Home Page
cover of Odcinek 2 gotowy
Odcinek 2 gotowy

Odcinek 2 gotowy

00:00-37:36

Nothing to say, yet

Podcastspeechmusicacoustic guitarmusical instrumentguitar
3
Plays
0
Downloads
0
Shares

Transcription

The podcast discusses the topic of instructor badges in the Central Instructor School of the Polish Scouting and Guiding Association. The two guests, Eliza and Katarzyna, share their experiences and opinions on the badges. Eliza initially didn't want the badge because she didn't want to be evaluated, but eventually realized the value of feedback in the learning process. Katarzyna, on the other hand, wanted the badge from the beginning. They discuss the history and purpose of the badges, noting that their significance and quality have changed over time. They also question the need for a system to guarantee the quality of instructors and suggest that trust and belief in individuals' abilities are more important. They also discuss the role of leaders in finding the right people to conduct training sessions. Overall, they express different views on the importance and effectiveness of the badges in the current system of instructor training. Impuls kształceniowy. Podcast Centralnej Szkoły Instruktorskiej. Czuwaj, druhne i druhowie. Z nieukrywaną radością witam Was w drugim odcinku podcastu Centralnej Szkoły Instruktorskiej ZHP Impuls Kształceniowy. Dziękuję za odzew po naszym pierwszym spotkaniu. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie bardzo ważne, a uwagi pomogą mi robić kolejne odcinki lepiej. A nauczyć muszę się jeszcze bardzo wiele, co usłyszycie w odcinku, który przed nami. Niestety, technika sprzymierzyła się przeciwko, a życiowe wyzwania nie pozwoliły nam nagrać tego odcinka ponownie. Dlatego czasami dźwięk będzie daleki od dobrego. Przepraszam więc wszystkich i obiecuję poprawę. Tymczasem w odcinku numer dwa będziecie mogli posłuchać rozmowy o odznakach kadry kształcącej. Moje rozmówczynie wbijają kilka razy kij w mrowisko, więc zapowiada się bardzo ciekawie. Zapraszam Was serdecznie. Mamy dzisiaj w naszym podcastzie dwie instruktorki Centralnej Szkoły Instruktorskiej. Pierwsza to hartmistrzyni Eliza Gilerska. Cześć Elizo. Cześć. I hartmistrzyni Katarzyna Kurowska, też członkini Centralnej Szkoły Instruktorskiej, jak powiedziałam. Ale, co związane z naszym tematem, też instruktorka, która zajmuje się w naszym zespole przyznawaniem, weryfikowaniem złotych odznak kadry kształcącej. Cześć Kasiu. Cześć. Dziewczyny, czy Wy w ogóle pamiętacie, bo dodam, że obie jesteście z okami, czy Wy w ogóle pamiętacie, jak zaczynałyście swoją karierę z odznakami kadry kształcącej? Ja pamiętam bardzo dobrze, bo bardzo długo nie chciałam mieć tej odznaki. Mimo, że właściwie już prowadziłam procesy kształceniowe, angażowałam się w kursy drużynowe w Hufcu, to nie chciałam mieć tej odznaki, bo nie chciałam, żeby ktoś mi przychodził na zajęcia i mnie oceniał, żebym podlegała jakiejkolwiek tam ewaluacji i mówił mi, co i jak mam robić. Więc właściwie cztery kursy drużynowe, pierwsze, które zrobiłam, to były, zanim właśnie złożyłam wniosek o w ogóle obronę z odznakami kadry kształcącej. Potrzebowałam chyba czasu do tego, żeby dojrzeć i do tego, że taka ewaluacja, informacja zwrotna, zderzenie myśli z kimś innym jest cenne w procesie kształceniowym. I no, zajęło mi to trochę czasu. Eliza, a Ty, jak wspominasz? A ja w przeciwieństwie do Kasi, chciałam mieć odznaka od początku, jak się pojawiłam. Bo ja od początku takiego świadomego życia instruktorskiego na poziomie Hufca i potem chorągwy i centralnym, no jakby jestem przy kształceniu. No i jak trzeba było mieć tą oznaka, to ja po prostu uważałam, że jako kształceniowiec muszę tutaj świecić przykładem. Za system zdobyłam Boka, potem zdobyłam Soka, a teraz mam Zoka. Przy czym zupełnie odwrotnie niż Kasia. Bo Kasia nie chciała na początku, ja nie chcę teraz. Jakby ja teraz, gdybym nie była