Details
Nothing to say, yet
Big christmas sale
Premium Access 35% OFF
Details
Nothing to say, yet
Comment
Nothing to say, yet
The transcript is a conversation between two individuals discussing an upcoming esports tournament and their roles as commentators. They talk about the excitement of being able to commentate live in front of an audience and the importance of taking care of their voices. They also touch on the challenges and networking opportunities as freelancers in the industry. One of them shares their experience transitioning from being a professional player to becoming a commentator and offers advice to someone interested in pursuing a career in commentary. Dzień dobry, witam was bardzo serdecznie w kolejnym odcinku na kanale GameStory po sużecku. Dzisiaj mamy odcinek z gościem specjalnym. Dzisiaj ze mną Tomek Magvayer Filipiuk. Cześć Sebastianie. Cześć, że jestem gościem specjalnym. Zgadza się. Tutaj mamy tylko gości specjalnych, nie ma gości niespecjalnych. Rozumiem, rozumiem. Tutaj też wtedy, kiedy będziemy wypłaczać ten odcinek, bardzo mało czasu będzie do tego, żeby był lan Ultraligi. I co sądzisz o lanie Ultraligi? Okej, lan Ultraligi będzie dosłownie za niecałe dwa tygodnie, więc rozumiem, że się sprężycie z dystrybucją tego. Oczywiście. Odkąd ja się bardzo cieszę. Wiesz, ja z Ultraligą jestem od samego początku i realnie nie mieliśmy takiego lana z krwi i kości, więc cieszę się, że po raz pierwszy będziemy w stanie wyjść przed publikę. Bo to jest poniekąd marzenie każdego komentatora, kiedy się wchodzi w tą profesję. No to gdzieś wizualizujesz sobie ten turniej, ten moment, ten mecz, czy to finałowy, czy półfinałowy, w którym przed publiką na żywo komentujesz i przekazujesz tę pasję, te emocje, to wszystko, co łączy ciebie i przyciąga cię do esportu. No i zobaczyć reakcję na żywo publiki, to sądzę, że będzie coś bezcennego. Ja w swojej historii, swojej przygodzie ze sportem nie miałem aż tak wielu okazji, żeby występować przed publiką na żywo, ale gdy już to się działo, to są to zdecydowanie inne odczucia niż takie, które towarzyszą tobie w zwykłym studiu telewizyjnym, gdzie oczywiście wszystko jest bardzo profesjonalne, gdzie masz swoich kolegów u boku. No ale jednak gadasz do szkiełka kamery, za którym wiesz, że kilka tysięcy, może kilkanaście tysięcy osób się znajduje, ale jednak jak nawet robisz to przed setką, czy przed kilkoma setkami na żywo, no to zupełnie inne doświadczenie. Więc cieszę się, że będę w stanie, będę mógł uczestniczyć w tym lanie. Sam już mogę tutaj powiedzieć, że komentować nie będę żadnych spotkań, ja będę prowadzącym sceny. To jest już taka rola, którą od dłuższego czasu pełnię w swojej freelancerskiej przygodzie, ale też przy produktach polsatowych. Więc spróbuję dać z siebie wszystko, żeby zagrzać widownię, żeby też przedstawić odpowiednio zawodników, drużyny, żeby opisać ich historię. No bo poniekąd jestem takim, wiesz, prowadzący, jestem może nie głównym narratorem, ale jak chociażby rozpoczyna się trylogia Władcy Pierścienia, no to tam cały kontekst, cała historia tego konfliktu i co się akurat dzieje w Śródziemiu jest podawane przez Galadrielę. Więc ja sobie tak wyobrażam, że trochę może takim głosem będę, który przybliży widzom, którzy akurat może nie są zapoznani z historią drużyn ultraligowych właśnie to dlaczego. A może Forsaken znalazły się w tym miejscu, o co grają, jakie są stawki, jaki to jest kamień milowy poniekąd dla naszej polskiej sceny. Więc tak lubię myśleć o tej swojej roli przed nadchodzącym latem. Fajnie, super. Cieszę mnie z miery, że jesteś z tego, można by tak powiedzieć, że w jakiś sposób powiązany, dumny z tego, że jesteś częścią tej też historii w jakiś sposób. Powiedziałeś też o roli swojej, że jesteś finanserem, to rozwiń to może troszeczkę bardziej. Jak wygląda praca finansera? Wiesz co, ja swoją historię ze sportem zaczynałem w firmie Frenzy. To był moment zaraz po mojej maturze, zaaplikowałem na studia, wtedy jeszcze na Uniwersytecie Warszawskim i dosłownie kilka miesięcy po rozpoczęciu roku dostałem zapytanie od chłopaków z Polsatu, czy mogę przyjść na jedną transmisję, żeby pokryć tam jakąś nieobecność. I tak to się zaczęło, od zastępstwa do występów gościnnych, potem już na stałe w ekipie. No i oczywiście ten angaż przy samym produkcie. To było coś na tamte czasy, mam wrażenie, że nietuzinkowego, bo siedzieliśmy w redakcji kilkoma głowami, ja tutaj przede wszystkim będę mówił o tym zespole, w którym ja się obracałem, takimi kilkoma głowami kreatywnymi, to byli głównie komentatorzy. Wiadomo, nazywaliśmy się redakcją, ale tam przede wszystkim byli po prostu zapaleńcy, pasjonaci. Wiadomo, że do takiego produktu potrzebujesz innych działów, graficznego, project menadżerskiego, produkcyjnego, administratorów i ta lista się ciągnie, ale ja operowałem głównie w tym swoim bliskim otoczeniu, gdzie mieliśmy Awahira, The Fake One'a, Rayona, Azona, Sylwana. No i to są postacie, to są persony, które nadal działają we sportowym świecie. Wiadomo, niektórzy nadal się realizują jako komentatorzy, czy to jestem ja, czy to jest Sylwan. Inni przeszli na już trochę bardziej poważne stanowiska, że tak to określę, ale każdy z nas nadal w tej przestrzeni esportowej się znajduje. Tylko na tamte czasy to było o tyle unikalne, że naprawdę pięć dni w tygodniu przychodziliśmy albo do studia, albo do redakcji, spędzaliśmy ze sobą czas, graliśmy aramki, kłóciliśmy się, wpadaliśmy na pomysły, przygotowywaliśmy różne segmenty, przygotowywaliśmy różne materiały, rozmawialiśmy z zawodnikami, każdy z nas w tym żył. Teraz to się trochę zmieniło w moim życiu, też dlatego, że jestem freelancerem. To oznacza, że wykonuję tylko określone zlecenia, określone projekty, określone wydarzenia i często to jest po prostu kilka dni wyrwanych z życiorysu. Jeżeli jadę na przykład na PGA, żeby je schoftować, to to jest okres przygotowawczy, potem same wydarzenia, sama impreza, no i następnie okres rekonwalesencyjny, bo jednak trzy dni z rzędu, po kilka godzin dziennie, nawet po kilkanaście godzin dziennie, wstać przed ludźmi, robić wszelkie aktywności, które są zaplanowane, które się wcześniej przygotowało. Jest to dosyć mocne obciążenie dla mnie. Głos też wysiada. Tak, głos to jest, wiesz, główne narzędzie komentatora. Trzeba o niego zadbać, tak jak, no nie wiem, piłkarze będą dbali o swoją kondycję fizyczną, to my będziemy także dbali o swój głos, żeby jak najlepiej wypadać, żeby nie przyjść na imprezę i brzmieć jak po dwóch dniach ostrego baletu, tylko żeby rzeczywiście ten głos był piękny i aksamitny. No i tak wygląda trochę ta rola freelancera. Na pewno to nie jest łatwa rola, żeby zacząć pracować jako freelancer, bo coś, co ja uważam, że jest takie nieocenione w swojej wartości, to właśnie fakt, że ja miałem okazję przy wielu tych produktach pracować od samego początku, a to oznacza, że poznałem ludzi, którzy pracowali przy również tych projektach, tylko bardziej od zaplecza. Oni teraz dalej poszli we sporcie, czy to w Polsce, czy gdzieś w Europie, czy pozakładali własne spółki, czy zasilili inne spółki. No i nagle okazuje się, że ta siatka kontaktów jest dosyć szeroka. No i jako freelancer to jest bardzo pomocne, że ktoś Cię zna, że ktoś o Tobie pamięta, że ktoś do Ciebie napisze. Słuchaj, robimy takie wydarzenie, potrzebujemy hosta, potrzebujemy komentatora, potrzebujemy kogokolwiek. Nie wyobrażam sobie, jakie to musi być trudne wchodzić tak od zera jako freelancer, no bo wtedy musisz prowadzić bardzo agresywny marketing, pokazywać się wszędzie, wręcz się gdzieś wpychać i tak kolokwialnie mówiąc do tego koryta też próbować się dostać. Więc duży, mocny aspekt tej pracy freelancerskiej w moim wykonaniu to jest właśnie kwestia tego, że mam szeroką siatkę kontaktów i ten networking będzie bardzo potrzebny, bardzo przydatny dla każdego freelancera, który chciałby swoją przygodę w takim kierunku właśnie poprowadzić. Rozumiem. Mam też pytanie, można by tak powiedzieć, takie początkujące. Można by tak powiedzieć, jak się rozpoczęła Twoja tutaj kariera. Jaki był Twój pierwszy turniej, który skomentowałeś i czy uważasz to za początek Twojej kariery komentatorskiej? Słuchaj, w ogóle zanim zacząłem myśleć o roli komentatora e-sportowego ja byłem zapalonym graczem LOLa. Pamiętam, że nigdy mi to nie sprawiało wielkiej trudności wbijać te wyższe rangi, nie mówię, że najwyższe, bo Challengera miałem raz w swoim życiu i to na 24 godziny. Niektórzy nadal tego nie uznają. To trochę taki temat jak Mistrzostwo Świata Fnatic w pierwszym sezonie. No, niby Mistrzostwa Świata, ale rozgrywane w piwnicy Freaka bez TheRuszynZadzi, więc co to za Mistrzostwa Świata? U mnie było podobnie. Ja grałem bardzo dużo w LOLa, byłem wtedy jeszcze 17-latkiem, próbowałem swoich sił w różnych projektach. Pamiętam, że grałem w Akademii Hachiego, w takim dużym projekcie, grałem w Pompa Team Academy, grałem w ESC, grałem w Team 8 z Wyskiem, z Overpowem, takie rzeczy. W każdym razie nadchodziła matura i trochę musiałem, że tak powiem, odpuścić kompa, co zaskutkowało spadkiem do niższych dywizji. Stwierdziłem już jako 17-18-latek, że nie, to nie jest moja droga, to nie jest ten kierunek, ale nadal mnie bardzo jara esport, więc może coś w tym kierunku bym zrobił. I pamiętałem o jednym turnieju lanowym, który grałem bodajże w Nadarzynie, który udało mi się w ogóle