic, tylko biegać za tymi kotami. Może wtedy, ale póki co chęć mieszkańców do pomocy w takiej realizacji tego planu jest nikoma i my nie damy radę. Za mało nas jest po prostu. A chciałybyśmy, chciałybyśmy bardzo. Zachęcamy jednak do tego, aby te wykastrowane i wysterylizowane koty brać do domu. Naprawdę, zachęcam. Piszcie, a w zimę, jak się przytuli taki grzejnik do Ciebie, to najlepsza pierżyna nie jest w stanie dorównać temu. Jak była, kocham. I jeszcze plus mruczenie. A nie każdy wie, nie każdy daje sprawy z tego, że mruczenie kota pomaga w zwalczaniu depresji. To też jest ważne. Proszę sobie o tym poczytać. Takie są fakty. Wielu ludziom pomogły koty i ich mruczenie. To jest też taka forma leczenia tego, tak? W terapii, tak. To tym bardziej zachęcamy tych, którzy, u których stwierdzono depresję. Bierzcie koty, a ich mruczenie może Was przywrócić do zdrowia. Prawda jest taka, że cała potrzeba takiej opieki, szczególnie nad zwierzętami bezdomnymi zaczyna się od młodości. Dzieci powinny się uczyć od młodości. Z miłą chęcią wybrałam się na taką lekcję wychowania dzieci, wychowawczą. I jeżeli by nauczyciel chciał, ja z miłą chęcią mogę o tym rodzinami mówić, bo to jest dla mnie temat, który się nie kończy. Mogę mówić, mówić i mówić i mi sprawia ogromną przyjemność. Z miłą chęcią bym pojechała do jednej, drugiej szkoły i po prostu odpowiadać im na pytania, opowiadać im o swoich dzieciach, bo moje dzieci są nauczone od małego również. U mnie zawsze były psy, koty, chomiki, króliki. Zawsze. I dla mnie rzeczą świętą jest, aby dziecko miało w głowie zakodowane, czy to jest też stworzenie, które czuje, którego boli, który chce jeść, pić i jest słabszy od nas. I to my jesteśmy winni mu opiekę. Tak? Człowiek. Kochani dyrektorzy Szkół Nowogardzkich, jest więc osoba w Nowogardzie, która chętnie przeprowadziłaby w waszej szkole lekcje wychowawczą na temat bezdomnych zwierząt. Mam nadzieję, że dzięki dzisiejszemu programowi odpowiedzieliśmy na wszystkie pytania, możliwe pytania na temat, co zrobić, kiedy zobaczę bezdomnego kota. Wiecie już Państwo, gdzie trzeba się zgłaszać, do jakiej osoby, w Urzędzie Miejskim i myślę, że tam otrzymacie Państwo też wszelką pomoc. W razie niezrozumiałych informacji zawsze można zapytać nas. Tak? Żebyśmy dobitnie wytłumaczyły wszystko, każdy jeden kroczek i pomogły naprawdę w tym wniosku, czy nawet z dowiedzeniem tego kotka. Także my też pomożemy swoimi siłami. Chciałbym serdecznie podziękować dzisiejszej naszej rozmówczyni, pani Marceli Szmyt-Lechowicz, za to spotkanie, za podzielenie się sprawami dotyczącymi opieki nad zwierzętami bezdomnymi, a szczególnie kotami w gminie Nowograd. Dziękujemy za dzisiejsze spotkanie, za dzisiejszą rozmowę. Życzymy wytrwałości w tej misji, jaką pani podjęła się, ale też i tego, żeby rodzina była dla pani wsparciem. Dziękuję ślicznie. Pozdrawiam wszystkich słuchaczy. Pana redaktora bardzo mi było przyjemnie dzisiaj rozmawiać. Nam również miło było panią gościć w naszej audycji, co prawie piszczy w gminie Nowograd. Dziękujemy za dzisiejsze spotkanie i zapraszamy już dzisiaj, państwa za tydzień na kolejną rozmowę. Przypominam, w piątek godzina dziewiąta o osiemnastej. Powtórka. Do usłyszenia. Coś tu piszczy. Coś tu piszczy w trawie. W gminie Nowograd. Ciekawe, co tu piszczy. Zapraszamy.