w sesji, to pewnie bym tej oznaki nie miała. Jestem bardzo daleka od tego, żebyśmy utrzymali ten system. Mamy w środowisku kształceniowym bardzo różne spojrzenie na to, jak odznaki wyglądają. Na to, czy one w ogóle są potrzebne. Ale te odznaki pojawiły się już w kształceniu gdzieś koło, wydaje mi się, 96 roku. I na samym początku w ogóle wyglądały zupełnie inaczej. Czy jesteście w stanie przypomnieć sobie, znaczy ja oczywiście nie podejrzewam, że to Was dotyczy, bo wiem, jakby jesteście młode. Ale czy wiecie, jak to wcześniej wyglądało i czym to się różniło od tego, co mamy teraz? No mnie trochę dotyczy, bo rozumiem, że jestem młoda, ale nie aż tak. Zupełnie inne było podejście do tych odznak. One wtedy jakby miały pokazać, że jestem kimś, kto się na tym zna. Z tego, co rozmawiałam z osobami, które pamiętają ten sam proces wymyślania i wprowadzenia odznak, to same pierwsze odznaki, nie wiem ile czasu to trwało, ale były w ogóle przyznawane. To był taki znak jakości, który dostawał instruktor właściwie od swoich przełożonych. No to właśnie tak powiedziałam, że taki był cel, że jakby ktoś, kto miał to na moduże, było wiadomo, że się tym zajmuje i że dobrze to robi. W takim razie ten cel dzisiaj jest jak inny. Czy wydaje Wam się, że dzisiaj też jest to wyznacznik tej jakości w kształceniu i tego mistrzostwa? No w mojej ocenie nie, bo bardzo wielka rzesza mistrzów w ogóle nie ma tych odznak. Ci, którzy je mają, to najczęściej je mają dlatego, że muszą. Proces przyznawania tych odznak, pisania tych wniosków nie jest odbiciem wiedzy i umiejętności i o tym też pewnie będziemy rozmawiały. No w ogóle bardzo dużo myśli się w temacie tych odznak też, no właśnie, zajmując się tym w CSI, ten temat jest mi bliski też z uwagi na to, że cały czas w ogóle pracuję też z dokumentem. Natomiast ja nie wiem czy my w ogóle jako organizacja nadal wiemy po co chcemy mieć te odznaki. Mamy być może trochę nawet inne zdanie o odznakach niż Eliza, to nie wiem czy w tej chwili właśnie wiemy, że te odznaki są faktycznie potwierdzeniem jakiejś jakości, a na pewno nie te ostatnie. Według tych regulaminów mam wrażenie, że jednak zmiany, które się tam dokonały, no to one obniżyły mocno jednak ten standard myślenia w ogóle o osobie posiadającej odznakę kadry kształcącej. Chodziło trochę być może o uwolnienie właśnie od struktury, od poziomu. Spowodowało to, że ta jakość czasem gdzieś się gubi i nie do końca wiemy jak to uszczelnić, jak to złapać. Więc nie jestem w stanie powiedzieć, że zaufam każdemu SOK-owi, że jest w stanie zrobić dobry kurs. Wyobrażacie sobie system, który by nam to zagwarantował? Czy to jest w ogóle możliwe, że mielibyśmy coś, co by nam gwarantowało mistrzostwo w kształceniu? Kasia, powiedziałaś na przykład, że broniłaś się przed odznaką, bo ktoś musiał przyjść i obejrzeć Twoje zajęcia. Także zastanawiam się, czy dzisiaj tak do końca jest. Są opinie przy wniosku, ale też jest tak poprawniej, że nie mam racji, że one się też pojawiły z powrotem ostatnio. Trochę starałyśmy się uszczelnić to, co jest, nie do końca jak naprawdę jakieś fundamentalne zmiany. To są być może kosmetyczne i właśnie na podstawie tych różnych zgłaszanych problemów, tego żeby w ogóle te opinie były, żeby to były pozytywne opinie, nie tylko opinie, bo to różnie też bywało. Nie wiem, czy jesteśmy w stanie coś zrobić. Myślę, że to jest takie, gdzieś padamy trochę w błędne koło w ogóle całego tego systemu kształcenia. I ponieważ nie mamy dobrego kształcenia, nie dzieją się dobre rzeczy, w związku z tym ludzie nie uczestniczą w dobrych, nie mają dobrego przykładu. To jest trochę jak czasami, być może, sprowadzanie drużyny. Jak się po prostu jest w dobrej drużynie, jest się dobrym zastępowym, dobrym przybocznym, to naturalnie się po prostu zostaje dobrym drużynowym. I nawet powtarzając pewne schematy, dobrze rozkręcone i metodycznie działające w drużynie, to po prostu leci dalej. I