Home Page
cover of Grażka
00:00-01:17:48

Nothing to say, yet

Podcastspeechinsidesmall roombreathingfemale speech
1
Plays
0
Downloads
0
Shares

Transcription

Jak nie będzie błączało, to będę musiała wyjść po ciastrze jakoś, żeby tego mikrofon nie zlepał. Dobrze, nagrywa się. Ja będę co jakiś czas wstawać, uprzedzam cię, ale to tak każdy musi robić. Złośliwość rzeczy martwych jest taka, że czasami się, wiesz, to dzieje. Ale to, no, jak ty wstajesz, prawda, to mam cały czas patrzeć w telefon, nie? Ale co chcesz? Ja to będę wciąż, ty się w ogóle tym nie wstydzisz. Grażka, to jest, wiesz, sama przyjemność tutaj to przebywanie ze mną. Czemu ty się tak stresujesz? Ja nie wiem. Tyle lat jesteś tą agentką. Tyle ludzi, tyle spotkań, a ja się stresuję mikrofonem, nie? Jeszcze ty raczej nie masz osobowości intropertycznej. Zdążyłam zauważyć. Dobrze. Dzień dobry. Dzisiaj ze mną Grażyna Niemiec. Cześć, Klaudysia. Dzień dobry wszystkim. Jak ja lubię, jak ty do mnie mówisz cześć, Klaudysia. Zawsze jak do ciebie dzwonię, to mi tak miło odbierasz ze mnie ten telefon. Ja też lubię, jak się do mnie miło zwracają, to myślę, że do Gertona też to lubię. Bardzo lubię, tak. Ja do ciebie często mówię Graża, ale dzisiaj będzie Grażyna, bądźmy dzisiaj... Chociaż nie, nie, nie, to w ogóle nie znaczy. Nie, to w ogóle... Ty i Graża to... Graża, Graszka, o, takie to są. Tak. Która ma być na luzie, to jest bezsensułość, także możemy mówić ksywkami. Bezsensury, dokładnie, całkowicie. Można być ksywastą. Graża. Jak ładnie. Klaudysiu. Jak zadzwoniłam do ciebie, żeby zaprosić cię na wywiad, to powiedziałaś, że... Dlaczego? Dlaczego ciebie? Powiedziałam dlatego, że po pierwsze jesteś w tej firmie już sporo czasu, a po drugie reagujesz na wszystkich agentów pozytywnie. I to jest bardzo fajne i chciałabym z tobą porozmawiać, bo jesteś taką pozytywną osobą. Ale jak zadzwoniłam do ciebie, to powiedziałaś, o, jak fajnie, bo w tym miesiącu mija data, mija kolejna rocznica bycia tutaj w tej firmie. Powiedz, co to za data, kiedy, ile? Szczęśliwa ósemka się kończy, no i rozpoczyna się za niedługo dziewiąty rok w Seremach Zimbes. Dziewiąty rok w Seremach Zimbes, no. Dziewięć lat? Dziewięć lat. Osiem, no osiem przeleciało, nie wiem kiedy. Pamiętam, jak to było wczoraj. Ty nawet pamiętasz, jak ja tutaj przyszłam? Bo ja przyszłam pięć lat temu, a ty jesteś już tutaj osiem lat. Za chwilę stuknie Ci dziewiątka. Stuknie. Stuknie. Za chwilę będzie dziewięć. Tak, więc to było po drugiej stronie, mniejsze. Było ciasniej. Lepiej? Lepiej, jak mieszka na rozmowie. Inaczej. Inaczej. Wiesz co, wszędzie są plusy. Wszędzie są minusy. Ale pół inaczej. Tak dzisiaj pamiętam, jak Agnieszka ze mną rozmawiała. Także zostało mi w pamięci, o czym Agnieszka opowiadała. A ja słuchałam. Ale jest fajnie. Pamiętasz tę rozmowę, tak, do dzisiaj? Wiesz co, może nie pamiętam wszystkich szczegółów, ale utwierdziłam jej w pamięci, nie? No i co, od razu wiedziałaś? Tak. Tak? Tak, ale nie powiedziałam od razu tak. Jak wyrażowany negocjator, oczywiście. Tak, żeby się jakoś tam przemyślać. Ale czułam, że to jest to. Wiesz, miałam przerwę między jedną swoją działalnością. Urlop sobie zrobiłam i to jest takie, tak jak u mnie jest. Nic się nie dzieje, że tak powiem, przypadkowo. Zawsze ktoś tam, wiesz, z tyłu czuwa, zawsze ktoś tam, wiesz, i w tym momencie wchodzę na internet i szukam. No i co? I pojawia się ogłoszenie. Wysłałam swoje piękne życiowe. No i telefon, i spotkałam się z Agnieszką. I od razu wiedziałam, że tu będę. Wiesz, osiem lat dużo, wiele się wydarzyło. Nie mówię, że zawsze było super, bo nie ma tak. Jest miło i jest też... Nie wiem, co z tej układki, ona jest wszędzie. A co, fajnie zaczęłaś? Panowie! Tak. Za dużo biorę. Nie. Bardzo dobrze, Grzeszka. Chodzi o to, żeby mieć materiał do tego, żeby potem dociąć. Mów dużo. Im więcej powiesz, tym lepiej. Dobrze powiedziałeś. Nawet tego nie planowałam, że to powiesz, ale to powiedziałeś. Ja też nie. No właśnie, takie są spontane i tak to powinno być, bo w czasie rozmowy, mimo, że ma coś zaplanowanego, a tu się wie, że rodzina stępna, myśl następna, i tak fajnie się buduje i idzie praktycznie prawdziwa taka naturalna historia, luźna. Tak powinno być. No właśnie, a propos tego stażu, ja dzisiaj nie chcę rozmawiać tylko o Tobie i o Twojej pracy, o nas i o tym wszystkim, co tutaj się dzieje. To jest remaksing bez cenzury, w związku z tym poruszę trochę bardzo kontrowersyjny, znaczy trochę, poruszę kontrowersyjny temat pewnie. A to nie jesteś przygotowana. Spokojnie, spokojnie. Porozmawiajmy troszkę o grzechach klientów. Bo to, że agenci mają swoje za uszami czasami, to wiemy. Nieraz o tym opowiemy tutaj pewnie. Ale to, że klienci mają swoje za uszami, niektórzy się boją mówić coś złego. Ale to nie jest kwestia obrażania, to nie jest kwestia braku szacunku, tylko troszkę obnażmy tę sytuację, kiedy to my byliśmy z drugiej strony. Bo często jest tak, że jak dzwonimy do klienta, to słyszymy, że, znaczy często zdarza się tak, że jak dzwonimy do klienta, to klient nam mówi o jakimś swoim złym doświadczeniu. Ale my też mamy złe doświadczenia. Prawda? Na pewno mamy złe doświadczenia, znaczy może nie złe doświadczenia i to nie jest to, że klient jest zły w cudzysłowie. To są pojedyncze przypadki. To są pojedyncze przypadki. Kilka takich sytuacji było, że klient miał jakąś miodową działkę przez 20 lat uzbrojona, przygotowana. Wszystko mówi, jest droga dojazdowa, jest super, jest świetnie, sprzedajemy. No i później się okazuje, że no niestety, ale ta działka nie ma dostępu do drogi. 22 właścicieli na odcinku drogi i teraz to zrobić. No przecież ja korzystam z niej. Ja ustoiłem działkę, ja wszystko mam gotowe. No jednak nie, no to jest strasznie takie historie. To są takie historie wynikające po prostu z braku świadomości, ale nie ukrywajmy, zdarzają się też takie historie, gdzie na przykład klient próbuje od nas wyciągnąć pewne informacje. No to się często zdarza, że jedziemy na spotkanie, bo już telefonicznie to można powiedzieć, że można wyczuć jak ktoś jest, ale jak już ktoś z nami się mówi na prezentacji, na spotkanie, to no mi się osobiście zdarzyło tak z dwa, co ostatnio pamiętam, ale miałam taką sytuację dwa razy, że jechałam na spotkanie na obręciny domu i w sumie już pani była gotowa, chętna podpisania, ale okazało się, że jednak chciała wiedzieć jak to wygląda, czy ta cena, którą ona by chciała otrzymać, to dostanie za nią. No wszystko mówiąc wyciągnęło ode mnie, jak to mówią, ode mnie stara historia, która pracuje 8 lat i wie, no ale jednak zdarzają się takie historie, że ludzie... No ja jestem też taka otwarta, miła i też pod tym wszystkim klientom pomóc, jak nie w ten, to w inny, to w taki po prostu sposób. No to powiedziałam chyba za dużo, przekazałam, no i nie mam oferty. No ale nie ma tego złego, pojawią się następne. A jeżeli mogłam pomóc klientom w ten sposób, no to pomogłam też, jest to jakaś po prostu pomoc. Także czas, może nie stracony, poświęcony, no dla mnie też to jest kolejny etap nauki. Niestety uczymy się całe życie, czy nam to pomaga, czy nie, to później się okazuje na końcu, ale uczymy się całe życie, tak mi się wydaje i to też nawet takie lekcje, gdzie klienci nas, można powiedzieć, delikatnie wykorzystują. No tak, tak, tak, tak. Oczywiście to jest naturalne, że