Details
Wpadki i fakapy moje i moich gości_ń, ku waszej uciesze i nauce obnażone i skatalogowane.
Details
Wpadki i fakapy moje i moich gości_ń, ku waszej uciesze i nauce obnażone i skatalogowane.
Comment
Wpadki i fakapy moje i moich gości_ń, ku waszej uciesze i nauce obnażone i skatalogowane.
Justyna Bargielska and Emilia Kondwerska discuss various topics in their conversation. Justyna shares that she had nightmares about recording a podcast with Emilia. They talk about cows running on Włodkowica street, and Emilia shares her poems. They discuss the value of "fuck-ups" and the challenges of relationships. Emilia mentions the TV show Seinfeld and its focus on fuck-ups. They also discuss the difficulties of ending relationships and the importance of storytelling. Emilia shares a story about breaking up with her partner and the dramatic way she ended things. They talk about the theatricality of fuck-ups and the role of storytelling in relationships. They both agree that everyone has their own stories and roles to play. They discuss the idea of casting people in certain roles and the satisfaction it brings. Overall, they explore the theme of fuck-ups and the complexities of relationships. Dzień dobry, nazywam się Justyna Bargielska, jest dzisiaj ze mną Emilia Kondwerska. Emilia Kondwerska jest Fierzewskim przede wszystkim poetką, ale jest też czymś, co ja bym nazwała kaowczynią przez duże K. Czy mogę Cię tak nazwać? Tak, myślę, że tak. Kaowczynią przez duże K. Jesteśmy we Wrocławiu na ulicy Włodkowica i muszę Ci tutaj się do czegoś przyznać, bo to jest coś, co może sprawi, że ta rozmowa potoczy się w sposób dla mnie łatwiejszy. Mianowicie dzisiaj miałam szereg koszmarów w nocy i te wszystkie koszmary dotyczyły tego, że nagrywam ten podcast z Tobą, że rozmawiam z Tobą, że to jest mój pierwszy podcast w życiu. I tutaj po tym bruku na ulicy Włodkowica, bo tu jest taki piękny bruk, przytaczają się stada wściekłych krów. I one tak biegną, biegną, biegną, robią straszne krowy. A te kolorowane biegną? Nie, to były okoliczności zewnętrzne, bo to były takie krowy jeszcze z tych czasów, kiedy ludzkość patrzyła na wojnę z krowami, rozumiesz? A potem nalewała o tym, co ja opowiadam. Takie prekrowy. Tak, takie prekrowy. Także te krowy mi się śniły całą noc i mam nadzieję, że tu nie byli żadnych krów i w ogóle żadnych fakapów. Ale muszę to pytanie zdać, bo z czym do królowej fakapów przychodzisz? Ja w ogóle mogę narysować taki obrazek, że polujesz, w takim stylu właśnie Lascaux, jak że polujesz na taką po prostu prehistoryczną krowę i ją zabijasz. Taką nienawistną krowę. Nienawistną wściekłą krowę. Nienawistną wściekłą, to by mi dużo pomogło, wiesz? Wyciągałabym ten obrazek za każdym razem, kiedy rzeczywistość mnie atakowała. Słuchaj, to co masz? Powiedz. Mam trzy wiersze. Tak. Mam dużo fakapów różnych. Fakapy, tak. Bardzo cenimy sobie tutaj. Ja nawet nie potrafię ich tak zliczyć, bo mam je codziennie jakieś. Mam czerwów większe. A słuchaj, a jak, chciałam zapytać taką wartość fakapu dla Ciebie, jeżeli chodzi o taką codzienną wartość fakapu. Jak to działa? No ta wartość jest w ogóle chyba największą wartością fakapu i to wszyscy wiedzą, jest to opowiadanie o nich. Czyli właściwie to, że jak w serialu Girls Jessa mówi, że to się robi tylko dla historii. To wydaje mi się, że te fakapy one, czasem są takie fakapy, że one są w 90% lepsze niż gorsze, bo można o nich fajnie opowiedzieć, mam wrażenie. Czyli to jest super, to są nauczki, ja też w ogóle wszystko traktuję, ja jestem jak dziecko, bo cały czas uważam, że jak mi się coś złego przydarza, to jest kara za to. Kara za to? Tak. Nie okazja do tego, żeby się czegoś nauczyła, tylko kara? Nie, kara. I ta kara się nie resocjalizuje? Nie. Ostatnio właśnie zrobiłam błąd taki i dostałam prezent. Chwilę później mówię, aha, okej, no to tak to działa. A ja mam bardzo krótką pamięć też, więc nic nie jest w stanie mnie niczego nauczyć. Pamięć węgorza. Pamięć węgorza? Nawet nie wiedziałam, że istnieje taka jednostka