zwyciężyć, pokonując Czekolada, więc to niemałe dokonanie, który komentował Sylvan. I ja napisałem do Mikołaja, no słuchaj, nie wiem czy mnie pamiętasz, grałem w turnieju, który komentowałeś i ogólnie bardzo mi się podoba wizja, perspektywa pracy komentatora. Aktualnie tak moja sytuacja wygląda, że grać już fulltime'owo nie mogę, ale chciałbym nadal coś robić w tym esporcie. Słuchaj, jaki byłby Twój tip, jakie byłyby Twoje rady, żeby zacząć komentować, bo może chciałbym spróbować właśnie takiej ścieżki. Na co mi Sylvan odpowiedział, za co do dzisiaj mogę mu dziękować, że w sumie to on mnie wprowadził. I w ogóle to był wielki przypadek, dlatego że Sylvan mi pisze, o słuchaj stary, pamiętam i ogólnie ja robię takie rzeczy. A nawet wydaje mi się, że jest taka okazja, że mógłbyś coś zrobić od zaraz, bo miałem komentować w najbliższą sobotę Ligę Akademicką, ale dostałem też propozycję pracy przy innym wydarzeniu, na jakimś tam stanowisku, na jakimś evencie. I oni w sumie potrzebują komentatora, więc może ja Cię z nimi połączę. O proszę. No i dostałem kontakt do odpowiedniego człowieka. Niestety nie pamiętam teraz, kto to już był, musiałbym odwinąć DM-y, ale to był przedstawiciel Edu Esports League, mieszczącego się wtedy w Katowicach. To taka organizacja właśnie uniwersytecka, która organizowała masę tych turniejów dla studentów. No i porozmawialiśmy. Pamiętam, że wracając albo z zajęć tenisa, albo ze szkoły, to otrzymałem od niego telefon i dogadaliśmy się, że OK, wpadnę na próbny dzień w najbliższą sobotę czy za kilka dni. No i tak od słowa do słowa doszło do tego, że jestem w pociągu do Katowic, wchodzę do studia, a tam siedzi Awachir. Tego czasu taki największy gołd komentatorski dla mnie nadal. I w ogóle, nawet nie w tamtym czasie, po prostu tak, ogólnie największy gołd komentatorski. Wiadomo, że wtedy jeszcze były czasy PLA i komentarza Leo i Nervariena, aczkolwiek ja zawsze gdzieś tę szkołę bardziej eslowską lubiłem, preferowałem taki komentarz nastawiony na większą narrację, na większy profesjonalizm, na mocniejsze analityczne podejście niż to, co do zaoferowania miał wtedy duet Nervariena z Leo. Więc to było wielkie wyróżnienie, ale także i wielki stres. Jak widzisz gołda komentatorkiem, myślisz sobie, a, przyjdę pierwszy raz ze swoim chłopcem z łapanki. No i pogadaliśmy z Awachirem. On mi dał kilka tipów, on mi dał kilka rad. Zapytał się w ogóle, jaka jest moja motywacja w związku z takimi występami. Przeszliśmy przez kilka meczy. Mam wrażenie, że Politechnika Gdańska wtedy jeszcze grała z... Ojej, jak... Zamieszkły czasy. Zamieszkły czasy i był tam taki toplaner, którego... Kurczę, widzisz, ja mam dobrą pamięć, ale krótką. To jest problem. Ja też mam taką. W każdym razie skomentowaliśmy ten mecz i Awachir dał mi feedback i powiedział, że słuchaj, potrzebują komentatorów, bo taka stara gwaria jak komentator Peli, czy Kruzer, czy Hayate trochę już odpuszczają i zaczynają robić poważniejsze rzeczy w życiu. A on w sumie to nadal chce cisnąć w komentatorkę, ma The Fake One'a i czy nie byłbym zainteresowany gdzieś mocniej przycisnąć i dalej się rozwijać. Ja mówię, że no pewnie, bardzo mi się podobało. Oczywiście dał mi kilka tipów odnośnie tego, jak się tam prezentowałem przed kamerą, na co zwrócić uwagę w komentarzu. No i to był realnie pierwszy krok, a potem to trochę już było tak z górki. Jakby rozwiązał się ten woreczek z komentatorskimi okazjami, bo miałem okazję wystąpić w Akademii Komentatorów Nerwariena, przy której Nerwariena chyba ani razu nie widziałem. Leo tam do nas wpadł. Właśnie mam też odnośnie tego pytanie, odnośnie tej Akademii. Jak wypominasz ten projekt i co z niego wyniosłeś? Dobrą zabawę na pewno wyniosłem. To też był taki pierwszy krok, że nagle jadę znowu do Krakowa, do innego studia. Nerwarien w swoim studiu nagraniowym. Pełna profesjonalizacja tego wszystkiego. Mamy analizdesk, mamy kasterdesk, mamy harmonogramy. Trzeba było wysyłać zgłoszenia z własnymi mapami dogranymi. No po prostu oczy jak pięciozłotówki. Jak przyszło co do czego, to tak mam wrażenie, że już wtedy z dużym ego mówię sobie, że to trochę jakaś pomyłka. Chłopaki, którzy tam brali udział w tej Akademii, bo to nie ma z czym pracować. Mieliśmy okazję przekomentować kilka meczy właśnie z Leo w ramach duetu jako jakiś tam, nie wiem, kolejny krok tej Akademii. Pamiętam, że Leo mi dał takiego tipa, że no słuchaj stary, to nikogo nie obchodzi, że Q tam kręcza to smagnięcie jęzorem. To nie skupiaj się na tym. To musisz przekazać emocje, to musi być hype, nie? Bo ja byłem właśnie takim komentatorem, który zwracał uwagę na takie szczegóły. Lubiłem te wszystkie polskie nazwy, lubiłem jakieś małe statystyki nawet gdzieś uwzględniać w komentarzu. Fajne było to doświadczenie, mam nadal kilka fotek, wyglądam jak Fiddlesticks na tych fotkach, bo byłem jeszcze młodziakiem z 70 kilogramów ważyłem, to teraz różnica prawie 25. Ale wiesz, to na pewno dawało mi taki power, że są inicjatywy komentatorskie w Polsce i warto je zgrindować. Warto jest to robić, bo tutaj jest ESL, tutaj są te rozgrywki akademickie, tutaj jest jakiś lec, który jest robiony równolegle w jednym i drugim studiu, tutaj Nerwarian zaprasza do Akademii Komentatorów. To był dobry czas, żeby wejść jako komentator, bo było dużo miejsc, w których mogłeś się pokazać, było dużo miejsc, w których mogłeś złapać kontakt i w których potencjalnie widziałeś swoją przyszłość. Więc na pewno dobrze wspominam tą Akademię. Odnośnie samego poziomu komentarza, czy jakiegoś profesjonalizmu związanego z warsztatem komentatorskim to nie będę się gdzieś tutaj odnosił, bo nie dość, że nie pamiętam tych wszystkich szczegółów, to też nie uważam, żeby akurat w tym aspekcie mnie to jakoś bardzo mocno rozwinęło. Ale na pewno to było wartościowe wydarzenie i cieszę się, że mam je w swoim CV, w swoim portfolio komentatorskim. A powiedz mi, a teraz są takie miejsca, gdzie można się właśnie pokazać? Jeżeli chodzi o komentatorkę? Oczywiście. Na pewno jest druga Ultraliga. Aczkolwiek tam nie wejdziesz z marszu. Nie przyjmą cię z tramwaju. Powiesz, że jestem komentatorem, mogę wbić do was na kolejną transmisję. Warto by mieć trochę więcej portfolio w swoim. Na pewno coś, czego nie robią komentatorzy, albo raczej osoby, które mają aspiracje komentatorskie, to tak właśnie przychodzą często i pytają, a gdzie mógłbym zacząć? Zaczynasz u siebie w domu. Musisz mieć sprzęt. To nie musi być nagle Blue Yeti, czy jakiś SMB za 2500 zł. Musisz mieć mikrofon, który nie pierdzi, nie jest przysłowiowym. Nie jest biedronką. Nie jest biedronką, albo nie jest mikrofonem Cinkrofa z tego słynnego klipu. Tak. I nagrywasz po prostu mapki. Łapiesz kolegę, jak chcesz pokomentować, albo znajdujesz osobę, która chce pokomentować. Nagrywacie swojego Woda, wysyłacie go dalej. Wysyłacie go do mnie, do Sylwana. Wysyłacie do mychy przede wszystkim. Do takich mecenasów polskiej komentatorki. Wysyłacie może do project managerów związanych z właśnie takimi wydarzeniami. Na Drift, czy druga Ultraliga, czy sama Ultraliga, cokolwiek. No i pojawiacie się na tym radarze. Bo to też nie jest tak, że ok, wyszle i mam gwarantowaną robotę. Nie, niestety, tutaj musisz przebić. Musisz mieć siłę przebicia, musisz być dobry. I wtedy gwarantuję wam, że takie osoby są dostrzegane. I można to robić. Hiena jest dobrym przykładem tego, jak wygrindował i w Valorancie, i w League of Legends, teraz komentuję w Ultralidze. Ale też są takie przypadki Devil Piotra, czy Kasperskiego, którzy w tym community esportowym już wcześniej mieli pozycję, mieli personę, mieli własny brand. Pojawili się na transmisji w roli gościnnej. I potem się okazało, że hej, mam zajawkę, albo to jest kierunek, który chciałbym sprawdzić. I nagle komentują zdecydowanie częściej. A oprócz tego jest dużo takich oddolnych inicjatyw. Na przestrzeni lat pojawiały się różne wydarzenia. Pamiętam, że był jakiś Montecup, w którym był chyba konkurs na komentatora. Można było wygrać jakiś sprzęt za pierwsze miejsce, a w epitule siedział Veggie. Pamiętam, że w Rainbow Six Siege również była taka inicjatywa. Rainbow Six Siege już teraz sportowo-komentatorsko nie działa w Polsce, ale nie było coś takiego. Ale to wina jest akurat twórców gry, że Rainbow Six Siege nie ma na rynku w Polsce. No tak, to moglibyśmy w to wejść i sobie tak gadać. Ja ostatnio miałem okazję poprowadzić Akademię Komentatorek. To był projekt stricte skierowany do kobiet, do dziewczyn. I powiem Ci kompletnie szczerze, że... Dostałem 10-15 zgłoszeń do tej akademii. Czyli tak stosunkowo sporo. Tak, szczególnie, że ja chciałem to zrobić w porządku, więc ja wysłałem dziewczynom kilka takich zadań, żeby skomentowały fazę draftu, skomentowały early game, skomentowały team fight, żeby pokazały nam jak się prezentują przed kamerą, czyli zapowiedziały wejście jakiegoś zespołu albo jakiegoś turnieju. Więc to nie było takie, że wypełnię sobie formularz i już jestem jedną z 15, tylko realnie dostałem 10-15 zgłoszeń gdzieś w tych okolicach dziewczyn, które wysyłały swoje materiały. I potem zapraszaliśmy je na kolejne dni transmisyjne turnieju dla kobiet, który równolegle się odbywał pod tym samym szyldem. A na sam koniec trzy dziewczyny komentowały z nami spotkania na LAN-ie. I powiem kompletnie szczerze, że przede wszystkim gdzieś tutaj Angel mi zapadła w pamięć jako taka komentatorka, która moim zdaniem