Details
Nothing to say, yet
Details
Nothing to say, yet
Comment
Nothing to say, yet
Laura tried to stop the bleeding from a wound on her arm. It's unclear how she got the injury. Miriam found a dead body on a nearby boat and saw Laura there too. Miriam found a key covered in blood and recognized it as Laura's. Carla's nephew was found dead on a boat. Carla and Theo didn't know he lived there. Carla stayed the night at Theo's house. The police are investigating the murder and asked Carla and Theo questions. Theo saw a bloodied girl walking near the canal. The police gave them their contact information. Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy. W poprzednim czytaniu, czyli w rozdziale pierwszym poznaliśmy Laurę, która próbowała zatamować wypływ krwi z rany na ramieniu. Pamiętacie jak to przebiegało, ale na wszelki wypadek przypomnę o tym, że tajemnicza dosyć sprawa się rozpoczęła. Ona była ranna po jakimś wydarzeniu, ale nie do końca wiadomo z jakiego powodu ta rana jej się przytrafiła. Próbowała też rozmawiać ze swoim ojcem, ale niestety jej prawdopodobnie macocha, czyli przypuszczalnie druga żona jej ojca, nie bardzo przed nią lubiana, była przeciwna spotkaniu, które prosiła swojego ojca. To było w pierwszym rozdziale. W drugim rozdziale pojawiła się druga osoba, ciekawe to, nie Laura tym razem, tylko Miriam. Ta Miriam, mieszkając na barce, odnalazła w sąsiedniej barce zbłoki jakiegoś młodego mężczyzny. To wszystko się zaczyna bardzo komplikować. Ten młody mężczyzna nie był jej całkiem obcy. Obserwowała go od jakiegoś czasu, ale śledczym, którzy przeprowadzali z nią dochodzenie, nie powiedziała wszystkiego, co wie na ten temat, na temat tego pana, który został zamordowany. Jak również nie powiedziała wszystkiego na temat osoby, która go odwiedzała i właśnie tą osobą była Laura. Znalazła przy zbłokach kluczyk, który był umarzany we krwi, ale ten kluczyk widziała wcześniej przy spodniach tej Laury. No i wszystko tutaj zaczyna się zazębiać. Zobaczymy, jak się dalej sprawy potoczą, bo Miriam ma jakąś tajemnicę i będzie chciała coś dla siebie przez tę sytuację ugrać, można powiedzieć. Rozdział trzeci Podniosła wzroki, uważnie rozejrzała się po pokoju, ale nigdzie nie dostrzegła telefonu. Nie wiem, gdzie jest, nie wiem, gdzie go został. Trzyma go pani w ręce, pani Mejerson. Przerwała jej delikatnie policjantka z wydziału kryminalnego. Ma pani telefon w ręce. Carla spuściła wzroki, przekonała się, że rzeczywiście kłóczowo ściska komórkę w gwałtownie trzęsącej się dłoni. Pokręciła głową i podała telefon śledczej. Chyba tracę zmysły jęknęła. Kobieta wygięła usta na miastce uśmiechu i na chwilę położyła dłoń na ramieniu Carli. Wzięła komórkę i wyszła na zewnątrz, by zadzwonić. Drugi śledczy, inspektor Becker, odkrząknął. Jeśli dobrze zrozumiałem, matka Daniela nie żyje, tak? Carla przyteknęła ruchem głowy. Od sześciu, nie, od ośmiu tygodni powiedziała. Patrząc na brwi policjanta, które wystrzeliły w górę i dotarłyby chyba do linii włosów, gdyby je jeszcze miał. Moja siostra upadła w domu, wyjaśniła. To nie było, to był wypadek. A czy ma pani jakieś namiary na ojca Daniela? Carla pokręciła głową. Niestety nie, on mieszka w Stanach Zjednoczonych. Przeprowadził się tam dawno temu. Nie interesuje się życiem Daniela. Syn nigdy go nie obchodził. Chłopak miał, głos Carli się złamał. Odetchnęła głęboko, powoli wypuszczając powietrze. Daniel miał tylko Angelę i mnie. Becker pokiwał głową bez słowa. Sztywny, jakby kij połknął, stał przed kominkiem, czekając, aż Carla weźmie się w garść. Pani mieszka tu od niedawna, zapytał po przerwie, którą Carla odebrała jako wyraz szacunku. Spojrzała na niego, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. Wycelował długi palec wskazujący w pudła stojąca na podłodze jadalni oraz w oparte o ścianę obrazy. Głośno wytarła nos. Od blisko sześciu lat zamierzam powiesić te