chorobowa. Trzy sekundy. Trzy sekundy? Chyba nie istnieje jednostka chorobowa, po prostu węgorz ma taką krótką pamięć. Zapraszam, jest długo. Może to jakoś rekompensuje. Mam też węgorzy w ogóle, wiesz. Dobrze, ale na razie bardzo chciałabym, żebyśmy przeczytały te trzy, znaczy na razie jeden powiedzmy z tych, które autorytarnie wybrałam. To są od razu powiem wiersze z nowej książki, która się jeszcze nie ukazała, ale się ukaże i historia jej ukazania się też się łączy w sumie z pewnym fuck-upem, z takim towarzysko emocjonalnym. Tak, ale to opowiem o tym. Tak, to powiemy. Na razie Emilia tak, przeczyta. I to wiersz jest też trochę o fuck-upie, jakim jest bycie przyłapanym na pewne czynności. Właśnie, może przepraszam. Bardzo proszę, dawaj. Po prostu książka jest po redakcji, a ja jestem przyzwyczajona jeszcze do czytania jej przed redakcją. Jest do tego miejsce tytuł wiersza. Dwie osoby w tej grze to wielcy udawacze i nie ma żadnego znaczenia czy jesteś za czy przeciw. Jak dobrze, że wymyślono rozmowę o psach i jedzeniu. Moją ulubioną, wielką narracją o człowieku i jego naturze jest para ruchająca się na plaży zmiennie w biały dzień i koleś okładający ich klapkiem. Zdjął go ze swojej stopy. Zrobił to szybko. To ważne. Dobrze trafił, a dźwięk brzmiał jak śmiech. Albo jakby ktoś na jakiejś ważnej gali mówił gratulujemy. Jak dobrze, że wymyślono rozmowę o solidnie wykonanej pracy. Bo nie jest łatwo znaleźć odpowiedniego psa i plaże. Emilia opowiedz mi czy dziedzina miłości jest szczególnie podatna i wdzięczna jeżeli chodzi o wykonywanie i doświadczanie fuck upów? Najbardziej. Najbardziej, nie? Zawsze się czujemy trochę oceniani albo oceniamy. Dzisiaj nawet miałam z przyjaciółką rozmowę o tym, że cały czas próbuje się, albo nie próbuje przekroczyć taką w ogóle wagę władzy w relacjach. Że jak czujesz, że komuś bardziej zależy, albo że ktoś jest może nie słabszy, ale delikatniejszy, albo stara się. No to zaraz zaczynasz po prostu coraz bardziej przekraczać jego granice itd. Czujesz się silniejszy jeśli widzisz, że ktoś jest słabszy. Może właśnie ta gra w przemoc jakąś w relacjach, ona też jest jakaś taka, no w ogóle tam jest najwięcej emocji, więc jest największe prawdopodobieństwo fuck upu. Ja teraz w ogóle bardzo dużo pracuję, jedyną rzeczą którą robię w czasie wolnym to jest oglądanie serialu Seinfeld do jedzenia. I to jest serial, który opiera się na fuck upach w dużej mierze, bo to jest taki serial z początku lat dziewięćdziesiątych. I tam właściwie większość tych ich problemów i żenat to są właśnie sytuacje randkowe, albo sytuacje w jakiś sposób uczuciowe. Jak komuś odmówić, a czy chcesz w ogóle odmówić, a może nie chcesz, a może będziesz zaraz żałować, albo żałujesz czegoś czego nie chcesz i tak dalej. Chyba też wspaniałym takim problemem do szkolenia się w fuck upach jest moment zrywania, nie? Ja to w ogóle tego nie znam, bo ja nigdy w życiu się nie rozstałam z nikim tak związkowo. W ogóle słabo się znam na związkach, ale w ogóle moment kończenia czegoś w relacjach międzyludzkich jest dla mnie trudny. I ja jestem taką osobą, która jak spotyka osiemdziesięcio-sześcioletniego pana w przejściu podziemnym i on mnie zaczepia, że wychodziłam złymi drzwiami i zaczyna na mnie krzyczeć, że jestem bałaganiara i dziwaczka i jestem potłowiekiem, to ja z nim spędzam godzinę. I on mi pokazuje zdjęcia na końcu, to się wydarzyło pół roku temu i ja na przykład cały czas myślę, co tam u niego się wychodzi. Ok. Rozkosiwanie przypadkowych ludzi jest dla Ciebie taką metodą uzyskiwania poczucia bezpieczeństwa? Ja nie wiem, on był straszny dla mnie i on mnie cały czas obrażał, a ja i tak z nim spędzałam czas. Ale ja właśnie bardzo szybko wchodzę w relacje, to mi kiedyś pani psycholog powiedziała, że zapisała sobie na kartce, ja podejrzałam te notatki, że budowanie płytkich relacji. Z czym ja się w sumie nie zgadzam do końca, bo one są głębokie, ale często krótkie. I w ogóle jak tak myślałam o tym zrywaniu, to przyszły mi bardziej do głowy historie moich relacji