może mieć z tym przyszłość. Wiem, że Angel w tym momencie się przygotowuje do matury, a może nawet i za chwilę będzie ją pisać. Więc taki burzliwy okres. Ale jeżeli Angel tego słuchasz, to pozdrawiam cię bardzo serdecznie. Trzymam kciuki, że wrócisz do nas tak samo, Aleksi. Też liczę na to, że w tym kierunku będziecie dziewczyny się rozwijały, bo na pewno druga Ultraliga wasze zgłoszenie by przyjęła. I chciałbym was zobaczyć właśnie też w takiej trochę bardziej oficjalnej roli na transmisji. Tylko na papierze możemy tak powiedzieć. O co chodzi? Z zewnątrz ten system wygląda na zamknięty i rzeczywiście taki jest. No widać właśnie. Nadal esport jest na tyle grassrootsowym i oddolnym rynkiem, że tutaj wystarczy się zakręcić dookoła dobrej osoby. Wystarczy się pokazać na Twitterze, na YouTubie, na Twitchu, gdziekolwiek. Wystarczy zdobyć trochę popularności na streamach czy na jakimś TikToku. Wyrazić chęć komentowania i jestem pewien, że ktoś na was zwrócił uwagę. Rozumiem. Powiedziałeś też, nawiązywałeś do ESL Polska i też mam właśnie tutaj związane z tym pytaniem. Komentowałeś też dla ESL Polska. Jak wspominałeś tą współpracę z tym podmiotem? Bardzo dobrze. Nie mam żadnych zastrzeżeń absolutnie. ESL był też poniekąd przełomowy na tamte czasy. A ty komentowałeś, jeżeli chodzi o ESL, to co komentowałeś? Komentowałeś LOLa. Tak, LOLa. Zastanawiam się, czy przy jeszcze jakimś produkcie ESL robiłem, ale wydaje mi się, że nie. Bo ja ogólnie mam dosyć szeroką gamę tytułów esportowych, którymi się zajmowałem, bo przez długi czas był to Rainbow Six Siege, przez długi czas był to Valorant. Mam takie eventy bardziej gamingowe, takie ogólne. Poprowadzić scenę dla turnieju CES-a też byłem w stanie pomimo niskiej znajomości sceny. Bo robiłem chociażby super... o Jezu, jak to się nazywało? No, PLL miało taki event w okolicach klubu, w okolicach Nuance'u i to były jakieś kwalifikacje na tego LAN-a, który potem odbywał się w Gdańsku. Była też PLL Dywizja Mistrzowska, pamiętam na... Chyba wiem, o który turniej Ci chodzi. Chyba pamiętam i wiem, o który turniej Ci chodzi, jeżeli chodzi o CES-a. Trochę i FIFA nawet komentowałem i hostowałem, więc tych rzeczy trochę było. Ale jeżeli chodzi o ESL-a, to wydaje mi się, że tylko i wyłącznie League of Legends. Ale, przepraszam, odnośnie współpracy z nimi, aspekt, który na mnie zrobił największe wrażenie w tamtym czasie, bo to są nadal czasy, gdy miałem 18-19 lat, to wiesz, wszystko opłacone. Przejazdy, Warszawa, Katowice, potem hotel w Katowicach, nie? Nie spaliśmy po jakichś ruderach, tylko... Pod motel. No, motel, kurde, słuchaj, śniadanko, wszystko, klasa, przychodzisz, na Twoje nazwisko już Ci wręczają kartę do pokoju, potem taksówka już na Ciebie czeka pod hotelem, zawodzi Cię do studia, w studiu jedzonko zamawiane na koszt ESL-a, przychodzi Project Manager tego wszystkiego, pyta się, czy wszystko Wam, panowie, pasuje, czy wszystko jest w porządku. Więc pod względem takiego zadbania i warunków to naprawdę ESL był tip-top. Dla niektórych to może się wydawać, wiesz, takie oczywiste, jakby, o, w mojej branży te rzeczy są na porządku dziennym, nie wyobrażam sobie inaczej. No ale we sporcie niestety to tak nie działało. No nie wygląda to tak. Też nie działa nadal. No właśnie. Więc pod tym względem naprawdę ESL był ekstra. No i też ESL robił super-eventy, w sensie, no nie, nie wiem, czy robił super-eventy, robił eventy, na pewno robił eventy, nie? Będzie idealnym stwierdzeniem. Tak, to jest fakt, tak było. ESL robił eventy, bo na przykład łączył, nie wiem, finał Mistrzostw Polski, czy tam jakiegoś Pucharu Polski z PGA i nagle 800 osób siedzi, ja jestem na desku z Thinkrofem, z Unknownem i z Festrym i sobie gadamy. 19 lat mam, nie wiem, co się dzieje. Żyje chwilą. Tak, pod tym względem ESL naprawdę fajnie potrafił postawić ten event esportowy i taką ligę esportową. Też powiedziałaś, że tutaj komentowałeś, a raczej jesteś przy produkcie walorantowym i tutaj jak wygląda Wasza współpraca między Walorant Polska a Tobą? A wiesz co, ja jestem freelancerem i Walorant Polska to znowu jest klient, który jest obsługiwany przez kolejną, że tak powiem, firmę i już bezpośrednio ta firma kontaktuje się ze mną. No zakładam, że jeżeli Walorant Polska nie podobałaby się współpracy ze mną, to by też to przekazali firmie, ale współpracujemy już przy kolejnym cyklu, bo najpierw to była Akademia Walorant, dłuższe materiały na YouTube, to była taka forma wideo 18-20 minut. Teraz są to tiktoki. No i co mogę Ci powiedzieć szczerze na ten temat? Robię tiktoczki, robię kontencik, szukam ciekawostek w internecie. Czasem szukam ciekawostek wśród graczy czy wśród społeczności, ludzi z walorantem związanych. Następnie rodzi się w głowie mojej pomysły. Tworzę do tego scenariusz. Mamy fantastycznego montażystę, z którym współpracuję. Zbieram do tego materiały, nagrywam lektora, wypuszczamy. Potem to przechodzi przez akcept. Jeżeli jest w porządku, to pchamy to dalej. I powiem Ci kompletnie szczerze, że jestem bardzo zadowolony z tej współpracy. Liczby to kręci fajne, bo niektóre tiktoki to mają i po ćwierć miliona widzów. Bardzo dobre wyniki. To jest dziwne, bo ja mam w głowie czasem taki syndrome impostora, że patrzę na 250 tysięcy. Patrzę na kolejnego tiktoka na 7 milionów. Ale sobie uświadamiam, że ludzie, z którymi studiuję i którzy pracują już w takich poważnych firmach na etacie, hitują jakieś KPI-e dla klientów z Chin, gdzie okazuje się, że na przykład 2 tysiące wyświetleń na filmie to jest już duży sukces u nich. I za to dostają premię. Nie traktuję tego jako wielki sukces. Tylko jako, o fajnie, 250 siadło. Zrobiłem ciekawostkę, ale kolejna 50 to już aż machnę ręką, nie ma co wspominać. Ja Ci powiem, że to też bierze i tego. Wygląda to tak, że firmy niezwiązane z e-sportem też inaczej wyglądają. Bo w e-sporcie o wiele większe wyświetlenie się tutaj robi. I te firmy mają też troszeczkę cięższy pułap przebicia. Lepsze jest to, że ten przykład, który podałem to to jest akurat rynek gamingowy w Chinach. Obydwie rynek gamingowy w Chinach się opiera w większości na grach mobilnych. Ja nie jestem żadnym ekspertem w tych kwestiach. Mogę sobie stwierdzić, że 250 na gamingu to spoko, po czym wyskoczy Ci jakiś short od Debausa albo Kaseko, który robi 5 milionów. I zastanawiasz się, czy to jest dużo, czy to jest mało, czy to jest dobry wynik, czy powinien być z tego zadowolony, czy nie, czy siadło to w algorytm, czy po prostu to nie była obiektywnie interesująca treść. Czy może była promowana też ta treść? Jest wiele aspektów. Wspominałeś odnośnie tego, że jesteś komentatorem i jesteś w składzie komentatorskim Polsat Games. W jaki sposób dołączyłeś do tego składu? Jak zacząłem komentować, wracając do tej historii, którą zacząłem, to najpierw się zakręciłem wokół tych rozgrywek akademickich, potem były te projekty komentatorskie z Leo i Nervarienem, no i potem Angaż w Eslu. Mam wrażenie, że już wykreowała się poniekąd taka ekipa, która nie była związana z Fantazy Expo na wyłączność, czy tam z tymi strukturami, no bo zawsze to były takie dwa obozy, ESL kontra Fantazy. Tutaj była jedna ekipa komentatorska, gdzie był Leo, Nervarien, gdzie byli influencerzy lolowi związani z Fantazą, więc tam się pojawiał czy to Arcwell, czy Jankos, czy Gucio. Był Tybek, był Deez, ale to wszyscy twórcy, którzy bardziej orbitowali dookoła tej firmy, jaką jest Fantazy Expo. No i był ESL, w którym z kolei ta druga, strasz boczna komentatorska. No i dużo osób odpowiedzialnych za Frenzy, to właśnie były osoby wcześniej pracujące w Eslu, albo które miały z tą ekipą komentatorską Esla do czynienia. No i też zaparzył trochę o ten fakt, że byłem z Warszawy. Tak, dostępność. Nagle się okazuje, że ktoś się przeziębił i z dnia na dzień potrzebują komentatora, żeby on pokrył. Więc jak ja dostawałem wtedy telefon, to nie szedłem na zajęcia z metody statystycznej analizy rynku, tylko szedłem na transmisję z League of Legends w Polsce od Games. I ze względu na moją dostępność, ze względu na to, że się lubiłem z chłopakami, przynajmniej mam takie wrażenie, gdzieś tam sympatia obustronna już się na początku zrodziła. I także takie moje nastawienie, że ja chcę to robić, że jestem dostępny, że będzie to dla mnie priorytetowe. No to się okazało, że rozszerzamy gdzieś tą redakcję. I pamiętam, że był nabór na komentatorów, w którym wzięło udział kilka osób. Był między innymi Sylvan. Wydaje mi się, że chyba Bezzi też był, ale możliwe, że nie był w stanie przyjechać do Warszawy na ten ostatni etap castingu. Był pan reżyser, był chyba i cruiser. Było w każdym razie kilku takich. Kapituła złożona właśnie do Fake One'a, Rayona, Tabasco, Awahira. Legendy trochę. Tak, legendy zdecydowanie. Kilka zadań nam zapodała podczas tego procesu rekrutacyjnego. Na tym ostatnim już kroku musieliśmy wiesz, no właśnie, zapowiedzieć nadchodzące starcie pomiędzy Pompa Teama i Luminar Gaming. Albo skomentować przez pięć minut Team Fight, a potem przez pięć minut zrobić Color Cast. I na tej podstawie też panowie badali nasze umiejętności, możliwości. Finalnie skończyło się na tym, że było tylko jedno miejsce. Albo raczej szukali tylko jednego człowieka. Ale dostałem się ja z Sylvanem. Tylko z taką gwiazdką, że Sylvan od razu jakby wleciał pełnoetatowo. Jego sytuacja była taka, że jego sytuacja też trochę tego wymagała. Bo jednak musiał przenieść