każdy sobie porównuje. Tak jak my porównujemy pewne produkty, usługi, prywatnie również, tak klienci też sobie porównują pewne usługi i to jest normalne, że sobie robią czasami niektórzy nawet casting na agentowej okolości. A to ja osobiście byłam osobą taką castingową, że zostałam przetestowana przez klientkę. Wydawałaś sobie casting? Tak, bo byłam bezpośrednia. Miła, bezpośrednia. Wiedziałaś, że przez Panu żyli inni? Tak, powiedziałam. Byłam poinformowana, że były inne osoby przede mną, że spotykała się, przeprowadziła rozmowy, widziała się z wszystkimi na nierówności. I to jest gdzieś tam zrozumiałe, że niektórzy bardzo mocno sobie weryfikują wybór tej usługi, natomiast już wyciąganie informacji, no umówmy się. To już często jest robione w taki sposób, gdzie wiemy, że niech Pani mi powie. Ja na pewno będę pracować z Państwem, ale niech Państwo mi powiedzą za ile, za ile, za ile. A potem widzimy dwa dni później, że ten dom z naszymi radami, jak to zrobić, z naszą ceną jest wystawiony przez klienta. No zdarzają się. No nie mamy już też wpływu. Na szczęście nie ma tego, aż nie przekłada się na taką dużą liczbę. Także gdzieś to tam można ominąć, zapomnieć i robić sobie swoje. Trzeba robić zawsze swoje. Nasza dewiza, róbmy swoje. No dobrze, no to w takim razie, jak poruszyliśmy ten temat grzechów klientów, kłamią klienci często? Może nieświadomie. Ależ Ty ich bronisz. Ale kiedy najczęściej kłamią? Nie znają historii na przykład nieruchomości. Nie wiedzą, że na przykład przepiewały, ciągały poddziałką. Też miałam taką historię. No to to nie jest kłamstwo, po prostu to jest nieświadomość. No właśnie mówię, to nie jest kłamstwo, to jest po prostu niewiedza. A patrząc na przekrój wszystkich lat, no oszukać się w niemalowane, no nie miałam tak, żeby mieli jakiś klient, no naprawdę, no... Miałam fajnych klientów. Miałam kiedyś taką nawet też fajną sytuację z moją klientką, która przyjechała w stanie weekend z Poznania. Nie wiem, czy mogę mówić skąd, nie? Żeby to później nie było... Nie, nie, nie powiem. No ale to było dawno. Przyjechała właśnie daleka. Daleka, przez weekend przejeżdżyliśmy kilka nieruchomości, bo Państwo nie wiedzieli, czy w tą dom, czy w tą działkę. Także to było intensywne kilka dni. I oglądaliśmy dom innego agenta, tak, innego agenta z biura. I co? No i sytuacja była taka, że ja zawsze jestem przygotowana. Mimo, że to nie była moja nieruchomość, ja wiedziałam o niej wszystko. Wchodzimy na nieruchomość, oczywiście byliśmy pierwsi. Agent się tam spóźnił, zdarza się. Każdemu się może zdarzyć, ale nie powinno, nie? I wchodzimy do środka, wchodzimy do domu, właścicielka nas wita. No i stoimy przed pokoju, nie? No i cisza. I nic się nie dzieje. Ten, to był mężczyzna, ten agent stoi. Ja tak patrzę, właścicielka patrzy na niego, na mnie, na nas. No i w tym momencie ja mówię, no przecież dziwne, nie? Może nie wiecie, co się teraz powinno dziać. Tak, co się powinno dziać. No to nie czekałam po prostu więcej. Weszłam do salonu, zaczęłam mu opowiadać, gdzie jest to, gdzie jest tamto, gdzie jest ten, ten agent. Jak stał przed pokojem, tak został. Skończyło się tym, że zrobiłam sama prezentację, nie swojej nieruchomości. Właścicielka zadzwoniła do mnie po dwóch dniach, bo to nie wypadało jej w niedzielę, to zadzwoniła zaraz w poniedziałek, że ona ma jeszcze z tamtym biurem dwa miesiące i chce podpisać ze mną umowę, bo ona po prostu była w szoku, jak nie wiedziała, że tak można prezentacji, tak można zaprezentować jej nieruchomość. I podpisała ze mną. Odświeżyliśmy wnętrze, podnieśliśmy cenę i zrobiliśmy piękny spacer wirtualny. Jeden telefon, jedna pani po obejrzeniu domu kupił. A tamten agent? Nie jest już agentem. Wiem, że już nie jest agentem. Chciałam właśnie o to zapytać. Tak, tak, nie jest już agentem. Klienci rynek to weryfikuje. Sama dobrze wiesz, jesteś tu od pięciu lat, ja trochę dłużej, także też wiesz, ile osób było, ile zostało, ile odeszło. Każdy myśli, że to nie jest, to nie jest. To jest data, której trzeba poświęcić czas. Ja się przyznaję do bezbicia, że ja nie poświęcam tyle czasu, jak tutaj niektórzy agenci, ale może związane jest to z tym, że wiesz, faktycznie informacja, a teraz patrzę też na inne sprawy. To jest fajna praca, nie sprawa, przepraszam, praca. Jeżeli ktoś ma dystans do siebie, potrafi, wiesz, nawiązywać z ludźmi kontakt, bo sorry, po drugiej stronie mamy różne osoby. Ja tak czasami myślę, że jestem takim, wiesz, kameronem. Ja się tak potrafię dostosować do tej osoby, która, wiesz, jest właścicielem, która, wiesz, przychodzi na prezentację. Bo nie każdy jest, wiesz, uśmiechnięty, otwarty od razu, ale są tam też ludzie, wiesz, spięci, nie? Pierwsza jest prezentacja na przykład. Pierwsza, nie wiedzą, czego szukają. Nie wiedzą, na co mają zwracać uwagę, a klient właściwie w budynku przeważnie to przeżywa. Ja wiem, jak to przeżywam, bo ja też to przeżywam, nie? Pięknie. To jakiej prezentacji nigdy nie zapomnisz? Jakiej prezentacji nie zapomnę? No takiej, jak klienci powiedzieli mi po prezentacji, że byli już na wielu takich superprezentacji tak przeprowadzonych fachowo i miło i rzetelnie i pokazane i z taką wiedzą, co jeszcze nie mieli. Także było to dla mnie naprawdę supermiłe i pamiętam to do dzisiaj. No a ta, na którą poszłam z Was, moimi klientami na nieruchomości agenta, no to też, wiesz, zapadła mi do dzisiaj w pamięci i do dzisiaj ją pamiętam. Do dzisiaj właścicielką sobie, wiesz, piszemy na Facebooku, także jesteśmy... Tak, bo Ty też jesteś taką agentką, która często, no te relacje z tymi klientami później u Ciebie zostają. Ty jesteś takim człowiekiem działającym bardzo długofalowo i faktycznie ja kiedyś pamiętam, mieliśmy taki konkurs, to wtedy chyba byłeś na mnie zła, mieliśmy... Ja byłam zła na Ciebie? Nie, bo mieliśmy kiedyś taki konkurs, pamiętasz? Na zdjęcia z klientami chyba. Było coś takiego i Ty mi przysłałaś zdjęcie ze swoją klientką w papuciach w ogóle. Jak byście sobie siedziały przy kominku, jakby to była rodzina Twoja najlepsza. Tam w ogóle jeszcze mi wysłałaś wiadomość od tej klientki, ta klientka Ci napisała Grażynko, coś tam, coś tam. Tak, tak, tak. I ja tak sobie myślę, no co ta Graża? No przecież ona mi wysłała jakąś swoją rodzinę pewnie, a nie klientkę. Po czym sprawdzam, a to jest klientka nasza i to całkiem taka świeża. Ja do Ciebie zadzwoniłam, a Ty mówisz, no bo my się po prostu z tą panią polubiłyśmy. Tak, tak, tak. Do dzisiaj otrzymujemy kontakt, do dzisiaj rozmawiamy, do dzisiaj wysyłamy sobie nawet weekendowe jak słoneczko świeci. Fajne życzenia. No, właśnie to jest to. No dobrze, bo Ty właśnie wyznajesz taką filozofię życia, bardzo taką pozytywną. Dla Ciebie szklanka najczęściej jest do połowy pełna. I też pamiętam to, pamiętam jak tu przyszłam do pracy, to Ty kiedyś nawet ze mną tak zaczęłaś rozmawiać, że Ty tak mocno wierzysz, co Ty znajesz, to masz i tak dalej, i tak dalej. Że ta filozofia przyciągania jest dla Ciebie mocno istotna. Pozytywne nastawienie. Ktoś mi kiedyś powiedział, no jeżeli masz myśleć o głupotach, o złych rzeczach, to co tym zawszą to jest sobie głowem. Myśl o czymś miłym, przyjemnym i fajnym. I ja to też nie stosuję. No właśnie, jak to się odnosi do pracy Twojej? Bo Ty jesteś też takim człowiekiem, Ty jadziesz na flow. Ty jak masz czas swój, że czujesz, że to jest Twój