mam wrażenie, że tutaj trochę gdzieś tego brakuje, że nie mamy tych wzorców. Nie wiem, być może faktycznie większa praca tak naprawdę, być może mniej tylko o tym powinno być. Mniej w sensie, nie rozumiem osób, tylko mniej w sensie... Myślę, że osób, że to w ogóle stało się modne. Wydaje mi się, że ta oznacza się stała bardzo modna i wszyscy osób chcą być kształceniami w stanie, bo jest jakiś gadżet, który może sobie to przyczepić i to jest motywujące. Być może powinniśmy dużo większą wagę przykładać do tego, jak kształcimy te kształcenia, z jakimi pracujemy, jak dbamy właśnie o ten poziom. Może być może faktycznie uczestnictwo w każdych zajęciach powinien być ktoś, nie tylko tych takich, co robimy na zaliczenie, tylko, że faktycznie ktoś przychodzi do nas na zajęcia, uczestniczy w naszym kursie i po prostu zderzamy myśli, wymieniamy poglądy o tych zajęciach właśnie po to, żeby podnosić tą jakość, że ciągle tam pracujemy. My w ostatnich nowelizacjach tego dokumentu dopiero wprowadziliśmy to, że przy przedłużeniu na znaki też trzeba jakąś formę do kształcenia się w zakresie swojej pracy kształceniowej zdobyć. Czyli, że nie siadamy na laurach, tylko, że po prostu my cały czas dbamy o swoją jakość i poziom po prostu kształceniowy. No ja chciałam powiedzieć na pytanie o to, czy możemy stworzyć jakiś system. Uważam jednoznacznie, że my w ogóle nie potrzebujemy systemu do tego. Że to jest właśnie pułapka, w którą weszliśmy i trochę nie umiemy z niej wyjść i nie umiemy popatrzeć na to szeroko. Ja chciałabym za każdym razem wszystkich zachęcić do tego, żebyśmy wierzyli w mądrość ludzi. I żebyśmy nauczyli się ufać rzeczywistości, która nas otacza. I historia, którą zawsze wtedy opowiadam jest taka, że mądrością wszyscy po kolei zjazdów wybieramy nasze władze. I na czele tych władz stoi komendant i naczelnik. I oni w swojej mądrości mianują rozkazan komendantów form. I jeżeli naprawdę sobie nawzajem zaufamy i będziemy wierzyli, że każdy komendant i każdy naczelnik mianuje w swoim rozkazie kogoś, kto uważa, że jest najlepszy do prowadzenia tej lub tamtej formy, to one na pewno będą okej. A jeżeli nawet się zdarzy, że mianują kogoś, kto nie wypali, to po prostu następnym razem będą inwestować w innego człowieka. Uwolni nas to od systemu, pozwoli nam wrócić do kształcenia bardzo dużej rzeszy instruktorów, którzy w tej chwili nie mają żadnej odznaki z różnych powodów. A my w związku z tym nie jesteśmy w stanie pozwolić ich nawet na przeprowadzenie kursu drużynowych. To, co mówisz, to jest dla mnie bardzo powiązane w ogóle z takim wątkiem kadry. Tego, żeby ufać sobie nawzajem i żeby stawiać wymagania w kadrze. Ale jak już kogoś mianujemy i uważamy, że ktoś jest członkiem zespołu kształcenia, akurat tutaj w przypadku naszej rozmowy, no to może oznacza to właśnie to, że on jest w stanie przygotować kurs, poprowadzić zajęcia i ten proces kształceniowy przygotować. Ale z drugiej strony myślę sobie, że stopnie instruktorskie mogłyby też być jakimś odwzorowaniem pewnych umiejętności. Kiedyś była taka koncepcja, że każdy harpmistrz powinien umieć kształcić. Czy z takim pomysłem byście się zgodziły? Nie uważam, że powinien umieć, ale uważam, że każdy komendant powinien wśród swojej kadry umieć znaleźć kogoś, kto będzie mu robił taką formę, którą on potrzebuje. Każdy harpmistrz może mógłby, ale nie każdy musi być do tego przygotowany. Mamy różne kompetencje i to też właśnie różne funkcje gdzieś ostatecznie obieramy, bo w czymś się możemy czuć lepiej bądź też gorzej. Natomiast ja też porównuję to już czasami do takiej prawa jazdy, że jakaś forma ukierunkowania właśnie do kształcenia w tym kształceniu, jakby do skonalenia w tym kształceniu. Być może to nie jest kwestia odznak tylko tego czegoś innego, natomiast że poza tym, że właśnie mamy też stopień harpmistrza, no to też jakby kształcimy też swoje kompetencje, że umiemy tę wiedzę w jakiś sposób