z kobietami, z przyjaciółkami niż z mężczyznami, które były właśnie często burzliwe, pełne łez, tęsknoty i jakichś takich właśnie bardzo zróżnicowanych, silnych emocji niż te z mężczyznami. Chyba rozumiem o czym mówisz, ja muszę się podzielić teraz szybko swoją historią takiego fuck-upu zrywaniowego, bo to wydaje mi się, że ładnie dopełni Twoją opowieść anioła o opowieści jednak strasznej biczy. Ja kiedy się zdecydowałam zerwać z moim ostatnim partnerem, partnerem życiowym powiedzmy, bo już nie będę różnicować tam tych różnych partnerstw, na których żeśmy tymi partnerami byli, no to najpierw go jeszcze zaprosiłam na ślub siostry, potem go zaprosiłam na Wielkanoc, na Wigilię u mojej matki, zaprosiłam go wraz z jego synem. Dałam mu na gwiazdkę spersonalizowany drogi długopis z jego modtem życiowym wygranym, przepiękną taką czciową. To byłaś dobra właśnie anioła. Tak, tak, po czym po nowym roku przestałam się do niego odzywać. Głosowanie to jest temat. Głosowanie to jest temat, to jest wspaniały temat i rzeczywiście uznałam, że po czasie stwierdziłam, że to był chyba taki fuck up roku, które na szczęście zaraz się potem skończy. Już nie miałam możliwości przebijać sama siebie, ale... Ale powiedz, Ty miałeś to zaplanowane, że będziesz go obdarowywać, a potem nagle zniskniesz? Słuchaj mnie, to cudownie eskaluje. Wiesz, kiedy wejdziesz w jakiś taki rytm, wydaje mi się, jakiejś opowieści związanej z jakimś człowiekiem, to się samo potem narzuca te rozmiewania. Te rozmiewania stają się coraz bardziej takie dramatyczne. Nie dramatyczne w sensie, że szarpiące dusze następne, tylko dramatyczne w sensie teatralne. I ta teatralność strasznie mnie wciągnęła i to jest też pytanie takiego teatralności fuck upu. No właśnie, ale on nie znał tej opowieści, w której był bohaterem, więc nie mógł się spodziewać tego, co mu czeka. Ale Emilio, to bohaterowie mają opowieści, które chcą bohaterami naprzeciwko znają. To jest dla kogo super, dlatego super. No super właśnie z takiej perspektywy twórczej, że widzisz jednak ten świat jako takie rola. To Krzysztof Różławski opowiadał o swoim ojcu, że wszyscy ludzie w jego otoczeniu byli bohaterami jego opowieści. Takimi prostymi figurami, czyli tam syn wierny jak pies, żona, która go zostawiła. Czyli jakby, że właśnie Andrzej Różławski tak sobie po prostu dawał etykiety tym ludziom, ich obsadzał w rolach i oni grali właśnie w jego teatrze. Ale chyba wszyscy tak robią, wiem, tak się wydaje. No właśnie, nie wiem czy wszyscy tak robią, ale wydaje się, że to jest taka metoda bardzo... U mnie się to sprawdza. Pracuje to dla mnie, tak, że sobie obsadzam ludzi w rolach i myślę, że dopóki obsadzam ich w takich rolach, które ich aż tak strasznie nie rają... Które są adekwatne. Albo też są adekwatne. Z drugiej strony ja też mogę decydować o tych historiach. Ja też jestem zła, ale nie chcę o tym mówić, bo ja chcę być na aniołach. Ten faka to ukończył się w taki sposób, że ja bardzo chciałam mu też zwrócić rzeczy, które u mnie zostawił. Wiesz, no mężczyźni przychodzą i tak zostawiają tu jakąś skarpetkę, tu jakieś majtki na zmianę, tu jakąś szczoteczkę do zębów. No oni tak pojawiają się w swoim życiu, prawda? Ja bardzo chciałabym, żeby on przyszedł i odebrał to ode mnie, nie? I on się migał. I tak strasznie się migał. I te rzeczy tak leżały, wiesz, w łazience. Normalna osoba zamówiłaby kuriera impostor, bo po prostu poszłaby do paczkomatu, tak? Znaczy teraz już nie wolno zmieniać słowa paczkomat, więc poszłaby do automatu paczkomat spróbować. Do paczkomatu. Tak, do paczkomatu bym poszła. I nadałabym to, wysłała, odesłała, tak? Natomiast pierwsze, co mi szło do głowy, to to, żeby, bo zostawił też u mnie swoje bokserki, żeby te bokserki sprzedać na majtkomacie. Co to jest majtkomat? To jest taki portal, na którym sprzedajesz używane, używano... Z basetyszystów. Z basetyszystów, tak. No to super, no to nie zmarnowały się. Zupełnie nie. Sprzedałaś? Sprzedałam, sprzedałam. Sprzedałam, oczywiście dopisałam, musiałam dopisać do tego jakąś