czas, to jest działanie, jest klient, jest umowa. Jak nie masz flow, no to tam sobie po prostu... Bo ja wiem, co u Ciebie z tyłu głowy, że... A przepraszam, nie, poczekaj. A zauważyłaś, kiedy coś się dzieje, to jest taki... No już następny. Jak jest zimno. Tak. Właśnie miałam to powiedzieć. Tak. To tak dzisiaj świeci słońce. Dzisiaj pięknie świeci słońce. Chociaż uwielbiam białe święta, no to nie wyważam sobie na przykład pod palmami, ale... Nie wiadomo. Poczekaj chwilę. Seba! On zawsze przyjdzie, jak ja nagrywam. Widziałeś, jak ja zawsze muszę potem wyjść. Nie, strasznie słychać. Uff... Zadam teraz takie pytanie, takie kwalifikujące. To chcesz mi powiedzieć, że jak będzie wiosna stulecia, że piękna, słoneczna wiosna, piękne, gorące lato, to ty będziesz agentem numer jeden w tej firmie? Nie skorzystam ze spójca, bo nie będę miała czasu. No ale tak to u ciebie działa. Ale tak to nie. Tak to jakoś, wiesz, u mnie działa, że faktycznie wiosna, no jak wszystko się budzi, ja też do jakiegoś takiego powera dostaję i potem nigdy się nie obawiam, że nie będę miała tych nieruchomości. Jakoś tak z tyłu głowy właśnie to jest to, że... Zawsze będą. Zawsze będą, zawsze się pojawią. Od dziewięciu... ośmiu, dziewiąty się zaczyna. Działam na poleceniach. To pierwsze umowy, jakie miałam, jak przyszłam do biura, to były wydzwonione. A później już nastąpił właśnie taki, wiesz, etap. Jeden, drugi, tu brat, tu reszta, rodzina, tu znajomy. Także tak to się pociągnęło. Także poczekaj, kiedy jest pierwszy dzień gospodarzy. No dobrze, to ja w takim razie mocno wyciągnę tą taktykę. Wiedziałam, że teraz, no... Taki ma dwa końce i ten teraz tutaj. I cały dnia przy szpili. Nie, to tylko pozytywnie, bo faktycznie u Ciebie tak jest. Ty jesteś takim człowiekiem... Musisz mieć flow. Ale jak już złapiesz to flow, no to... Tak, nie pojechałam na urlop w zeszłym roku. Bo nie miałeś czasu? Nie miałem czasu. Przekładałam go z miesiąca na miesiąc. A jak już było zimno, to już mi się nie chciało. To już nie. No a propos urlopów i wyjazdów. No, wygadałam się tak kiedyś. Dalej? Chcesz wyjechać do Grecji? Tak, tak, tak. Plaża, morze, palmy. Strasznie tam mnie wołają. I to już od dłuższego czasu. Także myślę, że to moje marzenie kolejne. Nie wiem kiedy. Ciocham Cię w dziwię, ale wiem, że się zrealizuję. Jak odejdę stąd, to wtedy Ty możesz wyjechać do Grecji. Jak Ty odejdziesz stąd? Nie wiem. Aha, to teraz tego nie puszczę, bo będzie afera znowu. Ale ja mówię, że przecież, no jak to inwest bez graszki. Jak Ty inwestuj graszką, to już jest ponad 8 lat za chwilę. To by jak było, nie? Wylecisz do Grecji i tam będziesz prowadził Aramaxa. Nie, nie, ja mam inne plany. Tak? Jakie to plany? Nie z nieruchomościami związane? Po części. Aha, okej. Po części będzie, wiesz. Czyli widzę, że ta Grecja dalej w Twojej głowie mocno siedzi. Tak, tak, tak, tak, tak. Siedzi, wiesz co, ze względu może na to, że, no jest piękna jeszcze. Bo mnie bardzo mnie, chociaż jeszcze nie byłam i nie widziałam, że była jedna wyspa kołku. Ze względu na to, że jest bardzo kwiecista. Ja to uwielbiam kwiaty, mogłabym je mieć wszędzie. Wiem, bo zawsze jak do Ciebie dzwonię, kiedy jest lato albo wiosna, to mówisz mi, że właśnie wyszłaś, wróciłaś z ogrodu. Albo właśnie coś chcę, żebym byłaś w ogrodzie. Właśnie okazało się, że nic nie robię, tylko siedzę w ogrodzie. Ogród jeszcze świetnie pracuje, ja też uwielbiam pracować w ogrodzie. Tak, tak, tak. Ptaszki cierpiące. Moim marzeniem jest, żebyśmy mieli biuro w okole. Tak, tak, tak. I żeby można było pracować na ogrodzie. Albo żebyśmy, żebym mogła przeprowadzać rozmowy. Właśnie, Andrzeja, żeby był to super, przyjmujesz klienta super na ogrodzie. Piękna historia. Kwiaty, drzewa, jakieś piękne kwistance, wiśnia. Ptaszka, musisz to wierzyć. Ty to przeciągasz. Ja zawsze wierzę i ja wiem, że marzenia się spełniają. Trzeba marzyć, marzyć. Marzyć. A propos marzenia, to Ty jeszcze masz takie chęci, żeby wrócić, być na podium znowu? Chce Ci się jeszcze? Masz coś takiego, że myślisz sobie, dobra, to ja jeszcze tutaj pokażę swoje. Ja teraz pracuję tyle, ile wszystko, powiem, ile potrzeba. Masz swój poziom i dobrze Ci z tym jest. Tak. Pracowałam wiele już w swoim życiu. Ciężko, dużo rzeczy robiłam, dużo pracy. I przyszedł taki etap, no, wiadomo, że praca jest potrzebna. Musimy żyć, żyjemy z nią, żyjemy razem z nią, ale musimy też pamiętać o ważnej rzeczy. Żyjemy dla siebie, życie mamy tylko jedno i zdrowie też mamy tylko jedno. Oczywiście. I to bardziej teraz, wiesz, wszystko idzie w tym kierunku. Trzeba jednak w pewnym momencie etapie życia, wieku, pomyśleć też, wiesz, już o sobie, nie? No, Ty jesteś chętą ludzką, a dla Ciebie to jednak ta radość z życia jest bardzo ważna. Życie jest krótkie. Nie wiem, co nas spotkałoby, to były same dobre rzeczy i tego każdemu życzę, żeby świeciło mu zawsze słońce i zawsze był uśmiechnięty. Ale, wiesz, no, wiemy, jak patrzymy wstecznie na rzeczy, które nie mamy wpływu. Ale nie mówmy o złych rzeczach, mówmy o miłych rzeczach i dzisiaj, tak jak wspomniałaś, mamy piękne słońce, wiosna puka do naszych drzwi i jest przyjemnie. Dobrze. No, okej, natomiast biorąc pod uwagę te wszystkie historie, to ten Twój staż powoduje, że Ty w biurze, często po biurze krążą różne anegdoty z Tobą związane. Biorąc pod uwagę ilość Twoich spotkań, ilość Twoich klientów w prezentacji transakcji, to są takie topowe historie, które są opowiadane, tak jakby przekazywane od pokolenia na pokolenie, że każdy zna te różne sytuacje, typu Grażyna kiedyś wpadła do jakiejś tam dziury, typu klient Graszki zrobił kiedyś taki, a nie inny numer. Opowiedz o tym, opowiedz o tych swoich topowych historiach. O fakcie, to była jedna z pierwszych moich umówionych spotkań z klientem. Pojechała ze mną Monika, bo była to kamienica. No to wiesz, duży temat, kamienica. Klient nas wziął do kamienicy, oprowadzał nas, pierwszy szedł klient, później szła Monika, za Moniką ja. No i idziemy, idziemy i w pewnym momencie zdoznam z opowieści Moniki, że udacza się i chce coś do mnie powiedzieć, a Graża nie ma. Okazało się, że deski były tak spuchniałe, tak stale, że Graża wpadła na szczęście na kilka stopni. Jakbyśmy przeszli wiesz dalej, to bym wpadła centralnie, nie wiem co, dwa metry, półtorej metra, nie wiem ile, do piwnicy. Wpadłam na schody, na szczęście nic mi się nie stało. No i jest taka cudowna historia, że Monika mówi idzie, idzie, idzie, rozmawia ze mną, na chwilę odgląda się Graża zniknęła. Nie wiem co mi się, jak patrzę, patrzę co się stało, no ja po prostu wpadłam w kamienicę do piwnicy. Nic mi się nie stało, ale wiem, że niestety kamienica się stwarzyła w zeszłym roku. O matko! Miałam dużo szczęścia, że tylko wiesz, deski poszły, tak. Czyli od tamtej pory nic z tą kamienicą się nie podziało. Nie, nie, nie mogli dojść do porozumienia. Chcieli za dużo, jak to czasami było. Twarde lądowanie. Ale to było takie wesołe. Bo tak jak mówisz, że dzisiaj ktoś, jak mówisz, że znają tą historię i opowiadają, to to jest naprawdę taka... Jak idzie agent na prezentację i często to są nowi agenci, to właśnie się żartuje sobie, żeby tam nie połamali nóg, tak jak Grażka mówiła. To drugi dom, który też jedna ze świeższych takich, no na początku transakcji. Był bardzo stary dom. Konserwator zabytków. To ja już byłam, wiesz, na początku