całe swoje życie ze Śląska tutaj do Warszawy. Aczkolwiek nie chcę absolutnie odbierać w tym naszym plebiscycie tego, kto wypadł lepiej. Bo finalnie sądzę, że też ta decyzja niezależnie od warunków padłaby na Sylwanie. Ale może w jakimś stopniu gdzieś też była motywowana właśnie tą sytuacją życiową. Ja z kolei otrzymałem na te pierwsze miesiące współpracy taką propozycję działania na półetatu. Więc za mniejsze pieniądze, w mniejszym wymiarze czasu. Ale żeby być częścią ekipy, żeby być częścią tego produktu, żeby razem z chłopakami już działać. Ale to Ciebie też zsatysfakcjonowało w jakiś sposób? Zresztą ja wtedy byłem strasznie buldupiłem o to, żeby powiedzieć, że po prostu mojego nie mogło tego znieść, że kogoś ponade mną wybrali. Ale jak teraz patrzę na to z perspektywy czasu, to sądzę, że to jak najbardziej była poprawna decyzja. Szczególnie, że tam nawet w internecie były jakieś plebiscyty. A Wachir bodajże wrzucił takiego posta na Twitterze, kto powinien być tam kolejnym komentatorem w Polsacie. I właśnie było kilka opcji. Ja rozsyłałem ludziom na prywie, żeby na mnie głosowali. Żebym ja w tym plebiscycie popularności wypadł lepiej. To może jakoś wpłynę na tę decyzję. Finalnie wpłynąłem, ale chyba negatywnie. No niestety. Aczkolwiek widzisz, moim zdaniem w jakimś stopniu jest taka mentalność, w której potrzebujesz, żeby zostać komentatorem. Że musisz grać pod siebie, musisz być egoistą. Sądzisz, że nie możesz być takim egoistą na full time, że ja jestem tylko dla siebie. Ale szczyptę tej egoistości jest potrzebne w tej branży. Musisz być egoistą, ale który potrafi się poruszać po tej przestrzeni publicznej. Musisz być egoistą dyplomatą. Komu trzeba przybić piątkę i uścisnąć dłoń? I później umyć rękę? Nie wiem czy umyć rękę. Przy niektórych pewnie by się przydało. Ale na sam koniec dnia, jak ktoś się ciebie pyta, czy możesz zrobić jakiś event, czy nie możesz zrobić jakiegoś eventu, czy masz jakieś polecenia, to trzeba jednak trzymać swoją stronę. To moje podejście ewoluowało na przestrzeni lat. Teraz już tak nie robię. A jak teraz robisz? Teraz przede wszystkim gram trochę do jednej bramki z resztą komentatorów, aczkolwiek nadal stawiając na siebie. Mam bardzo dobre relacje z niektórymi członkami. Z innymi też mam dobre relacje, ale nie aż tak bliskie. Rozumiem. Nie trzeba mieć bliskich relacji z wszystkimi. Tak, chociażby z Silwanem czy Wojtkiem od zawsze mieliśmy taką przyjacielską sztamę i wymienialiśmy się przemyśleniami na temat współpracy z danymi klientami. Mieliśmy się przemyśleniami na temat danych stawek. Ile bierzesz za to, a ile powinieneś dostać, a jaki jest swój obszar obowiązków. Teraz dzieje się taka sytuacja, że ktoś do mnie dzwoni i mówi Cześć Tomek, za dwa tygodnie mamy takie i takie wydarzenie. Jesteś dostępny? I mówię, słuchaj, ekstra pomysł, ale za dwa tygodnie mam już plany. Ale pozwól, że ci polecę dwóch gości, bo oni wykonają świetną robotę. I mówię, zadzwoń do Wojtka, zadzwoń do Silwana. I tak samo chociażby w poprzednim roku znalazłem robotę na PGA. Do Silwana odezwała się pewna firma. Okazuje się, że Silwan już jest podpisany z innymi, bo kurczego się jest rozchwytywany. Ale Silwan mówi, słuchajcie, ja nie mogę, ale jeżeli szukacie nadal hosta, to zadzwońcie do Tomka. I się do mnie odezwali. Ja mówię, tak, jestem wolny. Jak się do mnie dowiedzieliście? A Silwan powiedział, super, klasa. Więc od razu przyszedł do Silwana, dzięki człowieku. Gdzieś wychodzimy, postawię mu piwo, nie postawię mu piwa. To nie jest tak, że to działa w ten sposób, ale po prostu wspólnymi siłami to robimy. Ale wiesz, in the end, jeżeli ktoś do mnie pisze i się pyta, czy mam wolny termin, a ja mam wolny termin, to nie będę nagle zmieniał zdania, że Silwan ostatnio mi oddał swoją robotę, to ja mu oddam teraz. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że gramy do wspólnej bramki i jesteśmy kumplami, ale nadal jesteśmy też przeciwnikami na rynku. Bo jeżeli nie byłoby wojska i nie byłoby Silwana, to ja bym robił wszystko. No tak, monopol. Wspominałeś też odnośnie płacy. Jak wygląda płaca w e-sporcie? W tym przypadku, jeżeli chodzi o komentatorów. Wolna amerykanka, człowieku. Starczy na każdego, to jest deathmatch. Zależy od tego, jakich masz klientów, zależy od tego, jaki masz staż. Na przykład z Polsatem zawsze dobrze się układała ta współpraca, ale to też może ze względu na to, że Polsat jest w Ferencji, bo Polsat to jest kanał, który obsługiwany jest przez Ferencję, to wykonawcę. To zawsze była taka firma, która ma ręce i nogi. Wiadomo, były momenty, w których działo się źle, były momenty, w których działo się lepiej. Dużo można o nich powiedzieć, ale gdzieś tam z mojej strony ja wielkich uwag nie mam odnośnie tego, jak nas traktują. No i na przykład każdy komentator ustala własną stawkę i ustala własne warunki. One są zbliżone do siebie. Ale ja na przykład, biorąc pod uwagę mój staż, moje doświadczenie, taką też moją lojalność wobec brandu, wobec klienta, gdy negocjowałem stawki na początku tego roku, to wyszedłem z takiego założenia, że jestem jednym z najbardziej wartościowych członków, że tak powiem, tej ekipy. Oczywiście, żeby nie deprecjonizować pozostałych, znowu grasz do własnej brandy, więc musisz określić własną wartość. Więc mam takie i takie argumenty, w taki sposób je przekazuję i dogaduję się na taką i taką stawkę. Ale są też inne wydarzenia, gdzie ktoś do ciebie pisze z dnia na dzień i słuchaj, umawiasz się na taką kwotę, albo ktoś ci proponuje już ofertę z góry założoną, więc albo ją akceptujesz, albo ją odrzucasz, albo ją negocjujesz. Ja aktualnie lecę na wszystkim na umowie o zlecenie, bo jestem studentem, ale obowiązuje fakt, że mam ten rok, gdzie zlecenie to brutto netto. Ale wiem, że pozostali chłopacy albo na umowach o dzieło, bo ciężko jest w pracy komentatora umowę o pracę, jakby to w ogóle nie występuje, albo prowadzą jednoosobowe działalności gospodarcze, więc po prostu wystawiają faktury, jeżeli chodzi o te sposoby rozliczeń. No i znowu kwestia indywidualna. Prowadzisz jakieś wydarzenie, no to wycenisz się na tyle, na ile uważasz, że powinieneś dostać kasy. Niektórzy klienci wydają się na takich, którzy mogą Ci sypnąć więcej. Inni są tacy, że chcesz po prostu trochę zagryźć zęby i za mniejsze pieniądze popracować, ale chcesz je pokazać na wydarzeniu, albo chcesz złapać tego klienta, żeby z nim kontynuować współpracę. A według Ciebie da się utrzymać z e-sportu? Jak definiujemy utrzymać? Że możesz sobie pozwolić na to, że wyżyjesz, czyli opłacisz wszystkie rachunki i podstawowe rzeczy związane z wyżywieniem. Tak, da się przeżyć. Ale czy pożyć? No właśnie. Wiesz, posadziłbyś tutaj Wojtka, on pewnie by Ci powiedział, że da się pożyć, chociaż on też ma dużo więcej innych źródeł utrzymania. Pracując na Etacie w Bilaudzie, prowadząc własny kanał z bardzo dużymi sukcesami. Zapytasz się Sylwana, który zdecydowanie więcej robi takich eventów niż ja, to też pewnie Ci inaczej odpowie. Ale posadzisz tutaj Hienę, który na przykład ekskluzywnie komentuje, czyli ma dniówki za komentarz, które są kilkukrotnie mniejsze niż taka dniówka za wydarzenie. No i może być na przykład ciężej w jego sytuacji. Więc to jest bardzo, bardzo subiektywne powiedzieć. Ale według Ciebie? Ja aktualnie jestem studentem na pełen etat, że tak powiem. To jest mój główny priorytet aktualnie w życiu. Wydaje mi się, że mam już dużo doświadczenia i jakoś tam renomy w branży i znają mnie ludzie. Bo jak w jednym miesiącu wpadnie Ci na przykład IEM, Mita Drift i jeszcze wydarzenie dla PLN, to nagle się okazuje, że trzema wydarzeniami potrafisz sobie zrobić, nie wiem, wynagrodzenie z dwóch miesięcy takiej normalnej pracy komentatorskiej. Ja też nie ukrywam, ja na przykład nie komentuję Waloranta już od jakiegoś czasu. Gdzieś tam to była moja decyzja w związku z tym. I mógłbym pewnie to robić nadal albo mógłbym inaczej poprowadzić rzeczy, które gdzieś się tam wydarzyły i dalej działać w Walorancie i dalej od nich otrzymywać tam, nie wiem, jakąś kwotę może nawet w tysiącach miesięcznie. Ale ja gdzieś tam zdecydowałem, że to nie jest dla mnie na ten moment, że nie do końca te warunki mnie interesują. Więc sądzę, że ja akurat nie jestem idealnym przykładem tego, czym można wyżyć z komentatorki. Bo jeżeli ktoś by tutaj wjechał z takim entuzjazmem i z takim samozaparciem, jak ja jeszcze kilka lat temu, to znalazłby z pewnością więcej, może nawet nie znalazłby, ale pracowałby zdecydowanie więcej niż ja aktualnie. Ja doszedłem do takiego momentu, w którym podejmuję świadomie decyzję tego, co chcę robić, a tego, czego nie chcę robić. Więc mam dobre warunki z Frenzy, lubię komentować nadal League of Legends, lubię Leca, lubię Ultraligę, lubię ekipę, która tam działa, więc z nimi współpracuję regularnie. Lubię prowadzić eventy, bo to jest taki strzał adrenaliny, ale również fajne doświadczenie plus bardzo dobrze płacą, więc robię eventy. Zacząłem tutaj u Was ostatnio na uniwersytecie się też pojawiać, żeby gdzieś tam sprawdzić, jak wygląda rola takiego gościnnie prowadzącego zajęcia. Ej, fajnie, robię tiktoki na Walorant Polska, też to jest jakieś dodatkowe źródło dochodu. Więc zianko do zianka, zbiera się miarka i jestem w stanie opłacić z tego całkiem spore, czesne na swojej uczelni. Jestem w stanie z tego opłacić mieszkanie, chociaż ja też nie wynajmuję, tylko płaczę już