historię, tak? No bo wiesz, bo tam nie trzeba dopisać historii. Dopisałaś, że to są majtki. Powiedziała, że to mnie zostawił, prawda? Tak, oprawcy. Oprawcy. Ale do tego takiego wyjątkowego, takiego wyrola właśnie, który chciałby kogoś takiego okrutnego, nie? Znaczy, chciałby wejść w tę rolę, tego okrutnego, tego... Do czynienia z kimś porzucającego. Potworem właśnie. Tak, no więc... Majtki potwora. No więc ja sprzedałam te majtki potwora. Dlaczego jeszcze sprzedajesz takie majtki potwora? Nie, no 90. Znaczy, nawet niecałe 90, bo to jeszcze prowizja, wiesz, portalu i tak dalej i tak dalej, wysyłka, więc... Ale niecałe 90 było też na tych majtkach, które robiłam i zastanawiałam się, czy... Nie iść dalej w tym kierunku, szczerze mówiąc. Prawda? Prawda, dziękuję ci, że to mówisz. Sprzedałaś te... Majtki jest historią, nie? Majtki jest historią, tak. Dobra, dawaj. Będę go długo szukać. Dobrze, szukaj go długo. Ja w tym czasie sprawdzę, czy tutaj u Nisam Włodkowica nie przebiegają ściekłe krowy, bo naprawdę w każdej chwili wyglądam ich pojawienie się oznala, to wiesz, tak. Poprosiłam obcego człowieka, żeby powiedział mi, co mam robić, ale odmówił. Tak było naprawdę, bo spotkałam człowieka i on przecież jest terapeutą, ja go zapytałam o jakąś bardzo osobistą rzecz i zapytałam go, co mam zrobić. To jest ważne, żeby zapytać terapeutów w sytuacjach prywatnych. Okej, obcego w ogóle w galerii go spotkałam. A po czym poznali, że jest terapeutą? No on chyba występował w tej roli jako gość jakiejś dyskusji. Okej, bo myślałam, że ty masz taki dar, że idziesz i... Terapeuta, poet, nie? Korzystasz z ich kompetencji. Ja nie wiem, ja mogłabym komuś... Dobra, poprosiłam obcego człowieka, żeby powiedział, co mam robić, ale odmówił. Zastanawialiśmy się, czy lepiej, żeby to były ranny zwierzęta, czy martwe zwierzęta. Cenowo używam liczby mnogiej, żeby wydawało się, że ktoś poza mną o tym mówił i w ogóle myślał. A to przecież oczywiste, że nie było żadnych zwierząt. Nie róbmy z siebie frajerów. Mogłabym też dodać, że była noc i samochód i te światła na drodze i to byłoby naprawdę ważne. Ale pamiętajcie, że niesiony przez wodę i lód znaczy to samo, co błędny. Emilio, czy sprawca fuck-upu jest... Winny? Ofiarą, czy raczej przestępcą? Kurde, to zależy chyba od przypadku. A Ty się dosuń do tego mikrofonu. To zależy chyba od kontekstu, no bo powiedzmy, że ja się częściej czuję sprawcą. Znaczy czujesz się... Ale ja czuję się winna w sytuacji, w której tak naprawdę wiem, że nie zrobiłam nic tak strasznego, więc mogę wokół tej swojej poczucia winy robić wielki teatr, więc oszukuję siebie i innych. A jak wygląda Twój teatr wokół poczucia winy? No, że tak przepraszam bardzo i przesadzam. Ale dzwonisz na przykład, piszesz, upewniasz się, że Ci... Tak, tysiąc razy, to wszystko okej. A jak wiem, że naprawdę coś złego zrobiłam, to albo to ukrywam, albo udaję, że to nic takiego. Okej, dobre. Czyli masz te mechanizmy. Oczywiście. Cudownie. Cudownie, no to wspaniale. Cały czas oszukuję. Nie no, ja bym się nią nią przecież. No to jesteś onią. To powiedz jak to było z tą ostatnią, no drugą książką, ale ostatnią książką. No, jakoś tak w pewnym momencie pomyślałam sobie, że czas może zmienić coś, wydawcę. W sensie, że wszystkie opowieści o zrywaniu się zaczynają w ten sposób. Wiedziałam, że nie. A mój poprzedni wydawca jest osobą dosyć, jakby to powiedzieć, surową w obyciu. I jakoś też nie było nigdy okazji, żeby... Nie było nigdy okazji, żebym mogła powiedzieć, że myślę o zmianie wydawcy. Więc stwierdziłam, że najlepsze będzie to, jak po prostu znajdę innego wydawcę. I nigdy nie odezwałam się do starego już. Rozumiem. Ale to mogło być też ciekawe. Nie miałam okazji, ale jeśli będę miała okazję sprzedać jakieś majtki, to co zrobię. No dobra. No ale myślę, że on też... My się tak porozumiewamy pewnie teraz w ciszy, drobnymi gestami niechęci, albo takiej jakiejś cichej właśnie agresji. Bo na przykład ostatnio mój wydawca był w miejscu, gdzie czytałam wiersze swoje nowe i wyszedł przed