zielona, wystraszona, nie wiadomo co. Wchodzę, mówię, o nie, w kuchnię mojego dziecka, ja nie wchodzę. Ja mówię, znowu zląduję do piwnicy, nie. Ale nie zlądowałam. Klienci się zakochali w tym starym domku. Byłam ostatnio nawet zostałam zaproszona. No i to jest... Zawsze piękny, zawsze piękny, zawsze piękny dom. I to jest właśnie ta relacyjność. Tak, po kilku latach, jak już go wyremontowali, zrobili, no nie do poznania, masz cudo. Ale tak bałam się tego konserwatora. Później się i klienci też chybali, ale okazało się, że mogliśmy tyle rzeczy w tym domu zrobić, że... Jaszka, czemu ty tego nie opowiadasz? To są normalnie świetne scenariusze na social mediach. Ja to muszę tutaj wykorzystać. Musisz wykorzystać. No, takie, takie, takie były. No tak jak mówisz, na tych opowieści, ja może wszystkich nie jestem w stanie przytoczyć i nie pamiętam. Bo tego było dużo. Pamiętam pierwszą w ogóle transakcję, gdzie dzwonię do klienta telefonem i słyszę po drugiej stronie. Z nieba mi pani wpadła. Ja mówię, kurczę, o co chodzi? No, ciężka sytuacja. Pan sobie nie dała rady i potrzebował właśnie tej osoby, która mu pomoże. Tworzył żonę niestety i sprzedaliśmy bardzo szybko tą działkę. Bo były potrzebne pieniążki na leczenie. No niestety byłam też na poprzewie później. Nie pierwszym. Też byłam już na kilku moich klientów, klientek. I też miałam dobry kontakt. Bardzo dobry. Z jedną panią klientką ja przyjechałam do biura i siedziałam z nią 4,5 godziny. Rozmawialiśmy jak wyszło. Koledzy, którzy byli koleżanki w biurze pytają się, zamek sprzedaje jakiś w Warszawie? Jakiś pałac królewski czy co? Nie, klientka tylko złożyła podpis 4 godziny temu na aneksie i my siedziały i opowiadały sobie. Także takie kontakty wiesz, wiadomo, że nie z wszystkimi. To się nie da, bo tego jest za dużo. Ale mam kilku takich właśnie klientów, z którymi rozmowy i czas i wiadomości. Miałaś takie trudne historie? Naprawdę? Bo powiedziałaś o tej chorobie. To była chyba taka najtrudniejsza, gdzie emocje były bardzo wysokie, bo poznałam tą panią, byłam, rozmawiałam z nią i pamiętam ją do dzisiaj. Pamiętam ją do dzisiaj. Z mężem jej dalej utrzymujemy kontakt. A ja z przykrych? To chyba było to, że pomogłeś w jakimś stopniu, ale jednak nie do końca. Nie był happy end. Jak jednak byśmy chcieli, bo jeżeli ktoś wie, że ja przeżywam z klientem, przeżywam ich historię, znam ich historię, klienci mi opowiadają naprawdę bardzo dużo. Ja już oczywiście nie ruszam do tego. Ale to nawet z rozmowy wynika. Jak ty opowiadasz, to właśnie to jest to, że każdy ma jakiś tam swój sposób na tę pracę, a dla ciebie ta relacyjność. Tak, tak. Ja uważam, że nawiązanie relacji z klientem jest ważne, bo rozumiemy jego, rozumiemy jego historię, rozumiemy dlaczego znalazł się w takim momencie życia. Wiesz, przeważnie jeżeli chodzi o budynki, o domy czy o mieszkania, to nie jest łatwe. Ja je doskonale rozumiem, bo wybudowali to z rodzicami na przykład i muszą się teraz wszystko tego pozbyć, bo życie im się pozmieniało. Także ja nawiązuję ten kontakt z klientami. A jesteś czego żałujesz? Czego już żałuję? Nie. Kurde, nie myślałam, że tak odpowiesz. Nie, nie, nie. Cieszysz się, że to robisz? Znaczy się, ja się nie cieszę, ja to uwielbiam. Wiesz, woda zakupiłem i fajnie mi smakuje. Nie, ja to uwielbiam. Jest to rzecz, no jest to praca, która daje mi luz, daje mi kompot. Nie stresuję się rano, że idę do pracy, nie? Że ktoś będzie na mnie krzyczał. Co zrobię źle? Nie. No, a propos rana. Kraszka słynie z tego, że rano to nie lubi za bardzo wstawać. Słynęła, słynęła. Słynęła? Czyli to jest czas przeszły? Prezentacja o 8 rano to nie jest twoja specjalność? Czy miałam tak wcześnie prezentację? Chyba nie. Chyba nie. Zastawałam kiedyś o 6, żeby dojechać do tą prezentacji po prostu później, bo miałam ją gdzieś w jakimś miejscu daleko. Nie. To też jest godzina budzenia i wstawania. To też zależy od tego, na jakim etapie życia jesteś. Miałam ja dzieci, wiadomo, że się wstawało. Starsze, dorosłe, nie trzeba. Chociaż wiesz, jaką jestem mamą, że jak syn wstawał wcześniej rano do pracy, to ja wstawałam o 5 rano i robiłam mu kanapki. A ja mówiłam, graszka, pamiętaj, że wychowujesz go dla innej kobiety. Cóż, to mężowi też wstaję, jak jedzie wcześniej rano gdzieś wyjeżdżać, to też wstaję z nimi, też mu przygotowuję. Tak jest. Ale ma szczęście? No. Czekaj, bo znowu jesteśmy w tematu, znowu jesteśmy w Warszawie, Warszawie. No czy czegoś żałujesz? Nie, nie, nie. Ja dostaniem to, co mam. Ja się cieszę z tego, co mam. I to później... Ty jesteś takim przykładem człowieka, bo teraz w obecnych czasach to jest bardziej zauważalne, że ludzi już nie motywują tylko pieniądze. Ty wyprzedziłaś te czasy. Od samego początku ty zawsze byłaś człowiekiem, którego nie motywowały tylko pieniądze. Są ważne, oczywiście, że są ważne, bo też muszę płacić rachunki i też bym sobie chciała kupić to czy tamto, owszem. Ale to jak ty mówisz, są potrzebne, ale są rzeczy ważniejsze w życiu. W dowie rodzina móc tak uśmiechać na no i wiedzieć, że robisz to, co lubisz i robisz to, co kochasz i że dzień będzie super. W naszym zawodzie, w naszej branży często jest tak, że witasz się już z Gąską, a Gąska nagle ucieka, bo sytuacja zmienia się o 180 stopni. Dużo miałaś takich przypadków? Bo wiem, że ty miałaś chyba nawet taką sytuację, że klient uciekł Ci z aktu. Tak. Było u nas na akcie 6 osób. Młodzi ludzie, którzy od początku kupujący, którzy od początku byli bardzo zestresowani. Oni w ogóle nie słuchali, nie patrzyli na sprzedających, na notariusza, co czyta, co się dzieje. Oni cały czas patrzyli na telefon. Cały czas byli, wiesz, spięci, zestresowani. Może pierwsza transakcja, się stresują, nie? Ale żeby w ogóle na nikogo nie popatrzeć, tylko mieć nos w telefonie? Dziwne. Najpierw wyszedł on, przeprosił, trzeba się czytać aktu. Czyli już byliście u notariusza. Wszystkie dane, już było pisanie aktu notarianego, tylko później, wiesz, złożenie podpisów i przelanie gotówki, nie? Najpierw wyszedł on. No dobrze, przeprosił, że do aplikacji, nie? Wiadomo, różne się znajomi w historii mogą pytać. Nie minęło może 5 minut? Wyszła ona. No to ja tak już, wiesz, spięci na mnie, notariusz na mnie, ale tak czekam. Ja kolejne 5 minut, ja wychodzę. Ja mówię, no z pracy wychodzę. Pytam tam dziewczyn, gdzie są ci państwo? Bo aplikacja ciemna. Mówię, gdzie są ci państwo? Mówi, nie wiemy. Wychodzę na korytarz, schodzę na dół, wychodzę na ulicę, nikogo nie ma. No mamie uciekli. Nie wiem, czy mogę powiedzieć. Wiem, co się stało. Wiem, o co chodziło. Oni mieli podpisać umowę na siebie. Ktoś miał przelać pieniądze i tych pieniędzy im nie przelał. I stałoby odpowiedzialność zapłacenia dużych pieniędzy po prostu na nich. I wystraszyli się tego, że nie mają tej gotówki na koncie i będą miały poważne problemy. Miałam taką sytuację, że nie doszło tak. Jedyna to była taka sytuacja? Nie, jeszcze miałam jedną, ale to nikt mi nie uciekł. Ale wspólnie, żeśmy jednak ustalili, to była nieruchomość, gdzie właśnie przechodził wyrocznik gazowy. Ja o tym wiedziałam, klient kupujący wiedział. Natomiast nie było jeszcze, właścicielka dostała informację z gazowni, której nam nie przekazała. Nie było tego adnotacji zrobionych w księdze wieczystej. I nie mogliśmy sprzedać tej działki, ze względu na tą informację, którą właścicielka