część, więc to jest dużo mniejszy wydatek niż niektórzy inni, co mieszkają w Warszawie na wynajmie, bo wtedy ceny po prostu często sięgają dwóch tysięcy, trzech tysięcy. Horendalne są. Horendalne. Jedzenie tak samo, ja akurat na jedzeniu niespecjalnie oszczędzam, więc sądzę, że to też już w tysiącach miesięcznie musimy liczyć, ile ja wydaję. Mam psa, którego gdzieś na spółkę z dziewczyną utrzymuję, mam dziewczynę, którą też trochę utrzymuję, bo z każdą dziewczyną trzeba trochę utrzymywać, wiesz, kwiaty i te sprawy, radki. Rozumiem. Trzeba być przykładnym, można by tak powiedzieć, chłopakiem. Tak, więc w takim rozumieniu jestem w stanie przeżyć i wyżyć, ale mam kolegów z takich IRL, z którymi, wiesz, chodziłem do gimnazjum, czy znam ich ze studiów, którzy, wiesz, IT, 3,5 roku, inżynierki, pierwsza czy druga praca i nagle, wiesz, okazuje się 16, 19, brutto. Ja się łapię za głowę i mówię... To jest jakiś... Wystarczy IT robić, nie? Tutaj, wiesz, jakaś logistyka, jakaś sprzedaż też, nie wiem, 10, 12, 14. I to jest umowa o pracę, to są benefity, to jest stabilność. Wiadomo, są takie minucy, że siedzisz... W biurze. Często w biurze albo na zdalnym. Tak. No ale to zawsze jest jakaś droga, jakaś historia jednego, drugiego. Ale wiesz, ile też osób byś zapytał, jakby powiedzieć, że jesteś z IT i byś zapytał, czy oni są zadowoleni z tego wyboru i z tych zarobków, które biorą i zarabiają ze stosunku do tego, jakie mają obciążenie tutaj psychiczne, no to inaczej by to wszystko wyglądało też uważam. Bo po prostu wiesz, ty teraz może mniej zarabiasz od nich, ale robisz to, co lubisz. To też jest tak, że trzeba to sobie przełożyć troszeczkę w życiu, co lubimy, a z czego się utrzymujemy. To jest to... Akurat w tym przypadku mam więcej kolegów, którzy są w tym IT z wyboru, bo po prostu to jest... Zajawka. Zajawka, to jest ich temat, nie? Rozumiem. Opowiadają mi o tych wszystkich algorytmach, nie o algorytmach, o... A ty się łapie za głowę. Chłopaki, nie rozumiem, trzy po trzy pleciecie. Potrzebuję tego, potrzebuję tutaj poradnika jakiegoś, żeby to zrozumieć. Dla mnie esport w tym momencie jest nadal pasją, która może już nie płonie aż tak gorąco, ale nadal jest pasją, nadal jest zajawką. Ale też jednak perspektywa czasu, który spędziłem w tej branży i też perspektywa po prostu tego, że przeżyłem te ostatnie sześć lat w życiu dorosłego, utrzymując się samemu, nawiązując przyjaźnie, relacje, spotykałem swoją dziewczynę itd., adoptując psa chociażby, wpłynęła na to, że mam bardziej pragmatyczne podejście i może trochę zabrzmię jak Fryderyk, ale nie to, że nie wierzę w esport, ale zdaję sobie sprawę, że teraz z esportu w takim trybie, w jaki ja chcę prowadzić swoje życie, nie jestem w stanie uzyskać satysfakcjonującej pensji czy satysfakcjonującej pracy, płacy. Więc bardziej pragmatycznie podchodzę chociażby też z wyborem swojego kierunku studiów i tego, w jaki sposób gdzieś tam się rozwijam na tych studiach, jakie podejmuję decyzje, bo różnego rodzaju jakieś scholarshipy wybieram, dodatkowe projekty, decyduję się na takie rzeczy, żeby za te dwa lata wyjść z tych studiów nie dość, że z papierkiem, za który, kurde, słono posmaruję, bo to jest kolejne zdzierstwo. Pięćdziesiąt koła za dwa lata studiów, daj spokój człowieku, że jest więcej. Powiedz mi, bo takie dwa, trzy zdania odnosi do projektu Ultraliga. Co sądzisz o nim? Ojej. Dwa, trzy zdania odnosi do projektu Ultraliga. Jesteś w wystawie, możemy tak powiedzieć, komentatorskim, więc tutaj możemy tak powiedzieć, że troszeczkę się utożsamiasz z tym produktem. W jaki sposób? O, teraz trzeba pomyśleć, co powiedzieć. Myślę, że z Ultraligą to jest tak jak z trochę twoją partnerką życiową. Okej. Tak, na początku jest ten etap zauroczenia, zakochania, bardzo takiej płomiennej emocji, relacji, a potem wraz z kolejnymi latami to zaczyna się wyciszać, dostrzegasz pewne braki. Stabilizuje się to. Stabilizuje się to i ja sądzę, że ja nauczyłem się z Ultraligą na przestrzeni tych sześciu lat współpracy, no właśnie żyć tak jak z takim partnerem życiowym. Na początku byłem mega zajarany, no po prostu... Płomienie. Płomienie. Mecz już polskiego e-sportu, wreszcie mamy profesjonalną ligę, mamy studio profesjonalne, jest ekstra, Złote Góry naobiecywane, tutaj chodzą nam ludzie z wodą, podają ją w studiu, mamy pięciu komentatorów na transmisji jednej, są goście, jest zajawka, a potem wiesz, okazuje się, że tak, tutaj ktoś gdzieś poleciał, nie wiadomo dlaczego, może wiadomo dlaczego, ale szkoda, że się z nim rozstajemy. Kolejne osoby, które odpowiadały w dużym stopniu za sukces Ultraligi gdzieś idą dalej, rozwijają się mocniej, ta ekipa zaczyna się wykruszać, nagle zmiana warunków, tutaj nagle jakiś downgrade, tutaj znowu się pojawia jakaś nadzieja, więc tak, sądzę, że nauczyłem się po prostu żyć w zgodzie z Ultraligą, kochać ją za te aspekty, za które ją pokochałem, ale też świadomie lokalizować te braki, które występują w Ultralice. Brak tych lanów na przestrzeni lat był chociażby taką decyzją, która teraz po czasie wydaje nam się być tak łatwa do zapobiegnięcia jej i taka kluczowa w perspektywie rozwoju tej społeczności esportowej. Z drugiej strony, jak się spojrzy na to z perspektywy Ultraligi, wykładasz tyle milionów na to studio i co, teraz masz go nie wykorzystywać? Bardzo paradoksalna decyzja, przed którą stała wtedy ekipa odpowiedzialna za Ultraligę. Jaki czas według Ciebie jest złotym momentem w polskim esporcie, jeśli chodzi o Lola? O Lola? No to zdecydowanie musi być Pokimania. Mam w głowie zwycięstwo AGO Rogue na EU Masters, mam w głowie Jankosa w finale, mam w głowie Pokimanie i te turnieje EMA Masters, ale jeżeli mam Ci powiedzieć, to był 2018 czy 2019 czy 2020 rok. No jest ciężko. Więc widzowie, moi drodzy, dlatego że jestem słaby z numerków i mam słabą pamięć, to przede wszystkim te zjawiska Pokimanii. To był taki moment, w którym wszyscy przez 24 czy 28 godzin żyli polskim esportem. T1 zmienia zdjęcie profilowe na Pukistyla. To było fenomenalne. Zabieg bardzo dobry. Wtedy trzeba było skapitalizować na tym, że Puki kurcze jedzie na rano i ludzie przychodzą. Zgadza się, ale niestety jest jak jest, możemy tak powiedzieć. Być w dwóch drużynach esportowych, to jest Infi w 2016 roku jako AP Carry oraz PolskaGurom w 2020 roku, tutaj byłeś chyba jako support wtedy. PolskaGurom? Tak. Wiesz co, mieliśmy Pukista, bo to w ogóle był taki event międzysezonowy organizowany przez LECA, gdzie każda nacja otrzymywała swoją drużynę składającą się z graczy, influencerów, może komentatorów. Właśnie pamiętam, że wtedy graliśmy z Jankosem, graliśmy z Pukistylem, bo tam chyba był taki wymóg, że dwóch profesjonalnych graczy plus resztę osób z Community albo z tego Staff Owner Talentu. Pamiętam, że był Mycha, pamiętam, że był TheFakeOne, pamiętam, że byłem ja. Właśnie jakoś tak wyszło, że kurczę, masz Pukistyla w drużynie i to co, będziesz grał na AD Carry? No nie, tak nie wolno. Jedną grę zagrałem na suporcie, albo może nawet i żadnej nie zagrałem na suporcie. Na League of Legends rzeczywiście mogę zostać przypisany do rodziny esporta. Byłeś przypisany do supporta? Chyba z tych meczów, które pamiętam, to Puki jednak grał na suporcie, bo on powiedział, nie, stary, weźmy swoim typowym stylu. No to, Maguire, daj spokój, Rabelka piknął na suporta, nie? I graliśmy w taki sposób. Mega dobrze wspominam ten event. Pamiętam, że byłem zaproszony na wywiad, czy tam kogoś musieliśmy wysłać na wywiad po meczowy, po wygranym meczu, który przeprowadzał Quickshot, który przez bardzo długi czas był takim moim goatem i dolem komentatorskim, więc miałem okazję z nim pogadać. Ale to już było dla zabawy, to już był taki event, w którym ja sobie pograłem, no bo to była akcja community. Wcześniej ten Infinity Esports, o którym mówisz, to Blue 45, Warsi, Mikoszida i kto był na ciągli? Chyba Hezu. Też ciekawy projekt, bo Warsi przez długi czas grał na ultraligowym podwórku. Chyba nadal też gra, nie wiem w sumie, co się z Warsim dzieje. Nie wiem, co się dzieje z moim starym kumplem z drużyny. Blue 45, też przecież ultraliga, to przede wszystkim poletko, na którym Maciek występował. Mikoszida, szkoda, że zakończył tu swoją karierę esportową, bo też był graczem obiecującym, trwa na zwezda, przez kilku takich mecenasów esportowych, jeżeli chodzi o rolę trenerów czy graczy. Wspominany za swoich czasów jako obiecujący zawodnik, no niestety tam pokrzyżowały mu plany, gdzieś tam osobiste powody. Mam nadzieję, że u Mikoszida jest wszystko w porządku, bo to był naprawdę spoko gość. No i tworzyliśmy taki zespół, pojechaliśmy na jednego, drugiego LAN-a. To jeszcze były takie momenty tego esportu polskiego w powiakach. Dopiero się tworzyły te struktury ESL Mistrzostw Polski, czy Polskiej Ligi Esportowej i tych przystanków, które oni mieli. A powiedz mi, jeżeli chodzi o te drużyny, to ty traktowałeś je jako for fun, czy coś bardziej na poważnie? Nie, zanim zostałem komentatorem, to wszystkie te drużyny dla mnie były na poważnie. Ja wtedy myślałem, że zostanę esportowcem. Jakby to było takie trochę moje marzenie. Widziałem Reklesa, który grał na tej największej scenie. Widziałem Stixxaya. Też chciałem. Też chciałem. Ten sen esportowy. Ale słuchaj, ja byłem taki delusional. Mówię, że ja jestem w jamencie jeden, ale jakbyś mnie wrzucił do lobby z Challengerami, to bym wystał, bo naprawdę nie ma różnicy. To