imprezą, tak że się minęliśmy. Był to pewien gest moim zdaniem. Okej. Ale ja na przykład nie wiem, ja nie znam w ogóle jej urazy, nie? To jest fenomenalne. Nie no, to nie korzyść. Ale powiem ci szczerze, że ja też nie mam do nikogo z moich... Wybaczam. Wybaczam. Wybaczam im, że ich skrzywdziłam. Uważam, że tak należy postępować i tak właśnie robię. Wybaczam i liczmy na wybaczenie. Nie. Tak? Rzeczywiście jesteś obołem. Szkoda, że go nie widzicie, bo my tutaj jesteśmy z takim zaimprowizowaniem studiur radiowymi, ponieważ dzieci mi pouczyły, że to musi być małe pomieszczenie, więc siedzimy w namiocie pod, że tak powiem, zasłonką i gdyby któraś z nas nie ma wszy, szczerze mówiąc, to skończyłoby się to bardzo źle dla tej drugiej, ponieważ de facto stykamy się włosami, prawda? Coś takiego tutaj zachodzi i ja czuję się kompletnie nieprofesjonalna w związku z tym, więc poproszę Cię o przeczytanie kolejnego wiersza. Tak. Nie pamiętam. Czego nie pamiętasz? Który to miał być? Który to miał być? Zresztą Pan jest niegorza, czyli nie kłamię. Wszystko, co mówię, jest prawdą. Nigdy w rzeczy nie skłamałam. I ten postać będzie dowodem na to. No przecież... A więc dobra. Do opuszczenia, bez zakazu zbliżania. A to jest w ogóle też ciekawe, dlatego że to jest wiersz o... Nie wiem, czy powinnam to mówić. Musisz to powiedzieć, jeżeli nie wiesz o czym mówić. To jest wiersz o relacji mojego byłego wydawcy z poetą Robertem Rybą Rybickim, których obserwowałam kiedyś i zobaczyłam jakąś taką ogromną czułość między nimi. Kury wysypałeś. Konrada. Długo będę szukać. O, mam. Nakaz opuszczenia bez zakazu zbliżania. Ważniejsze od osiągnięcia celu jest droga, która do niego prowadzi. Tylko dźwięki krojenia, nienaostrzone noże, które mogą zadać pytanie, czemu inni nie widzieli, a on słyszał i czy kończył zdanie, a może miał jakiś zaskakujący początek. I pamiętaj, nie jest ważna droga, którą musisz przejść, ważny jest cel, jaki sobie obrałeś. Oczywiście to, co powiedziałam, że to było inspiracją, było tylko początkiem drogi do tego wiersza, bo to zawsze tak jest chyba, nie? To obieranie celu to mi się kojarzy z cebulą, prawda? Nie, ale będę już o to myśleć, jak będę obierać cebulę, bo ja robię to codziennie. Obieranie celu, no wiadomo co to znaczy, ale kiedy tak myślisz o takim obieraniu celu, najpierw widzisz ten cel jako taką wielką, piękną, gigantyczną cebulę, taką, wiesz, taką, wszystkie te warstwy na sobie ma, a potem przychodzi do realizacji tego celu i zdejmujesz sobie jedną warstwę, drugą warstwę, trzecią warstwę, czwartą warstwę i wstajesz w takim, takie kurde, sięgnęły się dźwięki Ci zostaje i to jest Twój cel. Nagle się okazało, że to jest to, do czego szłaś. Nie masz takiego wrażenia, że obieranie celu częściowo jest tak ujęte, jest tak dwuznaczne, żebyśmy potem nie mieli problemów z tym, ale obieranie celu okazało się być kompletnie niewart naszej drogi, która de facto sama w sobie jest celem. No. Ja jednak jestem cały czas przyjęta taką historią, którą, nie wiem, która jest bardzo filmowa i o której jest, nie wiem, stroszek Herzoga i ostatnio czytałam książkę Ruda Kejla, Izaka Baszywista Singera, która jest też o tym, czyli, że w końcu zmieniasz to swoje życie i wyjeżdżasz do nowego życia, które ma być lepsze, a tam jest jeszcze gorzej. I to jest coś, co mnie jednak zawsze najbardziej dłuje. I ten cel okazuje się, że już nie masz potem nic, nie? Nie masz miejsca, gdzie już możesz... Nie masz miejsca na nową cebulę, tak? Nie ma czasem siły chyba na to już. Na nową cebulę? No tak. Zobaczcie, to ładnie powiedział kiedyś, a mnie nie powiedział, tylko napisał Piotr Siemion, taki pisarz, Piotr Siemion, tak? On czasem potrafi tak, wiesz, coś powiedzieć w trzech słowach, albo, nie wiem, no, w 8 słowach i to jest tak totalnie oczywiste i totalnie banalne, a to było tak, wiesz, tak... I jadłam przez to serce. I to było wtedy, kiedy byłam sama w górach i okazało się, że przez następne kilka dni będę jeszcze bardziej sama w górach, ponieważ osoba, z którą byłam, musiała