otrzymała, a nam jej nie przekazała. Właściciel był miły, sympatyczny, zrozumiał to. Kupujący? Kupujący, tak. Rozeszliśmy się miło, sympatycznie, nie miał problemów. Szukałem później działki, znaleźliśmy inną. A o co najczęściej kłócą się klienci między sobą, sprzedający i kupujący? A o co nie kłócą? Nie kłócą się Twoi klienci? Nie, bo jestem między nimi. To jest rewelacyjne, co teraz powiedziałaś. Nie, nie kłócą się. To jest rewelacyjne. W biurze często jest tak, że słyszy się różne historie, że na przykład klienci potrafią się pokłócić o meble, o kanapę, o łóżko, o tysiąc złotych przy kwocie milion pięćset. Nie, nie, nie. Nikt się u mnie nie kłóciło o nic. Bo Ty wszystko bierzesz... Ja pilnuję wszystkiego. Na siebie. Tak, tak. Ja mam wszystko, wiesz, poukładane, wszystko zaplanowane, wszystko musi być, wiesz... A Ty też taka jesteś troszkę, bo Ty tutaj flow, flow, my tak to przedstawiamy, ale Ty lubisz tak wszystko posprzedać, pokontrolować. Jesteś zawsze przygotowana. Ale ja mam dobrą kontrolę. Tak, właśnie, to jest to. Nie, nie, ja nie mówię... Ja mam kontrolę nad sprzedającym, ja mam kontrolę nad kupującym. W dobrym słowa tego... W dobrym słowa tego znaczeniu. Bo mimo, że ten, to ja mówię, że jedną stronę, ale jak nawet podlewam, ja też. Także musimy... Ja pilnuję jednej i drugiej strony. To nie ma tak, że oni mi się pokłócą. No hało, no co to chodzi? To znaczy, że czegoś nie dopilnowałam w trakcie, wiesz, negocjacji i rozmów między nimi. Oni przychodzą uśmiechnięci, mają przyjść uśmiechnięci na ark, podać sobie rękę, przelać kartę, wyręczyć pieniądze i gotowe. I uśmiechnięci jedynie do Ciebie chodzą. Nie, nie ma, nie. Nie zdarzyło mi się nigdy, żeby się mi klienci pokłócili. To znaczy, że czegoś nie dopilnowałam, nie? Czegoś nie przekazałam? Rewelacyjnie to powiedziałaś, tak. Dziękuję. Ale to są lata. Może coś nie lata, bo można pracować rok czy dwa i mieć to wyczucie i mieć ten porządek. Tak jak na pewno, wiesz, ja lubię mieć wszystko poukładane, wszystko przygotowane. Ja pamiętam, że teraz już mam troszkę inną technikę, ale kiedyś zawsze podawałam jako Twój przykład, jak agenci powinni mieć skompletowane dokumenty, jak powinni mieć podpisane dokumenty. Ty zawsze byłaś dla mnie takim, że to po prostu wszystko było tip top. Znaczy to też pomaga nam w pracy, bo ja sobie nie wyobrażam mieć na przykład niekonkretnej umowy. Oczywiście. Bez danych, bez na przykład maila. Ja nawet jak klientowi szukam niepomoci, to pierwszym wyproszę mi posłać maila. Ja nie będę Panu wysyłała, nie wiadomo, gdzie jakieś tam już informacje. Ja chcę mieć, jakby się wszystko mówi czarno na białym. Wszystko spisane. Wszystko spisane, wszystko przykryte. Ale to też nam ułatwia pracę. No oczywiście. Wiesz, on nie po prostu tak działa. Jakby każdy był taki, to byśmy mieli swoje roboty. Ale to tak fajnie, że tak nie jest. Ale lubię mieć wszystko dopilnowane, sprawdzone. W tym klientów. No, tak jak mówisz, podstawa. Ja muszę wiedzieć jedną i drugą stronę. Nie możesz czegoś z Tobą nie wiedzieć, bo później tak jak Ty mówisz, to chodzi do sytuacji, że oni się nawet się kłócą. To złoty śmiech, ale się zdarza. Ale to nie powinno się zdarzyć. Ja nikomu nie, Boże, tutaj teraz nie ubliżam, nie wytykam, bo wiesz, faktycznie czasami... Czasami jest wśród nich ułatwienie. Tak, nie mamy. Ale jeżeli masz taką możliwość i dasz radę i w sumie Ty, sorry, ale Ty jesteś między nimi. Mi się często zdarza tak, że klienci się dopiero widzą na akcie. Widzą się na akcie. Mistrzostwo. Widzą się na akcie. Nie miałeś nigdy takiego klienta, który mówił, nie, Pani Bożono, ja nie wychodzę z tego domu, prezentacja ma być przy mnie. Tak. I co? Po dwóch prezentacjach Pani powiedziała, że nie wytrzyma tego psychicznie, że bardzo dobrze to robi, ona chce wyjść. Tak. Tak, zdarzyło się, ale wszystkim klientom mówię, że dla ich dobra, w cudzysłowie, że... To brzmi jak straszydło. Dla Pana dobra. Lepiej, żeby Pan z tego domu wyszedł. Nie, nie, ale na przykładzie właśnie tutaj takim, jednym prezentacji, gdzie Pani bardzo chciała być i bardzo później nie chciała być, także... Wiem jak. To co się takiego dzieje, że bardzo potem nie chciała być? Boli to ludzi. Boli, tak. Boli, że Pan mówi, a tu ten kolor tak, a tu ta ściana, a tutaj... No wiesz, całe szczęście, jak klient nie potrafi powstrzymać. A jak się nie powstrzyma, ten klient, właściciel... Wiesz, ono nie... To wchodzi w polemikę. Nawet gdzieś tam jest, wiesz, w pokoju i siedzi, no to sorry, jak on wszystko powstrzyma, no to słyszysz, nie? No oczywiście. Więc zapominają właściciela, bo oni są skupieni na tym, co ja mówię, gdzie ja je oprowadzam, co ja im pokazuję i przeżywają to. No i zapominają. No to mówią. Wszystko mówią. My się pilnujemy. Pilnujemy. No jesteś okrutany i... A okrutanie się skutuje. Tak. Dla klienta to mogła być najpiękniejsza podłoga na świecie. No bo to jest. Najpiękniejsza deseczka, a przyjdzie drugi... Mieliśmy taką sytuację, że klientka mówiła, ale ja co dałam tyle pieniędzy na ten parkiet. A druga klientka, która miała kupić ten dom i powiedziała, pierwsze co powiedziała, tą podłogę musimy zerwać. No, ja sobie wyważam, co ona wtedy poczuła. A ona ją, wiesz, na kolanach nie nagrała. Krypowała. Tak, krypowała. Tak, tak, tak. To są, dlatego ja wiem jak, no u tych prezentacji miałam naprawdę mnóstwo. Ja wiem, co klienci... Lepiej nie wiedzieć. Lepiej nie wiedzieć. Lepiej nie wiedzieć. I dla ich właśnie spokoju... Z tym czasem to jest po prostu też taka technika ludzi, tak. Tak, no. Nie są zmyselne. Tak. Wytykane. No, ale jak ktoś chce, wiesz, totalnie zmienić wszystko, a tak jak ty mówisz, ktoś to ma wypuchane od lat, po rodzicach i mieszka tam, wiesz, 30 lat, no to jest to ciężkie do, na sercu. Także, szybko zdecydowałam. No dobrze, no to w takim razie takie najzabawniejsze historie twoje. Najzabawniejsze? Bo to, co zostało w Las Vegas, zostaje w Las Vegas. Historie związane z integracją Remax Invest, kiedy niejednokrotnie dzieją się takie historie, zostają w Las Vegas. Tego tu nie wyciągamy. Nie, nie, nie, nie. To faktycznie musi zostać w Las Vegas. Tak. Tak. Nie, nie, ale taka najzabawniejsza to, że ja i klienci, i nasze auta byliśmy brudni z błota od góry do, od śrubka do stóp. Piękne. Marzec. W Łodyżu Maku. Już nie było śniegu. Teren górski. Piękne słońce jak dzisiaj. I co? No i prezentacja. Wjeżdżało się na działkę, na górkę, to i tak troszeczkę z górki. Działka była na tej górce, ale państwo chcieli, żeby tam zjechać i jeszcze pooglądać teren. No to my zjechali. No i co? Był nasz błoto. Było błoto, była trawa i ani oni, ani ja, mimo że, wiesz, dobry auto przygotowany do takich terenów, nie wyjechaliśmy. Półtorej godziny nam zajęło podkładanie jakichś tam, wiesz, stój, jakieś gałęzi, pchanie, rodzina, a na tym jeden, później drugi. No, wyglądaliśmy, jak to mówią niebiańskie stworzenie. Ja byłam cała z błota. To nie takie, jak, wiesz, wiedzisz, to jest kałuże, nie? I się tracie. To były kulki błota po prostu, bo tego było tak dużo. Autom, jak jechałam, to tak się chowałam. Mówię, Boże, jaki wstyd. Nie było widać, jaki ma kolor. Bo byliśmy wszyscy. A później wyjechaliście? No, półtorej godziny spało to. A to były takie, wiesz, palęczące metany. Wkładzanie się faktycznie pod autem, podkładanie jakichś tam, wiesz, gałęzi, żeby jedni pchani, drudzy