jest po prostu sukcesja tego, że jestem hard stack i tutaj jest takie elo. Nie da się z niego wyjść, więc byłem kompletnie delusional. Potem dostawałem bęcki na tych turniejach. Nadal mam czasem w głowie taką nieśmiałą myśl, że pod dobrymi skrzydłami albo z takim podejściem, jakie mam teraz w życiu, z tym doświadczeniem, z tym mentalem, gdybym się przeniósł te sześć lat w plecy z tym know-how, które mam teraz i bym wiedział, jak zaplanować tę swoją drogę esportową, to mógłbym wyjść na ludzi, to mógłbym grać w jakimś LFL-u albo może i kiedyś bym do jakiegoś LECA na jeden sezonik wbił. Ale to jest tylko taka cicha myśl, którą bardzo skutecznie tłumię i duszę w swojej głowie, żeby mi nie zaprzącała umysł. Czasu nie cofniemy. Wisły kijem nie zawrócimy. A chciałoby się. To jest takie marzenie. Każdy ma takie marzenie. Jeżeli gra w gry komputerowe i zobaczy jakiś turniej profesjonalny, to takie mówi, no ja też kiedyś taki będę. Nie wiem, czy każdy, ale ja od dziecka byłem bardzo osobą nastawioną na rywalizację. Uwielbiałem brać wszystko na poważnie. U mnie gry komputerowe od dziecka, można by tak powiedzieć. Gry komputerowe tak, ale ja na przykład byłem bardzo mocno związany ze sportem tradycyjnym. Piłka nożna, to latałem w starszym roczniku, to grałem w reprezentacji Mazowsza, to brałem udział w jakichś try-outach dla szkółki Barcelony, jak dopiero stawała ta szkoła Barcelona w Warszawie. Tenis tak samo. Jeździłem na wyjazdy, jeździłem na turnieje, jeździłem na treningi. Wygrywałem, było świetnie, przegrywałem, połamałem rakiety. Ja byłem tego typu człowiekiem. I nadal czasem ten mój temperament się ukaże. Jak ktoś mnie zaodklejuje na topie, to potrafi walnąć ręką w stolik. Więc jak myślę o e-sporcie i myślę o tych latach, gdy jeszcze próbowałem, nawet jakiś kurcze lan, słuchaj pamiętam w G... Ja cię kręcę. Pamiętam, że grałem lano na Podlasiu w drużynie z czekoladem. I graliśmy przeciwko takiemu chłopaczkowi, który się nazywał Eisner. Szkoda, że on gdzieś tam dalej nie poprowadził swojej kariery. Widziałem na przestrzeni ostatnich lat, że się przebijał tam czy tam. W każdym razie to był pierwszy lano, w którym wygrałem prawdziwe pieniądze. 500 zł dostałem w pięciu stuzłotowych banknotach. Ale podczas samego lana, jak underperformowałem, to serce podchodziło pod gardło, gula w gardle. Bo ja widzę, że czekolad się po prostu obok mnie kipi ze złości, że ja dostaję first picka, moją ulubioną Caitlyn i dostaję wpierdziel od jakiejś Aszki 14-letniej. I po prostu czekolad mówi w następnych, że wybieracie mnie, a ja was biorę na plecy, a ty Magwajew dla szaszków rzucasz strzały. A z kolei jak wygrywasz, to najlepsze uczucie na świecie. Jakby zupełnie nic nie istnieje, tylko to, że wygrałeś, lecisz do wywiadu, gadasz z tym hostem. Pamiętam, że z Sylwanym miałem właśnie na darzenie taki wywiadzik po wygranym lanie. Tego mi brakuje. Czasem mam takie marzenia senne, że kurczę, jednego dnia chciałbym wejść na tę scenę i po prostu zagrać przed tą masą ludzką. Poczuć te emocje, wygrać to. To jest taka natura moja. Powiem tak, że dwa lata temu brałeś udział w streamie charytatywnym Esport dla Ukrainy. Czy uważasz, że takie inicjatywy są potrzebne esportowi? Oczywiście. Jak w ogóle ten projekt? Łezka staje w oku. Jestem z natury bardzo wrażliwą osobą. Może tego po sobie nie pokazuję, ale wydaje mi się, że na co dzień nie zdaję sobie sprawy z tego, jak mamy dobrze w życiu. Lubimy narzekać na to, że esporcie spóźniają się z pieniędzmi. Znowu coś się odwaliło w polskim Sejmie. Znowu zmiana władzy, znowu podwyżki, znowu jest drogo. Ja sam to robię. Kiedy byłem na zakupach, kupiłem dwie bułki grahamki, hot doga i zapłaciłem 100 zł. Tak było w wojnie Biedronka kontra Lidl. Kto jest lepszy? Ale tutaj pod tym względem ty brałeś udział, to w razie występowałeś jako... Robiłeś parodię tego. Parodię Tomu Mira. Miłość, miłość Zakopane. Dobrze wspominam. Mam taką artystyczną duszę. Może dlatego ona się gdzieś trochę zazabiała z tym, że jestem raczej wrażliwym człowiekiem na co dzień. Czasem potrafię... Na przykład nie potrafię obejrzeć Trylogii Władcy Pierścieni, żeby się nie rozberzeć na końcu. Czasem się śmiejemy z dziewczyną, że wyświetlą nam jakąś reklamę ze Smutnym Pieckiem i będziemy wycierali łzy po prostu z siebie nawzajem. Ale tak, wracając do tego słowa Mira. Ja zawsze lubiłem się wykłupiać. Jestem ogólnie... Już nie jestem, ale byłem harcerzem przez długi czas. I tam po prostu była masa przebierania się. Szczególnie, że ja służyłem w tym pionie zuchowym. Więc na co dzień obcowałem z dzieciakami 7-11 lat. Tam byłem znany jako Drówziółko. I tam robiliśmy po prostu wszelkiego rodzaju różne fabuły. Nie wiem, czy pamiętasz taką kreskówkę polską z Smokiem Wawelskim i z Kucharzem Bartolinim? Tak, kojarzę. Chyba tak. No to wiesz, jeden wyjazd i tak. Ja się przebierałem za tego... Tam był jeszcze taki shady charakter. On był taki cały w czarnej pelerynie z czarą twarzą. No i nasz wódz, że tak powiem, głównoprzewodzący całej gromadzie zuchowej właśnie za Kucharza się przebierał. Więc miał, wiesz, tę typową czapkę Kucharz. Miał fartuch. Mieliśmy z kolei drugiego kolegę, który się za Smoka Wawelskiego przebierał. I tak lataliśmy przez dwa tygodnie na obozie. Więc jak ja miałem możliwość przebrać się za kogoś i zrobić parodię Sławomira, to stwierdziłem, cholera, ja robię takie rzeczy na co dzień, albo chciałbym robić takie rzeczy na co dzień, a jak jeszcze dodatkowo możemy się przyczynić jakiejś szczytnej sprawie, to mega. Jakby nie musicie mnie dwa razy pytać. Z tego streama jeszcze był ciekawy moment, gdzie z Hilvanem chyba robił się kołka. Też chyba była taka sytuacja. No, on chyba tam przywalił nawet w jakieś światło styliczne, nie? Tak, tak. Przychodzi producent, przychodzi Bryk i mówi, kurde, Hilvan, nie mamy na to odszkodowania, czy tam ubezpieczenia dla ciebie, nie? Bo to też zabawne. Widzisz, to jest jeden taki aspekt pracy telewizyjnej, komentatorskiej, że zawsze jak byliśmy podpinani tak zwanymi countrymanami, to jest taki mikrofon, który za ucho ci zakładają i to jest taka malutka pchełka, która jest u twoich ust. Ciągną ci wszelkie kable pod koszulą za plecami i na pasku to zostawia. No i zwyczajnie się kończy transmisja i już też idź do domu albo już też idź na dół, ale jesteś podpięty, więc co my robiliśmy? No to ściągamy tutaj taśmę, tutaj ten mikrofonik, tutaj z tyłu odpinamy. Przychodzą do nas osoby techniczne i mówią, panowie, to to kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jak wy tutaj coś wykręcicie, jak wam to spadnie, jak wy to rozwalicie, no to słabo. Bo my jesteśmy technicznymi, którzy są na to ubezpieczeni, którzy jak to rozwalą, to się nic nie stanie, bo kupimy drugi taki sam za kwotę ubezpieczenia. A jak wy coś zrobicie, no to już jest to wasza odpowiedzialność. Od tamtego momentu rączki przy sobie. Ja nie ryzykuję takich rzeczy. Masz kanał na YouTubie i na Twitchu. I powiedz mi, dlaczego zrezygnowałeś z wyprowadzenia ich, pomimo że tutaj na Twitchu masz dość sporo followersów i masz nawet partnera na Twitchu. Czemu zrezygnowałeś z prowadzenia tych dwóch kanałów? Nie masz czasu? Nie, to chyba nie dla mnie. Dużo jest takich elementów składowych, którymi ja sobie to lubię trochę uargumentować i znaleźć wymówkę. A, bo mój komputer już 6,5 roku ma, więc jak odpalam ligę bez streama, to mi prawie 100 stopni pali naprawdę. A, bo ja się tu komentuję i nie zawsze mogę odpalić regularnie, a w streamowaniu regularność jest kluczowa. No tak, ale chyba finalnie to co się zmieniło w moim podejściu do streamowania, kiedyś przede wszystkim taka motywacja do streamowania, którą miałem na początku i gdy to działało, to mnie pchało do przodu. To fakt, że wchodzę na streama, odpalam, solo kolejkę, ludzie przychodzą i mówią wow, McVieier z Mastera, dzisiaj wbijamy 150 LP, a może 200 i patrzę, o tutaj zrobię taki poradnik albo coś powiem takiego i nagle mam 200, 250, 300 widzów. Dla mnie najważniejsze było to, żeby kręcić liczby i żeby być popularnym. Teraz jakbym robił streamy, to sądzę, że one by zupełnie inaczej wyglądały. Przede wszystkim nie przejmowałbym się, czy siedzi u mnie 50 osób, czy 150. Wiadomo, jakby było 300, to by była dopaminka do mózgu, że o, 300 osób zainteresowało. Fajnie, fajnie. Ale wiesz, dla mnie to wszystko kręciło się dookoła tego, że jak ja mam zrobić więcej kasy z tego, jak ja mam więcej widzów na to zaprosić. I wydaje mi się, że takie podejście po prostu wykańcza streamera, bo zrobisz tak przez 2-3 miesiące, nie zobaczysz żadnego profitu, nie zobaczysz żadnego rozwoju. Jest niechęć jeszcze. I po prostu odpalasz kolejnego streama i nie chcesz streamować, bo dzisiaj nie dostanę suba, czy nie dostanę czegoś. Tak, tak, tak. Ja nie wykluczam, że kiedyś wrócę do streamowania, ale sądzę, że na pewno musi się zmienić moja sytuacja życiowa, żebym mógł to robić tak na pełnym luzie, na takim dobrym mental space, że ja sobie wpalę Lola, żeby pograć kilka rankedów i ja może będę miał teraz Diament 2 i może będę streamował do 30 osób, ale ja tam wejdę, żeby z nimi porozmawiać, żeby się podzielić jakimiś informacjami z mojego życia, żeby podjąć jakiś temat, który jest aktualnie nas gorący, tak, grzejący. No tak, zgadza się. A powiedz mi, jaką masz najwyższą, jaką rangę masz teraz w Lolu? Teraz jaką mam rangę w Lolu? D2? D2. Ale i na jakich serwerach? Na