obrazy. Odpadła. Kiedyś w końcu się sprężą i załatwią odpowiednie haki. A te pudła są z domu mojej siostry. Wie pan, listy, fotografie, rzeczy, których nie chciałam się pozbywać. Becker skinął głowę, splut ręce na piersi, przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale powstrzymało go trzaśnięcie drzwi frontowych. Carla podskoczyła. Do pokoju wbiegła śledcza postronkowa Halmers i przepraszająco schyliła głową. Pan Meyerson już idzie. Powiedział, że niedługo będzie. Mieszka pięć minut drogi stąd, rzekła Carla. Przy Nell Road. Wie pani, gdzie to jest? W latach sześćdziesiątych mieszkał tam Joe Orton. No ten dramatopisarz. To tam został zabity. Zdaje się, że zatłuczony młotkiem, a może zaćgany. Śledcze patrzyli na nią beznamiętnie. Ale to nie odbiegłam od tematu, rzuciła Carla. Przez krótką, koszmarną chwilę obawiała się, że lada moment parskim śmiechem. Po co w ogóle o tym wspominała? Co ją podkusiło, żeby mówić o Joem Ortonie i ludziach zatłuczonych na śmierć? Rzeczywiście straciła zmysły. A jednak wydawało się, że śledczy albo nie zwrócili na to uwagi, albo mieli to gdzieś. A może wszyscy zachowują się jako bunkani, dowiadując się, że ktoś z ich rodziny został zamordowany. Kiedy widziała pani siostrzeńca po raz ostatni, proszę pani, spytał Becker. Carla miała kompletną pustkę w głowie. Ja, rany boskie, widziałam go w domu Angeli, mojej siostry. To niedaleko stąd, dwadzieścia minut piechotą. Po drugiej stronie kanału, przy Howard's Place. Porządkowałam akurat jej rzeczy, a Daniel wpadł zabrać jakieś szpargały. Nie mieszkał tam od wieków, ale w dawnej sypialni wciąż miał swoje rzeczy, głównie szkicowniki. Był całkiem zdolnym grafikiem. Rysował komiksy, wiecie, historie rysunkowe. Wzdrygnęła się udruchowo, czyli że to było tydzień temu, dwa tygodnie. Jezu, nie pamiętam, w głowie mam kompletną sieczkę. Ja, zamierzała palcami, zmierzwiła palcami krótkie włosy. Proszę się tym nie przejmować, pani Meyerson. Absolutnie, rzekła uspokajająco Halmers. Takie szczegóły poda pani nam później. A więc jak długo on mieszkał na tej barce, spytał Becker. Rozległ się donośny stuk od koładki do drzwi. Carla znów podskoczyła. Theo wyszeptała, zrywając się z kanapy. Bogu dzięki. Halmers dotarła do drzwi przed nią i wpuściła gościa do holu. Theo był czerwony na twarzy i zlany potem. Chryste, panie, ce, rzucił chwytając Carlę w objęcie i przyciskając ją mocno do siebie. Co się stało? Na litość boską. Policjanci po raz kolejny opowiedzieli całą historię. Otóż tego dnia rano na barce zatumowanej w Regenskana na wysokości The Boulevard Road znaleziono zwłoki siostrzeńca Cardi Daniela Sutherlanda. Który zginął od wielokrotnych pchnięć ostrym narzędziem. Zabójstwa najprawdopodobniej nie dokonano nie później niż 24 godziny i nie wcześniej niż 36 godzin od odkrycia ciała. Ale wkrótce będzie można zawęzić ten przedział czasowy. Wypytywano ich o pracę i znajomych Daniela, ale także o to, czy miał kłopoty finansowe i czy zażywał narkotyki. Nie wiedzieli. Nie byliście specjalnie zżyci? Podsunęła kalmacz. Ja go ledwo znałem od par Theo. Siedział obok Carli i pocierał czubek głowy palcem wskazującym, jak zawsze, kiedy się czymś niepokoił. A pani? Nie, nie byliśmy zżyci. Ja, no cóż, rzadko widziałyśmy się z siostrą. Rozumiecie? Mimo, że mieszkam tuż po drugiej stronie kanału, wtrąciła Halmers. Owszem, Carla pokręciła głową. My już od bardzo dawna nie spędzałam czasu z Danielem. Na dobrą sprawę wcale. Odkąd przestał być małym chłopcem? Jak mówiłam, zobaczyłam go ponownie po śmierci siostry. On przez jakiś czas mieszkał za granicą. Chyba w Hiszpanii. A kiedy się przeniósł na łódź? spytał Baker. Carla zacisnęła usta i pokręciła głową. Nie wiem. Odparłam. Naprawdę. W ogóle nie mieliśmy pojęcia, że tam mieszkał. Włączył się Theo. Baker zmierzył go przeciągłym spojrzeniem. A przecież pański dom jest tak blisko. Przy Noel Road. Zgadza się? Czyli ile? Góra