podkładali, żeby przyczepność koła złapały. No, było uba. Pójdzieliśmy się uśmiali, nawet żeśmy sobie w swoim zdjęciu poruszyli, jak wyglądamy na pamiątkę. Przynajmniej było kwiatki, bo była w jasnych ciułach, nie? Ale śmiało się. A kupiła? Nie. Ale następnie jak przyjechali, to już zatrzymała się na górce, więc jechałam tu. I kupili? Tak. Dobrze, no tak to było. Takie historie. Jakieś takie najbardziej niespodziewane, bo w związku z tym, że ta nasza praca jest taka codziennie inna, codziennie coś innego się dzieje, no to siłą rzeczy my się często zaskakujemy. Mówimy, nic nas już nie zaskoczy, ale zaskakujemy się. Ja uciekam z nieruchomości kiedyś. Ty uciekłaś? Tak. Ty uciekłaś? No. To tej historii nie znam. No, bo sobie przypomniałam ostatnio, jak ta gadka rozmawiałaś. I przypomniałam, bo ja ją właśnie wyparłam ze swojej świadomości. Jechałam na podpisanie umowy na sprzedaż domu. Ja jej nie podpisałam. Ja uciekam stamtąd praktycznie. Jak wjechałam na posesję, to już wyglądało z jakiegoś horroru, słuchaj. Wszystko się tam walało. Ja, która lubię porządek i poukładane, to przeżywam horror. Ale, kurczę, wiesz, powiem tak. Jak jakieś młodzież to. To tam jakieś kreszę. Ja rozumiem, że Ty chcesz mi podnieść zasięgi, ale nie strzelaj. Ja już widzę, wiem o co chodzi. Ja będę miała klienta. To ja do Pana zadzwonię. No, ale nie udało mi się tak szybko stamtąd uciec. No to on mnie siłą zaprosił do środka. Ja w ten momencie mówię, dobrze, nie wyjdę stamtąd żywa. Ja nie wiedziałam, gdzie tam mam stanąć. Naprawdę, nie obrażając nikogo, tam wyglądało jak w jakimś kataklizmie. Szybko stamtąd, jak mi się udało wyjść, pierwsze co zrobiłam, to miałam znowu takie, wiesz, szczęście. Klient zadzwonił, że nie dojedzie na następną nieruchomość, bo 8 w korku będzie za godzinę. Ja mówię, no, idealnie się składa. Pierwsze co pojechałam do domu, dałam się wydopełniać, wzięłam prysznic. Bo bałam się, że ktoś na mnie po prostu na mnie ulazł. Tak. Uciekłam naprawdę szybko stamtąd. Szybko. Dlatego zapomniałam o tym, bo wypalłam to po prostu z pamięci. Nie było. Było niemiło. Ale to się tak niestety zdarzyło. Nie chciałam współpracować z bywamstwem, bo to się tak zdarza. Nie chciałam tego bardzo. Mimo, że nawet, wiesz, jakby się tam zainwestowało, coś tam porobiło, to fajne tam, ale to ja sobie już miałam z tyłu głowy, jak ja tam klienta przeprowadzę. Za przeproszeniem jakiś wstyd. Co ja im powiem? Kombinezone, załóżcie. No nie, nie, nie. Nie chciałam tej traumy przerzucić na klienta, także... A bałaś się kiedyś? Tam się wystraszyłam, ale bałaś się, bo się bał kiedyś mój mąż. No właśnie, opowiedz o tym, bo tą historię usłyszałam tydzień temu, pierwszy raz. To też był taki moment, gdzie mówię, przepraszam, ale ja tej historii jeszcze nie słyszałam. I teraz widać, jak to, co powiedziałam na początku, jest zgodne z prawdą. Jesteś chodzącą historią, jeśli chodzi o wszystkie anegdoty związane z prawdą. To się może przytrafić. To się może przytrafić. No, to się może przytrafić. Jak to było? Jak to było? Jechałam na prezentację wcześnianą, w sobotę, zadzwonił klient, gdzie znałam tylko imię. To było tak niefortunnie, po takim niemiłym zdarzeniu, które się przetarwiło, a wiem, że w Warszawie kiedyś źle się skończyło. Nie było w tym domu zasięgu. Aż takiego. I mój mąż... Ajajajaj, cholera, nie wiem, kiedy to było. Dobrze, że wstałam. Kurde. No i super. Czekaj. Czekaj. Musisz szczerze powiedzieć nam historię z tym panem, od którego uciekłaś, okej? Okej. Ale opowiesz to, wiesz, jak zaczniesz. A propos anegdoty, to po ostatniej wywiadzie z Agatą wspomniała mi się historia, że ja miałam moment, kiedy musiałam oszukać od klienta. Było nieprawda, małodestnie może. Powiedz, to jest super, ja to jeszcze raz powtórzę, bo to jest super z tych zasięgów. Jeszcze aktorstwa się tutaj nauczymy przy tych wywiadach. Dawaj, a propos tego wywiadu z Agatą poprzedniego. Tak, a po ostatniego wywiadu, który oglądałam z Agatką, przypomniała mi się historia, która mnie też dotknęła. Natomiast chodzi o to, że uciekłam z nieruchomości. U Agaty klient uciekał, u ciebie ty uciekałaś. Tak, tak. Tu nieucieczki się zdarzają. Tak, ja uciekłam z nieruchomości, słuchaj. Przyjechałam na nieruchomość, którą miałam podpisać umowę na sprzedaż domu. Jak wjechałam już na autosesję nieogrodzona, to już się wystraszyłam. Pomimo tego, że tam istniał totalny chaos i bałagan, to pan przygotowywał sobie, wiedząc, że ja przyjadę, przygotowywał sobie objazd z takich zwierzątek, które biegają wokół ogrodu. No, a krew tam się, wiesz, była i ja myślałam, że ja... Szerze, ja wiem, że ty chcesz mi podnieść oglądalność, ale bez może szczegółów. No, ja myślałam, że tam kogoś, słuchaj, chcą, żeby ja zamordowali, naprawdę, bo było pełno krwi na podwórku, nie? O Jezu. I ja do pana mówię, pan co, dziękuję, ja już wszystko widziałam, wiem, ja będę miała piętra pod upadem do broni. Kurczę, pan mnie wciągnął do środka praktycznie, nie? Ja mówię, nie, ja tu umrę, nie? Ja tu umrę. W sumie pomyślałam, no, pan mnie wciągnął do środka, no, wciągnął, Boże, no, prosił, żebym nie tak zatoczyła środek, żebym wiedziała, o czym będę później wezwała, nie? Kinec sobie przekazał. A wyszła w ogóle sprzedaż? No, bardzo. Słuchaj, ja widziałam wiele rzeczy, ale ja się tam bałam stanąć, ja się tam bałam przejść, ja byłam tam przerażona. To jakieś choro tam, kurczę, się musiał rozegrać. Coś miałam niezłą wyobraźnię i potrafił naprawdę tam, nie wiem, czy to specjalnie zrobił, ale ja byłam przerażona. Co tam w środku było? Gdzie udało mi się uciec, naprawdę uciec, bo ja robiłam wszystko, jeśli mnie chcieli poczęstować kawą czy chlebem. A czy ten pan nie mieszkał tam sam? Z panią. Z żoną? Tak. Z panią? Tak. Wszystko wiesz, prawda wiesz, nie musimy nic mówić. Tak, mieszkał z panią. Jak chcieli mnie poczęstować kawą czy chlebem, to ja mówię, Boże, otworzę się, nie? Uciekłam, naprawdę ja stamtąd uciekłam. Szczęście miałam takie, szczęście. Tak mi się pokładało, że klient miał zobaczyć, później miałem nowe prezentacje, zadzwonił, że usną w korku i się później zgodzina. Mówię, rewelacja. Pierwsze to zrobiłam, pojechałam szybko do domu, ciuchy do prania i wzięłam prysznic. Ja się bałam, że coś mnie ogląda, że coś mnie zje. Także naprawdę byłam mega wystraszona, że tam zginę. Powiem Ci, że jak to puszczę na wstęp do naszego wywiadu, to... Ja nie mogę tego puszczać. Jak nie, przecież Ty to samo opowiadasz. Tak, tak. Agatka mi to przypomniała z ucieczek. Przypomniałam właśnie, że ja uciekłam z nieruchomości. Byłam naprawdę... Mało mnie może coś wystraszyć, przecież mnie ogląda chorob. Dużo widziałam, ale ja byłam... Ty jesteś taka raczej... Przerażona. Byłam przerażona. Wiesz, ja myślałam, że tam zginę. Przerażona graża to jest rzadkość. Ty jesteś raczej osobą, która pierwsza stanie do szeregu, jak przychodzi co do czego. Do walki, tak? U kogoś za coś, tak? Byłam przerażona. No, czyli jednak coś tam z tymi klientami... Coś tam... Czekaj, poczekam, aż przyjedzie ta karetka. Czyli coś tam jednak z tymi klientami... Jakieś przygody z klientami, takie... Kurczę. Chyba kolejna jedzie, nie? Karetka. No, przygotuję. Czyli jakieś przygody z klientami, które nie zawsze są piękne i wesołe. Jakieś jednak miałaś. No, okazuje się, że jednak tak. Ale ja je widzisz tak głęboko zakopałam w pamięci, żeby