łeście. Wiesz co, już tak nie wykręcając się tutaj moim ego, które pewnie jest wywindowane, sądzę, że no spokojnie bym wbił Mastera na łeście. Jakby daj mi miesiąc, max. Ja wiem jak to się robi. Grasz dwoma czempionami, które są mocne w mecie, nie słuchasz muzyki, nie gadasz z nikim podczas meczu, wyciszasz się na czacie, skupiasz się na własnym gameplayu i to ci wystarczy, żeby wbić Mastera. W sensie z takimi umiejętnościami, które nawet ja posiadam. Nie mówię, że są najlepsze na świecie, ale jestem całkiem niezły w gierki. Zawsze miałem ogar i to nie jest tylko League of Legends. Jak wchodziłem do CS-a, to wbiłem Globala, jak wchodziłem do Rainbow'a, to wbiłem najwyższą dywizję. Jak odpalałem sobie inne gry, w których jest system rankingowy, to zawsze aspirowałem do tych wyższych dywizji. I ja też konsumowałem takie materiały. O, teraz na przykład Helldiversi są popularne, z których gramy. I to jest mega fun, ale ja jestem tym typem gracza, który wejdzie i wpisze na YouTubie Meta Loadout Helldivers 2. Ja będę grał Railgunem przez 10 kolejnych gier, bo mnie nie interesuje, że fajnie się podpala Robalę dla posłów Lame Throwera. Bo dla mnie fun jest w tym, że ja coś zrobię szybciej, lepiej, mocniej od kogoś innego. Chociaż ostatnio Aramki z ekipą też były całkiem przyjemne. Właśnie, ewolucja, nie tylko Kabbalah. Mucham te kwiatki nie dlatego, żeby dostać za to puchar, tylko żeby poczuć ich zapach. To jest co innego teraz. Inny człowiek może by tak rzec. Inny człowiek z jednej strony. Jestem z tego zadowolony. Lubię kultywować w sobie tą stronę bardzo kompetentnie, bo to jest coś, co mnie jara i co zawsze mnie będzie jarać. To jest część mojej natury, której się nie pozbędę i której też nie chcę się pozbywać, bo w każdym aspekcie życia chociaż trochę powinieneś być kompetentny. Idziesz do pracy po to, żeby dobrze wykonać swoją robotę. Albo idziesz skomentować, żeby skomentować dobrze dla widzów, atrakcyjnie. To oznacza, że pewnie będziesz musiał się do tego przyłożyć i porywalizować z drugim komentatorem. Trochę każdy z nas jest narcyzem w tej kwestii. Ale nie chcę, żeby to jakoś dominowało elementy mojego życia, bo kiedyś to po prostu doprowadzało do tego, że wszystko albo nic. Jak wygrywam, to Cię nienawidzę. Jak wygrywam, to jesteś dla mnie nikim. Ja Ci powiem tak, że za miesiąc będziesz prawdziwy. Będziesz miał tego mastera na EOW. A to ja się mam już... Nie. Tak, tak. Jak już coś się rzekło, to trzeba teraz to, co się nawarzyło, to trzeba wypić. Więc za miesiąc będzie master. Dzisiaj mamy... 12 kwietnia mam mieć martwego. 12 kwietnia, tak zgadza się. Jakbyś zobaczył mój harmonogram na najbliższych dni, to byś wiedział, że nie będę miał dużo czasu. Więc jak się to rzekło, tak trzeba tego dokonać. Mnie teraz bardziej jarają takie wyzwania, które sobie stawiam, ale które nie są stricte związane z grami komputerowymi. Kiedyś wolałem mieć na przykład wysokie elo niż dobry sleep schedule albo zdrowo się odżywiać. Ostatnio bardzo dużo takich rzeczy związanych ze sportem się pojawiło. Nie z e-sportem, tylko z e-sportem. I to jest mega fajne. I sądzę, że w ogóle w e-sportowej społeczności jesteśmy coraz bardziej świadomi, że zdrowy tryb życia, że sportowy tryb życia jest po prostu cool. Wspomaga. I na pewno Bezzi jest w tej kwestii wielką inspiracją i mega dobrym ziomem, bo zdarzyło nam się wiele razy pójść wspólnie na siłownię, czy morsować, czy na jakiś wspólny wyjazd w góry go wyciągnąłem. Teraz Bezzi jedzie do tej Nowej Zelandii, do swoją rodziny odwiedzić. To mieliśmy przez chwilę taką myśl, że może ja wpadnę na biletach tych moich zmiszkowych na tydzień na Nową Zelandię do ciebie. W każdym razie jeszcze gdzieś tam przed sobą postawiłem sobie takie cele siłowniane, że chciałbym pewien pułap w tym roku osiągnąć z ciężarami, które dźwigam. Bo gdzieś tam nie jestem w pełni zadowolony ze swojej aktualnej formy fizycznej. Sądzę, że mam dużo większy potencjał w tej kwestii. I to jest dla mnie taka rywalizacja, którą teraz ja wyciągam, że wolałbym pograć w Lola, ale jednak wstanę i pójdę na tą siłownię. I targnę tym razem 5 kilo więcej. A oprócz tego nawet wyjść na squasha z chłopakami. Ostatnio w squasha cały czas pykam. Piłka nożna sportowa zapraszamy, bo cały czas nam brakuje ekipy. Gramy na Mokotowy, więc wszyscy, którzy usłyszą ten podcast, też jesteście zaproszeni. W niedzielę godziny 10-11 na ulicy Barcelońskiej pykamy w piłeczkę z Czarnym Piotrusiem, z Dave'em, z Devil Piotrem, z Bezim ostatnio. Naprawdę znajduje się mega dużo osób, które grają w piłkę. Trzeba na siebie uważać, bo tam... Kiedyś graliśmy i doszło do jakiejś stłuczki na boisku, która w ogóle zakończyła się z łamaną ręką. Może złą reklamę robię, ale tam jest ostra gra, panowie. Nie wiem, jakaś sauna, jakiś basen. Te wszystkie rzeczy są takie fajne i możemy jeść je jak stary dziad, bo już na przykład wolę zjeść sałatkę niż czekoladę. W czekoladzie się źle czuję, a w sałatce makro. Wiesz, jedną czy dwie tabliczki zjem. Chociaż jak ostatnio wchodziliśmy, wchodziłem gdzieś w góry na turbacz, to czekolada nas uratowała. Właśnie. Brakowało energii, więc czekolada leci. Ogólnie wspominałeś o Bezdiu. Bezdi jest wchodzącym w Full Focus. Chyba już nie ma tego programu, co? Nic, co ci powiem. Jak ja sprawdzałem do naszego podcastu, to sprawdzałem sobie kanał Full Focus i tak sprawdzając, to nic, co ci powiem. Nie wiem, jak to wygląda tutaj. Wydaje mi się, że Full Focus już przestał. Rok temu miałeś okazję być właśnie gościem tam w tym Full Focusie. Bardzo się zdenerwowałeś na to, że nie byłeś wybierany na pytanie, pomimo że byłeś jako pierwszy. Czekaj, bo to był jakiś Full Focus we dwójkę, tak? Tak. Był jeszcze z jeszcze jedną osobą. Wiesz, to w ogóle śmieszna historia. Ja do tego Full Focusa wjechałem. Dostałem zaproszenie pół godziny przed programem. Ja jestem mistrzem filowania takich rzeczy. Nie mam jakiejś wielkiej prezencji w social mediach, bo to też nie jest jakiś temat, który bardzo lubię całościowo. W każdym razie tak. Wojtek, dlatego że się lubimy, do mnie napisał Słuchaj Tomeczku, wyszła taka sytuacja, że nie przyjeżdża czy nie przychodzi do nas gość. Czy ty za niego zasubujesz Full Focus? A ja mówię, stary, 15 minut temu wstałem. Daj mi się jeszcze wykąpać i zjeść śniadanie i będę za te pół godziny. A co? A się zdenerwowałem, bo trzeba poddymić trochę na takich programach. Wiesz, jakbym przyszedł i po prostu siedział, bo nie miałem jakiegoś wielkiego emocjonalnego przywiązania do tego programu. Sam nie oglądam, bo ja w ogóle mało takich treści konsumuję w internecie. Więc wiesz, trochę też wchodzisz w taki tryb showmana. W ogóle dla komentatorów wspólny. Jak rozmawiasz pomiędzy mapami, to nagle z emocjami wchodzisz na poziom jeden, a jak jesteś na transmisji, to nagle jesteś na szósty. Dzień dobry, dzień dobry. Tak, ekspresja. Tak, ekspresja oczywiście. Przed wami fantastyczny podcast z gościem specjalnym, czyli mną. I wiecie, coś takiego możesz mi stawić. Innego, tak, ty masz rację. W latach pracy w branży to już naturalnie masz... Inaczej się bierze i się osoba prezentuje przed kamerą, a inaczej się osoba prezentuje przed tym, przed tutaj osobą. Prywatnie. Tak. Tak, to też jest inaczej. Kamera zmienia ludzi nieraz. Powiedz mi, skąd się wziął pomysł na adopcję psa schroniska? Słuchaj, jest tyle psów w schroniskach i w ogóle zwierząt w schroniskach, że... I my mamy możliwość im pomóc. Jakby ja nie rozumiem, jak można nie brać psa ze schroniska. Okej, czasem ktoś to uargumentuje, jakby szanuje jego wybór. Szanuje też to, że on sam zarządza finansami, ale czasem... Do mnie też trafiają jedne argumenty bardziej, inne mniej. Ktoś mi powie, okej, ja chcę mieć daną rasę, dlatego, że potrzebuję psa do tresury, który będzie pełnił określoną rolę w moim życiu, czy w moim przedsiębiorstwie, czy cokolwiek. A czasem ktoś ci powie, że ja zawsze chciałem mieć... Pieska? Ja zawsze chciałem mieć, wiesz, tego... Jak się nazywają te psy, takie z krótkimi nogami? Chihuahue? Nie, nie, te hot-dogi takie. Takie niskie i długie. Jamnik. Jamniki, okej. Jamnika miniaturkę z umaszczeniem czery i z oklepniętymi uszami. I jedziesz do hodowli, 14 tysięcy klepnięte, i masz takiego psa. Ale wiesz, często właśnie efektem hodowli są pseudohodowle, a efektem pseudohodowli jest masa psów, które mają problemy zdrowotne, które są... Jeżeli akurat w danym miocie nie zejdą, nie zostaną sprzedane, bo często psa chcesz kupić do określonego momentu jego życia, tak? Do czwartego tygodnia życia. Czy cokolwiek. Nie znam się na tym aż tak bardzo dobrze, żeby powiedzieć ci dokładne szczegóły. No to te psy są po prostu wywalane. Mój pies został znaleziony w środku lasu w kartonie. I mój pies absolutnie nie wygląda jak typowy kundel. I nie brałem go dlatego, że chcę mieć rasowego psa tylko za darmo ze schroniska. Tylko dlatego, że tych psów jest taka masa, że trudno jest nie znaleźć psów, które wyglądają jak rasowce w schroniskach. I my po prostu domyślamy się wraz z moją partnerką Olą, że to mógł być pies, który albo był efektem pseudohodowli, albo ktoś miał po prostu psa rasowego. Nie wiem. Na suszkę wskoczył inny pies i się nagle stało, że mamy pieski, tak? Więc dla mnie to po prostu było oczywiste. Chcę wziąć psa i z tyle psów w schroniskach, niech to będzie Labrador, niech to będzie Owczarek, niech to będzie Amstaff, niech to będzie tego psa