półtora kilometra od jego barki. Theo wzruszył ramionami i potarczało. Skóra poniżej linii włosów mocno się zaróżobiła. Wyglądał jakby za długo przebywał na słońcu. Całkiem możliwe. Ale nie miałem pojęcia, że on tam mieszka. Śledczy porozumieli się wzrokiem. A pani, pani Meyerson? Baker spojrzał na Carlę. Pokręciła głową. Ja również nie miałem pojęcia. Odparła cicho. Policjanci milczeli. Trwało to przez dłuższy czas. Carla wyobrażała sobie, że czekali, żeby coś dodała. On albo Theo. Jej mąż, jej były mąż stanął na wysokości zadania. Mówiliście o 24 godzinach. Zgadza się? Że minęło co najmniej 24 godziny i nie więcej niż 36 godzin. Halmers przytknęła ruchem głowy. Szacujemy, że śmierć nastąpiła między ósmą wieczorem w piątek a ósmą rano w sobotę. Aha. Theo znowu pocierał głowę, wyglądając przez okno. Coś się panu przypomniało, panie Meyerson? Widziałem dziewczynę, oznajmił Theo. W sobotę rano. Wcześniej, gdzieś tak koło szóstej. Szła ścieżką nad kanałem. Mijała akurat mój dom. Kiedy ją zobaczyłem, stałem w swojej pracowni, a zapamiętałem, bo była we krwi. Miała zakrwawioną twarz i chyba ubranie. Nie ociekała krwią. Co to, to nie, ale miała na sobie plamy krwi. Carla z niedowierzaniem wlepiła w niego wzrok. O czym ty mówisz? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Bo spałaś, wyjaśnił Theo. Stałem, żeby zaparzyć kawę. I poszedłem do pracowni po papierosy. Zobaczyłem ją przez okno. Była młoda. Moim zdaniem niewiele po dwudziestce. I szła ścieżką. Kulała. A może się zatracała. Pomyślałem, że jest pijana. W sumie, w sumie nie przejmowałem się tym. Bo przecież w Londynie roi się od dziwnych, pijanych osobników. Prawda? O tej porze często widać ludzi wracających do domu. Zakrwawionych? Wtrącił Baker. No, chyba nie. Zakrwawionych raczej się nie widuje. Właśnie dlatego ją zapamiętałem. Pomyślałem, że się przewróciła. Albo wdała w bójkę. Uznałem więc. Ale dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Przerwała mu Carla. Bo spałaś, Theo. Nie uważam, żeby pani Meyerson spała w pańskim domu. Wtrąciła się Halmers marsząc czoło. Czy dobrze zrozumiałam? Została pani na noc u pana Meyersona? Carla wolno podniosła głowę. Widać było, że jest skonsternowana. W piątek byliśmy umówieni na kolację. A potem zostałam na noc. Jesteśmy wprawdzie w separacji. Ale nasz związek bynajmniej nie wygasł. Zrozumcie. My często... Theo, ich to nie obchodzi. Przerwała mu Carla tak ostro, że aż się skrzywił. Przycisnęła do nosa chusteczkę higieniczną. Przepraszam, bardzo przepraszam. Ale to nie ma znaczenia, prawda? Nigdy nie wiadomo, co się okaże ważne. Odparł Becker zagadkowo i skierował się do wyjścia. Wręczył im służbowe wizytówki. Powiedział Theo coś o formalnej identyfikacji ciała, o związkach rodzinnych i że będą w kontakcie. Theo pokiwał głową, skierował wizytówkę do kieszeni spodni i uścisnął śledczemu dłoń. Jak się dowiedzieliście, zapytała nagle Carla. To znaczy, kto wam zgłosił? Kto odkrył z uwoki? Halmers spojrzała na swojego szefa, a potem na Carle. Znalazła go pewna kobieta, odparła. Kobieta? Powtórzył Theo. Młoda, szczupła? Bo przyszła mi na myśl ta, którą widziałem, ta zakrwawiona. Może to ona? Nie, ta kobieta mieszkała na innej barce i nie jest młoda, raczej w średnim wieku. Zauważyła, że od jakiegoś czasu na barce nic się nie dzieje, więc zajrzała tam, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. A więc nic nie widziała? spytał Theo. Przeciwnie, bardzo nam pomogła, rzekł Baker. Jest niezwykle spostrzegawcza. To dobrze, mruknął Theo, pocierając szubę głowy. Bardzo dobrze. Ta pani nazywa się Louise, zadał Baker. Na co Halmers prostowała? Właśnie przy tak nowej kerkala zobaczyła, jak krew odpływa z twarzy Theo, gdy śledczy dorzucił panna Miriam Louise. To jest koniec trzeciego rozdziału. Tutaj się dzieją rzeczy, dochodzenie. No i będzie niedługo czwarty rozdział. Zapraszam na czwarty rozdział z niedługo.