o nich nie pamiętać. A twój mąż zakopał głęboko w pamięci historię, której może już nie pamiętać? Którą pan już poznawał? Tak. To chyba już jej nie pamięta. Chyba już jej nie pamięta. Ale była taka jedna historia, jedna prezentacja. Prezentowałam wcześniej rano. Dziewiąte rano, ale sobota, dom. Znałam tylko imię pana. Powiedział, że przyjedzie sam. Było to niestety w takim czasie, gdzie niefortunnie w Warszawie agencja przytrafiła się. Bardzo przykra historia. I mąż najpierw chciał jechać ze mną. Ja mówię, nie no co ty, nie wygłupiaj się. To już nie pierwszy raz jadę na prezentację. Mówi, będę do ciebie dzwonił. No niestety miałam tam bardzo słaby zasięg. Nie odbierałam telefonu. Później się okazało, że dzwonił chyba z 8 razy. A wyobraźnia zaczęła działać. A tak, zaczęła wyobraźnia męża bardzo pracować. Staliśmy z klientem w kuchni, która okno wychodziło na podjazd, na drogę dojazdową. I tylko patrzę, jak pocisk, jak przejechało, wiesz, auto, nie? No tak. I pisz, oho, i wjechał, nie? Tak, wiesz, mówię, kurczę, to ten. Jak już zobaczyłam, jak wychodzi, jak auto przejechało, mówię do klienta, proszę mi dać chwilkę, bo widzę, że klient przyjeżdża na następne spotkanie. Ja tylko powiem, bo jest wcześniej niż miał przyjechać. Ja tylko wyjdę i przekażę, żeby chwilkę zaczekali, tak? Tak, wyprzedziłam, słuchaj, fakt, bo wiedziałam, jak mój mąż podjechał na ten podjazd, jak odstążył drzwi, jak wyszedł, jak zobaczyłam tą minę, mówię, jakby mi wszedł do domu, to by mnie klienta zabił. Ale wyszłam, opanowanie, mówię, dzień dobry, widzę, że pan przyjechał troszeczkę wcześniej niż prezentacja, niż byliśmy umówieni, czekamy jeszcze na żonę, dojedzie pewnie sama, tak jak mówiła, to proszę nam dać jeszcze chwilkę czasu, my tu za chwileczkę z panem skończymy i do pana podejdę. Tak, oczywiście, dziękuję. Ty to potrafisz zachować zimną krew. Dzień dobry. Nie to, co twój mąż. Wystarczyłam go bardzo. Wystarczyłam go bardzo. Widziałam ten przestań w oczach. No, to jak on podszedł do twojego przyjścia do Remax Invest? Jak twój mąż zareagował na to, że będziesz agentką nieruchomości? Jak on się tak o ciebie boi? Powiedziałam, że będę agentką. Koniec? Koniec. Przyjmuję tą pracę, będę. Oczywiście, on mnie zawsze wspierał. On zawsze mnie wspierał, zawsze wiedział, że to jest to, co lubię. Ja zawsze pracowałam z ludźmi, zawsze miałam kontakt bezpośrednio z klientem, czy w swojej firmie, czy u kogoś, pracując zawsze, zawsze. A nieruchomości, to nawet mówi, no fajnie, idź, ty siedzisz na tych portalach, na tych filmach, to oglądasz te programy, dekoracje, aranżacje, przebudowy, prezentacje, lubisz to, nie? Lubię. Może nie lubię, ale to kocham. Ja to czuję, jest to coś naturalnego i to przychodzi naturalnie. Nie muszę, wiesz, aż tak bardzo się przygotowywać. Ty to czujesz. Ja to czuję. My jesteśmy tą, bo często w sprzedaży ludzie się dzielą na takie dwie grupy. Jest grupa, gdzie wszystko jest spisane, wszystko jest według procedur, wszystko jest skalkulowane i jest grupa, gdzie po prostu to czują, robią to, nie do końca się skupiają na tych wszystkich wyliczeniach, tabelkach. No to ty jesteś w tej drugiej grupie. Tak, bo nie wyobrażam sobie być w pierwszej grupie i nigdy bym nie chciał być w pierwszej grupie. Dlatego, że jeżeli ktoś tak pracuje i tak chce i tak opowiada... Ale oczywiście, to robisz to, co czujesz, prawda? To, co Ci pasuje. Ale wiem, że to czasami, wiesz, wychodzi sztucznie. Oczywiście. Klienci, wiesz, to my sobie nie zdajemy sprawy, jak klienci nas obserwują. Na każdym nasz ruch, na każde nasze słowo my mówimy, a oni nas pilnują. Ale tak jak kiedyś powiedziałem klientowi, tam, tam, ja nie pamiętam. Wystawią mi słowy, ile powierzchni na dachu jest na przykład, nie? Jestem tylko człowiekiem. Chcę zawsze dowieźć, że... A co ja nie wiem, czy właścicielka nawet wie takie rzeczy, ale nie ma sprawy. Zobacz, filmy są zapalone, dowiemy się. Słuchaj, jesteśmy tylko ludźmi. Ludźmi, nie jesteśmy maszynami. Możemy popełniać błędy i ludzie nie lubią aż takich perfekcjonistów. Nie lubią, jak ktoś jest sobie troszeczkę wyżej nad nimi. My albo równo, albo, wiesz, delikatnie pod nimi, ale mamy kontrolę, nie? I tak to, wiesz, powinno być, no. Każda prezentacja, każdy człowiek jest w całej innej. Jeżeli ty masz wykutą regułkę, jedną i taką samą, to ta prezentacja jest krzywda. Nie, to oni Cię odbierają za jakiegoś cypaga, albo tak sobie, kurczę, przychodzi na prezentację i wszystko powie od A do Z i koniec, nie? No i to jest ta jakość. To jest ta jakość, nad którą pracujemy cały czas. Wiesz co? Ja też bym nie chciała być obsłużona od A do Z. Ja bym chciała, żeby ten klient, ten agent, jakbyśmy się zamienili wierzelami, żeby poczuł mnie, że ja to też przeżywam. Wiesz, kupienie nieruchomości, to nie jest, że idziesz do sklepu, kupujesz sobie bułkę. Ja się nad bułkami zastanawiam przez dwa tygodnie. No, ale są takie klienci, którzy, wiesz, kupują od razu. Ale dla nich to jest, no naprawdę, wydatek całego życia jeszcze. Teraz jak jest, to trzeba to zrozumieć tą drugą stronę. I wstrzuć się w nią. Fajnie, jak to ktoś potrafi. I umie. Bo oni to doceniają. To jest graszka w pełnej okazałości. Dziękuję. Flow, flow, flow. Znaczy, flow. Jak ja mówię z doświadczenia, jak ludzie, wiesz, nas sują i uwielbiają. Ty po prostu sama sobą pracujesz. Ty nie masz czegoś takiego, że wyłączasz głowę. Nie masz tak, że podchodzisz do człowieka, do transakcji zadaniowo, tak? Że teraz okej, robimy to, to i to. Tylko podchodzisz kompleksowo. Że to wszystko jest ze sobą połączone. Ty masz podejście holistyczne do wszystkiego. A nie takie stypte upierunkowane, że musi to być suche, twarde. Nie wyobrażam sobie. Bo ja bym tak nie chciał, żeby ktoś tak sucho, twardo ze mną postępował. No i swój trafia na swego. Dlatego to pytanie na dzień dobry o tych grzechach, teraz może to powiem już, bo już jesteśmy prawie na końcu tego wywiadu. Było takim pytaniem, że ja doskonale wiedziałam, że chociaż w ogóle jest tak, że zmienia się ten świat. Ci klienci często są już świadomi, fajni. Jak już decydują się na usługę, to super ze sobą współpracujemy i tak dalej. Bo też nie obiecujemy gruszek na wierzbie. Ale wiedziałam, że z Twoim podejściem, z Twoją historią i z Twoimi relacjami z klientami, gdzie mi potrafisz wysłać zdjęcie ze swoją klientką w pasmuciach, no to raczej usłyszymy tutaj same fajne historie. I te raczej blaski niż cienia. Chociaż cienie niejednokrotnie są. I pewnie Ty też miałaś takie historie, a miałaś, bo pamiętam. O, to jest to, co ja nie pamiętam. Nie, no bo pracujemy po to, żeby zarabiać. Praca, praca, praca, radość z życia, radość z życia, ale na końcu rachunek się ma zgadzać i klientowi i nam. Miałaś też takie sytuacje, że klient Ci nie chciał zapłacić prowizji? Ja miałam taką sytuację? Nie. A nie miałaś? Ociągał się, może na koniec zapłacił. Były jakieś, a pamiętasz z tym domem ze znajomym? Kto Ci nie chciał zapłacić, pamiętasz? Mieliśmy takie historie z Tobą też. Z każdym agentem. Czekaj, Ty też? No pamiętasz, sprzedałaś taki dom, on był chyba taki parterowy. A, dobra, to tego nie chcę, to wycinamy. Nie chcesz o tym mówić? Nie. Ale to nie chodzi o to, żeby mówić o domie, o kliencie. Nie, nie, ale w ogóle, prawda, to musisz, nie chcę tego mówić. Ale tak ogólnie, że czasami zdarzają się tacy klienci, którzy... Nie, ale