wyjechać gwałtownie. Ja się strasznie bałam tego bycia, wiesz, tak kompletnie sama na posesji oddalonej pewien tam pół kilometra czy kilometr od najbliższego sąsiedztwa. I w związku z tym stwierdziłam, że ja tu zostawiam w takim razie tę posesję i jadę do takiego luksusowego hotelu kawałek dalej, gdzie na pewno ktoś tam będzie, nie? Wielki, taki jak ze śnienia ten hotel był, wiesz? Naprawdę taki gigantyczny jak hotel Overlook, tak? I pojechałam tam i Piotrze im powiedziało, że to jest kompletnie bezsensowne wydawanie pieniędzy, ale też bezsensowna podróż, bo i tak moje demony pójdą za mną. I ja mówię, dziękuję ci, Piotr, nie? Pojechałam do tego hotelu i co się okazało? Okazało się, że byłam jedynym gościem, bo to był listopad. Oczywiście jedynym gościem poza moimi demonami, które przyjechały za mną. Przez to, że jestem strasznie rozkojarzona w ogóle i mam problemy ze skupieniem, to jestem właśnie trochę jak kot, nie? Że totalnie jestem w stanie zapomnieć o swoich demonach. Wystarczy jedna mała rzecz, która mnie ucieszy, jakaś taka świecąca głupotka i ja jestem nagle szczęśliwa. Minutę temu byłam po prostu w otchłani, a po prostu usłyszałam nagle piosenkę Manu Chao na... I chciałam usłyszeć, że to co jest? Co jest tam błyskotliwe? Wszystko. No właśnie kiedyś usłyszałam Manu Chao piosenkę na ulicy i stwierdziłam, że życie jest jednak piękne, jestem najszczęśliwsza, wszystko jest w porządku, jestem zdrowa, utalentowana, mam... Piękna, piękna, piękna. No nie tylko tak, przynajmniej dla osoby, ale zaczęłam właśnie całkowicie po prostu drugi biegun, nie? Mhm. Z powodu rzeczy nieistotnej całkowicie. A nie martwisz się wtedy, przepraszam, że zahaczę o diagnozę, a nie martwisz się wtedy, że to jest coś związane z neuroprzekaźnikami i co nie ma nic wspólnego jakby z prawdziwym życiem, tylko po prostu coś tam ci się dzieje. Nie, no ja wiem to. Jak wiesz, to oczywiście. Ale jakby się tym nie przyjmuję, bo wiem, że cały czas żyję w takiej świadomości, że to wszystko, to jak odbieram rzeczywistość, no to to jest chemia jakaś moja mózgu, nie? I cały czas z tym się mierzę. Mhm. I wiem, że często moje reakcje są przesadzone albo właśnie odwrotnie. Że niektóre sytuacje, które innych ludzi może powinny doprowadzać do głębokiej refleksji i często do smutnych wniosków, one się jakoś ślizgają po mnie. A rzeczy, które są drobne i nic nieznaczące wprowadzają mnie w niepokój, jakiś obłęd prawie, że i tak dalej. Także tak, ja sobie zdaję sprawę, że to są moje problemy. Ja mam też różne diagnozy. Może kompletnie nie mówiłam tego w kontekście problemu. Mówiłam tylko i wyłącznie o pewnej twojej takiej, wiesz, specyficznej dyspozycji wobec świata, tak? No tak, tak. Specyficznej percepcji tego świata, tak? No związanej z tym, że masz troszkę inaczej wykładane w, wiesz, w normy, w rozgaźnikach niż większość z nas. Znaczy akurat my tutaj po tej drugiej stronie mamy dokładnie tak samo wykładane. Ale, ale wiesz, ale no nie... Wydaje mi się, że bardzo dużo ludzi tak ma. Tylko jakoś tak ma mniej może czasu albo miejsca, albo narzędzi do tego, żeby to rozkładać na czynniki pierwsze i analizować. Aha, to jest ciekawe. Że jak ja na przykład obserwuję, bo mieszkam teraz na ulicy Pereca, które jest taką trochę niebezpieczną dzielnicą, że dużo jest pijanych ludzi, trzy sklepy monopolowe, Lombard i tak dalej. I obserwuję tych ludzi i myślę sobie, że oni wszyscy mierzą się, którzy są agresywni, albo pijani, albo się awanturują, wyzywają swoje dziewczyny. Te dziewczyny też jakby są, a często widziałam kiedyś jak dziewczyna drugiego ma nos tam na ten... Ręką czy? Kolanem chyba. A! I... I... A widziałam, nie, to, to w ogóle było... I się przestraszyłam na ulicy, to by się nie zdarzało, bo widziałam człowieka, który szedł ulicą, krzyczał do siebie i okładał się z pięści w twarz. Ok. No więc jakby ja uważam, że ci wszyscy ludzie, jakby byli ludźmi z klasy średniej i mieli kasę i mieli jakby kapitał, no to oni byli w terapii i te problemy były jakoś tam analizowane i tylko po prostu nie