ze schroniska. Bo to po prostu dla mnie jest taki ludzki odruch. To jest taka rzecz, którą się robi. Pomaga się innym ludziom. Nic cię to nie kosztuje. A taki pies, niezależnie od rasy, niezależnie od tego, czy za niego zapłaciłeś, czy jest w hodowli, czy nie, tak cię pokocha, jeżeli będziesz go do nas traktował. Ja też mam u ciebie w domu rodzinnym, u mnie też mam psa. Zaadoptowaliśmy właśnie psa ze schroniska. I powiem szczerze, że chyba bardziej szczęśliwe zwierzęcie, jak przyjeżdżam do domu, to nie widziałem nigdy. Nawet moje chomiki stosunkowo też biorą i też oddają w jakiś sposób to, że ja nimi się zajmuję. To na przykład jak przychodzę do domu, to zazwyczaj widzę pierwsze co to chomik wychodzący z swojego leża i witający mnie. I też, żeby to znowu jakoś nie wybrzmiało, nie hejtuję ludzi, którzy kupują sobie psy w hodowli. Ich życie, ich decyzja. To jest tylko kolejny element tego łańcucha związanego z hodowlą psów. Ale jeżeli ktoś ma psa z hodowli, a jeżeli ktoś ma psa adoptowanego, ja przybiję piątkę osobie, która ma psa adoptowanego. Bo żyjemy w takich czasach, że każdy ma prawo do decydowania o sobie i bardzo dobrze. I podejmowania decyzji we własnym życiu. Ale sądzę, że będąc w określonej sytuacji życiowej, w której możesz do kogoś wyciągnąć rękę, komuś pomóc, warto jest to zrobić. Nie wiem, ilu macie widzów, czy słuchaczy tego podcastu, nie chcę powiedzieć, że się teraz zleci chmara hejterów i powie, o Tomek, a co zrobiłeś dla nie wiem, dla biednych ludzi tu, dla ofiar powodzi, dla tego wszystkiego. Albo czy kupujesz w sieciówkach, albo czy segregujesz śmieci. Próbuję pomagać na tyle, na ile mogę. Dla mnie, zawsze chciałem mieć psa, marzyłem o tym i gdy myślałem o tym, że w przyszłości będę właścicielem psa, to nie dopuszczałem jakby innej opcji, niż tylko wziąć go ze schroniska. Ostatnio widziałem, że The Fake One też zaadaptował kolejnego kotka, też ze schroniska i to, że jeszcze wzięli taką kotkę, której nikt nie chciał, to sądzę, że jest znowu taki jakiś piękny gest, że często w schroniskach takie pieski, które właśnie są małe i trafiają, to one powiedzmy w dwa tygodnie z tego schroniska już są przekazywane dalej, a czasem trafiają takie starsze psy, których już nikt nie chce się zająć. Sądzę, że w przyszłości jak będę znowu na przykład pozwolą na to bardziej moje możliwości, no bo nie chcę brać kolejnego psa, mieszkając jeszcze w bloku, ale jak myślę, że w przyszłości będę miał dom i podwórko, no to wyobrażam sobie, że właśnie gdzieś chciałbym pomóc i przygarnąć kolejnego takiego pieska. To tylko jest kropla w morzu potrze, dla tych wszystkich bezdomnych, albo zwierząt w schroniskach, ale jakby czuję, że to jest... Ale kropla do kropli będzie swego jezioro. Tak, jakby każdy wziął takiego pieska, to nagle by schroniska były, wiesz, puste. No właśnie, zgadzam się. A bardzo. No wiesz, sikają Ci na kanapę i tak, ja mam psa demona, ale kurczę, to mój demon. No właśnie. Poćwiczyć. Poćwicz. Kurczę. Trudno jest... To jest temat, który już poruszaliśmy i mam wrażenie, że on jest na tyle delikatny, że może zostać trochę, nie wiem, źle odebrany, źle zinterpretowany. Potrzeba mieć taką mentalność i jest tym koksem i chce się tam wbić i tam jest moje miejsce, ale nie powinno się tego robić w taki chamski sposób. Nie powinno się w tym samym momencie, w tym procesie palić sobie mostów i być przy okazji chamem. Więc sądzę, że na pewno taka mentalność będzie bardzo przydatna, jeżeli mówimy o pracy komentatora. Ogólnie o tym obszarze influencersko- Nie chcę włączyć influencerskiego i komentatorskiego świata, ale jakby wiecie, jeżeli chcecie być w jakimś stopniu osobą publiczną albo pełnić taką rolę, w której jednak ten aspekt publiczny jest warty, no to trzeba dawać o sobie znać. Trzeba być widocznym dla społeczności, dla innych komentatorów, dla innych osób z branży. No i przede wszystkim trzeba być dobrym w fachu, który się robi. Też wychodzę z takiego założenia, że jak wykonujesz swoją pracę, to trzeba ją dobrze zrobić. Z racją. Wolę komentatora, który... Nie lubię takich komentatorów, którzy się tylko wbili na komentatorkę, bo mają zasięgi, bo są streamerami, bo coś tamto, a nie przykładają się do fachu komentatorskiego, nie? Bo po prostu to jest dla mnie takie nieautentyczne. To jest nieprawdziwe, więc... Rozumiem. Co cię zamięciło, żeby podjąć drugie studia? Bo już jedne studia ukończyłeś i to byłam... Skończyłem licencja, teraz poszedłem na magisterkę, więc... Tylko to są dwa różne kierunki. Tak, tak. Pierwsze studia... Poszedłem na studia zaoczne, bo stwierdziłem, że e-sport jest dla mnie nadal najważniejszy w życiu i nie chcę sobie e-sportowych możliwości redukować ze względu na potencjalne komplikacje ze studiami, gdybym miał je realizować w formule dziennej. Czego finalnie żałuję. Sądzę, że nie ma sensu przekładać edukacji, czy jakiejś takiej sensownej pracy poniżej e-sportu. Jakby... Nie wiem, czy jakbym mógł zmienić swoje decyzje życiowe, to bym je zmienił. Pewnie nie. Pewnie zostawiałbym takie same. Bo jednak to one podyktowały to, jaką osobą jestem teraz. Ale... Dlatego też świadomie podejąłem decyzję pół roku temu, czy te siedem miesięcy temu, że chcę pójść na studia i przeżyć, jakby doświadczyć tego studenckiego życia. No bo moje studia zaoczne, to wiesz, mieliśmy dziesięć godzin zajęć. Co drugi weekend od ósmej do dziewiętnastej. Jeszcze one były zdalnie i były jeszcze w pandemii. Więc to było tragiczne. Ja widziałem przez dwa lata większość swoich kolegów z uczelni przez kamerki. Egzaminy mieliśmy robione w domach, więc wiesz, jak one wyglądały. Wspólny Google Doc, każdy się wymienia odpowiedziami. Dużo fajnych rzeczy się nauczyłem i to na pewno był taki kierunek, który mnie osobiście interesował, bo to była filologia angielska. Zarówno kulturowo, jak i językowo. No ale finalnie to nie jest kierunek, który będzie jakiś niezwykle użyteczny. Teraz każdy mówi po angielsku, więc to, czy ja mówię trochę lepiej, albo czy wiem, czym jest dropping R, a Ty nie wiesz, to nie ma żadnego znaczenia w takim biznesowym kręgu. Przynajmniej ja jeszcze nie doszedłem do takiego momentu, żeby ktoś mi powiedział, Pan ma licencjat z filologii angielskiej, proszę bardzo, zapraszamy do nas. A Ty nie, bo Ty masz tylko licencjat z polskiego. Miałeś też okazję na TikToku mówić o dzienniczku z komentatora i znalazłem jedno takie słowo, bardzo ciekawe. Kurwa, Turan, kiedy używasz tego słowa? Nie używasz, bo ono nie ma żadnego przełożenia. Komentowanie, wiesz co, to jest w ogóle słowo, które pojawiło się po raz pierwszy w naszym słowniku, czy w naszym obiegu komentatorskim. Źródłem tego pomysłu był mycha, jeżeli się nie mylę. A kurwa, Tura to jest pastorał, to jest taka zakrzywiona laska biskupia. Więc jak my kiedyś próbowaliśmy użyć tego słowa, żeby określić jakąś tam parabolę, czy zakrzywienie danego skillshota, zupełnie było to nie na miejscu. Dlaczego to powiedzieliśmy? Bo haha, kurwa, Tura, w telewizji takie rzeczy mówią, ale to przecież prawdziwe słowo, nie możecie u OKIC czy tam Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie możecie nam nałożyć przecież za to kary, bo to prawdziwe słowo jest w SJP, w Słowniku Języka Polskiego. Ale przykładowo w skillu Diany może by było tego użyć? No nie wiem, bo to nadal jest zakrzywiona laska biskupa, jakbyś, nie wiem, jakby była skórka do Lili, papież Lilia, no to może ona miałaby taką laskę, więc wydaje mi się, że z tej definicji, którą ja przynajmniej znam, bo moglibyśmy ją doczytać, to nie na miejscu jest używanie takiego słowa, tylko ze względu na to, że ono fałszywie opisuje ten efekt, czy to zjawisko, które jest na naszych ekranach. Rozumiem. My sobie teraz weźmiemy i zakończymy nasz program. Ty dostaniesz minutę na to, żeby tutaj kogoś pozdrowić albo coś powiedzieć. No dobra. Akurat wymieniamy. Czemu? Wymieniamy telefon, bo pamięć się skończyła. Ja to wiem, co wziąć i tego i kupić. Witarka. Witarka. Godzinny. Nie wiem, ile normalnie robicie. Ostatnio mieliśmy z Pawłem Krzyżkiem, to było 48 minut i godzinę... Pomyśleliśmy tematy. Tylko tłumaczył rzeczy. Dosłownie. Cieszę się na papież Lilia. Papież Lilia. To będzie na zakończeniu. Super. Świetnie. Trzeba będzie skończeniem. Dobra. To my sobie zakończymy teraz nasz odcinek. Będziesz miał minutę na to, żeby tutaj kogoś pozdrowić albo coś powiedzieć od Ciebie. Proszę bardzo. Kamera jest Twoja. Okej. Na pewno chciałbym pozdrowić całą moją rodzinkę. Wiem, że nie oglądacie. Mojego dziadka. Chciałem pozdrowić moją dziewczynę. Chciałem pozdrowić mojego pieska, ale też wszystkie osoby ze sportu, które miałem okazję na przestrzeni tych lat poznać. Cała ekipa Ultraligi. Wszystkich komentatorów. Wielu mentorów, którzy mogli pojawić się na mojej drodze. Wszystkich widzów. Wszystkich gdzieś tam fanów. Osoby ze społeczności, które miałem okazję poznać, z którymi miałem okazję się przeciąć, bo to jest fajne wiedzieć, że coś to się robi. Są tego również i odbiorcy. Całą ekipę tutaj z podcastu. Dzięki Panowie za zaproszenie. Pozdrawiam wszystkich dobrych ludzi. Do zobaczenia. My też bardzo dziękujemy. Dzisiejszym gościem był Tomasz Magwajer. Filipiuk. Dziękuję Wam za oglądanie. No i oczywiście zapraszamy też na socjale podcastowe oraz do Magwajera oczywiście. I dziękuję Ci, że przybyłeś. Dzięki raz jeszcze. Do usłysząka. Cześć. Dzięki. Dzięki. Ale kurcze takie rzeczy wiesz wywlokłeś.