to nie, nie. Nie? W ogóle? No, nie. Czyli nie? Nie. W ogóle nie rozmawiamy o prowizji? Nie. No dobra, to pytanie do następnego agenta przechodzi dalej. No, nie, nie, tylko z tym tematem to nie chcę, nie. Okej. Nie przegapię tego. Dobra. No to co? To co ostatnio sprzedałaś? Pytanie, które słyszy każdy agent już ku końcowi. Na końcu. Ku końcowi się. Na końcu wywiadu. To jest aparatament w Katowicach. Właśnie mojej super klientki, która niestety już nie ma i z nami. Oj. No. Oj, to ja nie wiem, czy ja taki chcę. Okej. Nie, nie, nie. No, ale to była ostatnia nieruchomość. Dobra, to wy... Moja ostatnia sprzedana nieruchomość to jest aparatament w Katowicach. Działki? Jesteś mistrzem od działek? Tak. Dużo działek sprzedaję. Dużo. Dużo. I jak ostatnio było szkolenie na temat działek i różne takie historie były opowiadane. Co się może przytrafić. Co może być na razie. Czasami się przytrafią wszystko. A ja wszystko miałam. Ja wszystko miałam, tak. Okazało się, że wszystko mam. I wszystko przeszłam. I z wszystkiego, no, wymyłam. Wymyłam rzeczy, których myślałam, że nigdy nie sprzedam. Co na przykład? Co na przykład? No, działka, którą klientka sprzedawała z inną agentką, z innym biurem. Nie mogła tego sprzedać, a ja to sprzedałam. Działka posadzone na niżej. Wyżej była droga dojazdowa, przystanek. Przechodził ciek wodny, dwupoziomowa, budynki na około. Wiesz o co chodzi? No i jak to się stało, że akurat ty go sprzedałaś? Klient potrzebował taką nieruchomość, no. Sprzedałam. Ale wszystko wytłumaczone, wszystko powiedziane, wszystko pokazane. Wszystko. Nie ma czegoś, że nie mówimy o nieruchomości. Czy to są dobre, czy to są złe rzeczy. A uważasz, że jest problem na rynku z tym, że ludzie nie mówią wszystkiego? Ludzie się nie mówią, bo myślą, że to nie wyjdzie, że się nie dowiemy. Ale zdarza się, że różni są, że nie kopią, że wszystko mówiąc nie szukają, nie sprawdzają. Ale ja sobie nie wyobrażam, żeby pewien klient miał do mnie pretensje. Bo jeżeli to sprzedaje nieruchomość za, wiesz, pięćdziesiąt, sto czy za pięćset, czy nawet za milion, no sorry. Wypadałoby, żebyśmy wszystko wiedzieli. I starali się tego naprawdę, wiesz, dowiedzieć, czy pozwolić, popytać. Wiesz, no ja staram się po różnych instytucjach. Po spółkach wodnych, po gazowniach, gdziekolwiek się da, jak coś tam jest takiego dziwnego, dowiedzieć. Można, nie można, co mogę, co nie. Ja nie chcę narazić niestety ani jednej, ani drugiej strony na konsekwencje. I siebie przede wszystkim. Bo było, nie było, my odpowiadamy w dużej części za sprzedającego i za ten, który kupi tą nieruchomość. Bo tak jak Ci mówiłam, wielokrotnie klienci się dopiero widzą na akcie. Czyli Ty jesteś między nimi. Ty pośredniczysz, no, w tej transakcji. Nie trzeba wiedzieć. Czym dla Ciebie był ten wywiad? Teraz przyjemnością. Ale mnie zestresowała. Naprawdę? Tak, tak. Podobno mnie bardzo zaskoczyłaś tym telefonem i tym, że mnie zaprosiłaś na ten wywiad. Bo myślę, że to jest tyle innych agentów, którzy są na topie. Ale to, co znaczy na topie, to jest pojęcie względne. Dla mnie w tym momencie, kiedy Cię zaprosiłam na wywiad, Ty byłaś taką osobą, z którą chciałam porozmawiać, bo jesteś w tej firmie prawie, zaraz będzie ponad 8 lat. A reagujesz na każdego nowego człowieka, na wszystko, co w tej firmie się dzieje, bardzo, bardzo pozytywnie. Ty jesteś takim człowiekiem, że jak robiłam sobie research sprzed roku, co się działo chociażby na naszych mediach społecznościowych, udostępnienia, lajki, komentarze, niezależnie od tego, jakie to były treści. Czy to był sukces innego agenta, czy to był sukces zespołu, czy to był post taki rekrutacyjny, czy całkowicie zabawny. Grażyna Niemiec reagowała na wszystko. Ty jesteś osobą taką wspierającą. Nie masz w sobie takiej zawiści. A, nie kliknę tutaj, bo to nie o mnie, albo to ktoś nowy. Ale tę zawiść to zniszczy. I zdajesz sobie sprawę, że sami jesteśmy zdołowani, jacyś smutni, źli. Dlaczego to prawda? Dla mnie to niczego, dla mnie nie jest problemem, że ktoś odnosi sukcesy. Super, gratuluję Ci, świetnie, cieszę się, że Ci idzie. Dziękuję. To jest informacja, że mówisz same pozytywne rzeczy, i po prostu aż kamera tego nie może udźwignąć, tej pozytywnej energii. Poczekaj, sprawdzę, czy mi się telefon kręci. Na pewno mi się kręci, bo chcę coś dodać na ten temat. Mówisz tutaj o takiej ważnej rzeczy, bo ja kiedyś, ja mam z tym problem. No, sprzedawcy to jest taka branża... Konkurencja, tak? Tu jest duża rywalizacja w niektórych sektorach. My mamy super zespół i absolutnie tutaj nie będę nieszczera, jeżeli powiem, że naprawdę tu są teraz... W naszym zespole wypracowaliśmy sobie taki poziom, gdzie faktycznie się wspieramy i nie ma kopania się po kostkach, ale wiemy, co się dzieje na rynku i tutaj, jeżeli to jest inwestor bez cenzury, to śmiało możemy o tym powiedzieć, że bywa różnie, tak? Dlatego też trzeba edukować klientów odnośnie umów. Natomiast kiedyś zapytałam, pozdrawiam Krzysztofa Rzepkowskiego, naszego guru, zapytałam właśnie naszego Krzysztofa, szkoleniowca, podczas szkolenia, kiedy przyjął tutaj do nas z Warszawy, jak to jest z tym środowiskiem, bo ja dopiero zaczynałam. Miałam problem z tym, że niektórzy są tacy, że ktoś potrafi tak niefajnie, podchodzić do innych w tej branży, że są takie niefajne emocje w tym wszystkim, że nie skupiamy się na biznesie, bo to nawet jest po prostu nie biznesowe, bo jeżeli mamy się skupić na biznesie, no to jeżeli komuś wychodzi, no to powinnam myśleć tak, że może nam wspólnie też razem coś fajnego wyjść, ja tobie, ty mnie i tak to powinno iść. Zdarzały się takie sytuacje, gdzie widzieliśmy właśnie te takie niefajne zachowania i pamiętam, że zapytałam go, jak to jest, że ci agenci potrafią, nie wiem, albo odejść i troszkę pluć potem już na to miejsce, gdzie byli, albo innych kolegów kopać przysłowiowo po kostce i on mi powiedział właśnie historię, opowiedział mi anegdotkę o tych zbiorniczkach. To jest tak, że każdy z nas ma swój zbiorniczek, miłość, sukcesy, poziom zadowolnia z życia prywatnego, zawodowego i tak dalej. Jeżeli ty masz te zbiorniczki puste, no to ty je musisz napełniać tymi takimi właśnie kwasami. Może nie do końca tak to powiedział, ale ja to tak zapamiętałam odnośnie tych zbiorniczków i ja bardzo mocno teraz tą filozofię wyznaję. Już w ogóle mnie to nie rusza. Czasami jak już ktoś przesadzi, że widzę na zewnątrz, w innych nawet branżach, czy w ogóle w życiu, że ktoś zrobił coś niefajnego albo powiedział coś bardzo niefajnego, no to reaguje na to, ale bardzo dużo mniej rzeczy mnie przez to dotyka. Zawsze sobie myślę o tych zbiorniczkach i zawsze sobie myślę, kurczę, żal mi cię, no bo to znaczy, że masz pusty ten zbiorniczek. Często napełniaj zbiorniczek, taki jesteś i to rozdajesz. Także pełna pozytywnej energii i zapełniona samymi dobrymi zbiorniczkami Grażyna Niemiec i ja, Leo Graszewczyk, Maśka, bardzo dziękujemy za ten wywiad. Bardzo dziękuję. Wszystkim życzę urocznego, pięknego dnia. Dzięki serdecznie. Dzięki Grażynko. I teraz jeszcze ja sobie stawię, że Ty nic nie musisz mówić, ja teraz Państwa i teraz przerwiemy, zaprosimy wszystkich do drugiej części tego wywiadu. Dobra i teraz powiem jeszcze teraz tak. Za nami pierwsza część wywiadu, kontynuujemy część numer dwa z naszą Grażyną Niemiec. No, mamy to.

Listen Next

Other Creators