mają na to miejsca w swoim życiu, nie? Więc to uważam, że to nie jest tak, że ja jestem wyjątkowo jakoś skomplikowana i może bardziej nawet zaburzona od innych, no bo mogę po prostu... Jakoś więcej mam może miejsca w życiu, żeby to... mając jakiś do tego dystans, to analizować i jakoś tak robić tego właśnie anegdotę, nie? Anegdotę, czyli ty zaśmiewasz problemy, raczej? Oczywiście, tak, tak. Ja jestem jak ta laska z flip-back, która u terapeutki opowiada jakieś swoje straszne historie i się tam też śmieje. A terapeutka do mnie z kamienną twarzą mówi ty już śmiejesz, to nie jest śmieszne. Więc ja jestem właśnie też w tym przypadku. Ale usłyszałaś od terapeutki, że to nie jest śmieszne? Nie, ja nie. Ale jak zobaczyłam tę scenę w serialu, to pomyślałam sobie, że... Ja nie byłam też na terapii nigdy. O! To jest takie dość odważne zdanie. Tak, dlatego, że ja próbowałam... Nie miałam kasy nigdy na to, próbowałam się dostać na NFZ, ale to strasznie długo trwało i pani mi powiedziała w końcu, że ona wszystkich kieruje na terapię, bo uważa, że wszyscy się kwalifikują, więc są straszne kolejki i ja machnęłam ręką wtedy i rzuciłam pracę i przeprowadziłam się 500 kilometrów od miejsca, gdzie mieszkam. No i to mamy za to, bo mamy za to, że uważałaś tego, bo byłaś zajęta piosenką Manukchau. No, no, no. Przyszły za mną, byłam przez chwilę, pojawiły się nowe, tamte zniknęły, nagle się pojawiła piosenka Manukchau, pojechałam na West Bank, zapakowałam sobie kartę, ostyczkowili, dali 50 zł i tak dalej. Rozmawiał. Ja też o tych ostyczkowikach też widzę. Pożyczył, przepraszam. Pożyczył. Oddałaś? Tak. Oddałaś. Jak przyjmuje smsa, 8 rano napisał, że byłaś już w przelew XD. XD. Nie wybrałaś. Słuchaj, wspomniałam się właśnie, że ja cały czas wiszę 27,62 kierowcy Bolta, który to, kierowca Bolta dwa tygodnie temu w piątek wiózł mnie do znajomego, w którym bardzo, bardzo, bardzo, bardzo się kocham bez wzajemności, więc ja byłam kompletnie zakręcona jeszcze wiozłem mu rosół, temu znajomemu w słoiku i bałam się, że ten słoik się otworzy sam z siebie i ten rosół się wyleje wszędzie. I nie wiem, jak to się stało, że w bolcie ustawiłam, wiesz, płatność gotówką. Nie wiem, jak to się stało. Nie wiem, rozumiesz? Może nie wiedziałam, że tak można. I ja nawet nie wiedziałam, że jest gotówka, że jest gotówka, że jest gotówka, więc oczywiście wysiadłam z tej gotówki i ten pan mówi do mnie, ale to jest gotówka. A ja mówię, ale ja nie mam gotówki. I wiesz, i czekam, co on robi, jak on zareaguje, jak ja mu mówię, że ja nie mam gotówki. Ja to wiozłem rosół mojej miłości wielkiej, więc proszę, proszę mnie zatrzymywać. No i w końcu wzięłam od niego telefon, który nie zapisał. Obiecałam mu zrobić przelew na telefon. Rozumiesz? No bo chciałam to jego i załatwić. Telefona nie zapisałam. Potem go ścigałam przez aplikacje, przez biuro wsparcia, przez, wiesz, tam jest dużo milych osób, które w niczym nie są w stanie Ci pomóc, nie? I ostatecznie po dwóch tygodniach nadal wiszę kierowcy Norbertowi z Warszawy 2762. I nie masz do niego żadnego kontaktu? Nie mam do niego żadnego kontaktu. Ja kiedyś też jechałam taksówką długo bardzo w nocy i cały czas gadałam, bo to tam przeżywałam wtedy. I pamiętam, że powiedziałam nagle, że mam grzesiku i ten pan się zatrzymał i ja chyba w ogóle śkałam gdzieś na trawniku, cały czas gadając do niego i potem się na końcu okazało, że jeszcze zmiałam pieniędzy. I on mnie zawiózł do bankowania. Ale Cię zawiózł do bankowania? Tak, tak. Ja już nie miałam przestrzeni na bankowanie, bo chciałam wbiec na górę i postawić ten rosół na stole i wiesz, i ratować. Ale rosół się nie wylał. Rosół się nie wylał. To najważniejsze. Znaczy rosół się nie wylał wtedy, natomiast został wylany jak tylko wyszłam z tego mieszkania 3 godziny później. O nie. Że rosół bez marchewki w środku nie jest rosołem. To jest podłość wylania. To nie jest podłość. To jest... A marchewki? No to nie jest rosół. Ja zawsze mówię jak rzeczywiście. Potem ugotowałam marchewkę oddzielnie, wiesz, taką rosołową. Zaproponowałam sobie ze sobą marchewkę, ale to już nie spotkało z zupełnie żadnym odzewem i rozumiałam wtedy, że chyba przesadziłam. Ja bym była jednak obrażona za ten wylany rosół. Tak? Byłabyś obrażona? Ja nie wiem, kiedy się obrażać. Byłoby fajnie. Naprawdę. Ja mogę Ci to mówić. Możesz mi to mówić. Możesz na przykład wysłać wiadomości głosowe i powiedzieć jakiejś sytuacji i będziesz miała wątpliwości i będę mówić obraż się. To by mi bardzo dużo ułatwiło, bo ja kompletnie nie wiem, kiedy się obrażę w związku z czym się w ogóle nie obrażam. Rozumiesz? Ludzie myślą, że jestem lepsza niż jestem. No właśnie. Dobra, słuchaj. Na zakończenie. Taki po prostu najbardziej, najbardziej spektakularny i piękny i taki, wiesz, z jajem, ale nie z jajem, no bo wiadomo, że nie z jajem, tylko bardziej, może z jajnikiem fuck up Twojego życia, o którym chciałabyś opowiedzieć, żebyśmy się wszyscy pośmiali i żebyśmy się poczuli troszkę lepiej w ten straszny czwartek. Ja w ogóle jakaś bardzo ważna byłam. Trzy. Trzy, ja też trzy. No to super. Piątka. Piątka. Kurczę, nic nie pamiętam. To jest dzieciństwo najlepiej. A, mam taką super historię. A, widzisz. Jak byłam mała, ja w ogóle myślałam, że tylko mi się to wydarzyło, ale mama mi ostatnio wysłała link na Whatsappie, do artykułów w gazecie z dopiskiem hehe, bo jak byłam mała, miałam około pięć pewnie lat, to nałożyłam sobie deskę klozotową od toalety na głowę i nie mogłam nic wziąć. I musiałam cały dzień paradować w tej desce klozotowej po mieszkaniu. I czułam się oczywiście dosyć upokorzona tym. Po czym przyszedł mój ojciec z pracy, bo jeszcze wtedy mój ojciec był z nami i przyniósł piłkę taką do przecięcia tego i powiedział, o nie, trzeba niestety będzie odciąć głowę. I ja w to uwierzyłam. I moja mama do dzisiaj się strasznie śmieje z tego, jak ja płakałam, czerwona, stracona i zasmarkana. Wydzierałam się i uciekałam. I jakby wydaje mi się, że nikt tego nie zrozumiał, że ja wzięłam na poważnie słowa ojca, że będę miała właśnie dekapita... Dekapita... Po prostu będę ginęła. Ginotyna mnie spotka. Dzięki chłopakowi. Dzięki chłopakowi. Dzięki mojemu hałasnego ojca. No i to jest taka moja przygoda. Ale ja jak byłam dzieckiem, to miałam strasznie dużo. Ja się na przykład topiłam w gniówce na wsi. To było w mieście w Midzicy, bo ja pochodzę z Midzicy, ale moi dziadkowie ze strony ojca mieszkali na takim terenie i tam były świniaki, kury, coś jak na wsi. Tam mnie też kogut złapał i tam właśnie topiłam się w gniówce. Nie pamiętam tego, ale pamiętam właśnie, że reakcje, że jak mama mnie odebrała, to byłam ubrana w jakieś takie dresy za duże i była ta historia. Bardzo mi się podoba ta historia. Bardzo mi się podoba ta historia, ale przepraszam. No nie, no moja żona już każdego nie spotka. No dokładnie. Moim osobistym wywodem, mistrzem FAK-a po ostatniego tygodnia jest pewien starszy Izlandczyk, którego kurczak zadziałał na śmierć. Nie wiem, czy znasz tę historię. Tak, widziałam. Tak. To ja nawet zrobiłam o tym mem. Ale to jest... W ogóle ja uważam, że kury i koguty są straszliwe, nie? Oczywiście, że tak. Natomiast wiesz, co jest najgorsze w tej historii? Że to się stało 22 kwietnia zeszłego roku. Tak. No dzisiaj. Ale właśnie wtedy, jak mnie kogut dziobał, to ojciec go zabił i zrobili rosół i ja byłam bardzo szczęśliwa, że jem tego koguta, jako dziecko. Kocham zębce. Tak, kocham zębce. Ja też kocham zębce. Fajnie. Tym obcym dzieckiem się obrażam. Zębce, nic nie pamiętam. Tak. I bagatelizować nasze grzyby, aby nie zostawać za sobą po prostu w nigdzi. Moim pierwszym gościem była Emilia Konwerska. Dziękuję. Strasznie się cieszę, że żadne agresywne stado krów nie przebiegło tutaj po bruku na ulicy Włodkowice we Wrocławiu, skąd do Państwa mówiłyśmy. I co? I zapraszam za tydzień już na następne spotkanie. Jeszcze nie mam zielonego pojęcia, z kim, bo nie jestem pewna, czy ktokolwiek zestałby przyjść po tej dzisiejszej rozmowie do mnie. Ale jestem dobrej myśli. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Do zobaczenia.