przekazywać, w taki sposób, o jaki nam chodzi, że to gdzieś nam nie zaginie, i nie zaginie, że to jest do kształcenia też metodą, a nie tylko po prostu, że mamy wiedzę i potrafimy ją jak profesor na uczelni po prostu ładnie zredytować. Gdzieś szukałabym jednak czegoś takiego, że tego do kształcenia, po prostu tego warsztatu. Ja mam w ogóle ogromne problemy z tym, że wzajemnie sobie nie ufamy. Tworzyć trochę taki paragraf 22 i to właśnie połączenie odznakami, standardami dla mnie jest po prostu mega przykładem tego, że z jednej strony właśnie mówimy o tych sokach i zokach osobach, o których oczekujemy pewnych działantów, które potrafią samodzielnie, kompetentnie pewne rzeczy przygotować, bo tak powinno wynikać z opisu tych odznak, a z drugiej strony mamy standardy, które po prostu są tak obwarowane, że tam po prostu nie ma jak się ruszyć i właściwie nie ufamy tym sokom. Czyli, że mamy tutaj osoby, nie wiem, działające w szkołach instruktorskich, posiadające srebrne, bo też złote odznaki, którym nie jesteśmy w stanie zaufać, żeby właśnie stworzył, odwarował po prostu kurs, szyty na miarę, tylko są właśnie obwarowane, bo koniecznie tyle godzin, bo tutaj trzeba wprawdzie, bo nie ufamy tym odznakom, więc ja tu właśnie mam bardzo duży jakiś taki dysonans w ogóle. No, przyznam, że to, co teraz powiedziałaś, w ogóle strasznie do mnie dotarły, to strasznie celne w mojej opinii, że faktycznie wymagamy odznak, dajemy komuś odznak, a później tak mu mówimy konkretnie krok po kroku, w standardzie, jak on coś ma robić. Prowadzimy go za rękę tak naprawdę, chociaż daliśmy mu super uprawnienia wcześniej. Podzielę się z Wami taką koncepcją, bo ja sobie kiedyś wymyśliłam coś takiego, że mogłaby być taka odznaka, która by pokazywała, że ktoś się zajmuje kształceniem, nie wiem, rozwija się, ale ona na przykład mogłaby być jedna, a dawałaby uprawnienia na przykład po łączeniu ze stopniem instruktorskim. To znak jak ktoś musi przyznać, tak? Zawsze jest jakiś członek zespołu za to odpowiedzialny, akurat, tak jak wspomniałam, na poziomie centralnym. Kasia, jesteś szefem takiego zespołu. Czy tam się może wkaźć błąd ludzki? To, co może w jakiś sposób zabezpieczać to, że pracujemy w zespole, że to nie jest jakaś tam autoritarna decyzja jednej osoby, tylko, że jest to zespół złożony z różnych osób, które mają różne doświadczenia, różne podejście, więc to myślę, że to na pewno może trochę też zabezpieczyć. Wszyscy staramy się i te wnioski czytać, i w jakiś sposób do nich odnosić, ale też uczestniczyć w rozmowie. Myślę, że to jest w ogóle też bardzo cenne. To sprowadzamy i wiemy, że w chorągwie też tak zaczynają robić te przynajmniej, które tego nie robiły. Mówią, że czasami się inspirują nami i wprowadzają takie rozmowy, bo czasami właśnie wniosek to są tylko litery. Ktoś ma mniejszą, bądź też większą umiejętność w pisaniu czegoś, więc z każdą osobą, czy to składa pierwszy odniosek, czy to przedłuża oznakę, to staramy się spotkać chociażby na Teamsie i trochę po co o tym porozmawiać. O jej wniosku, o jej doświadczeniach, o tym, co się udało, z czego jest dumna, o planach na przyszłość, ale też po prostu o kształceniu. Jeżeli te wnioski bądź też wymagania nie do końca są spełnione, no to umawiamy, jeśli tego brakuje, to wróćcie na przykład za pół roku, za rok, jak to będzie spełnione i umawiamy się właśnie na to, jak zrobić. Ewentualnie podpowiadamy, szukamy wspólnie tak naprawdę jakiegoś rozwiązania i myślę, że ten system właśnie tych oznak może to jest plusem, może minusem, bo mi trochę brakuje przy oznakach w ogóle wziąć pod uwagę postawy i tego, kim jesteśmy. Te oznaki są zerojedynkowe. Albo się brało udział w jakimś kursie i ma się pozytywne opinie z tego kursu, albo się tego nie ma. Więc tak naprawdę my też mamy gdzieś tam małe pole manewru. Zadałam to pytanie, bo zastanawiam się, na ile jest zagrożenie, o którym dzisiaj przy tych wnioskach, które mamy i przy tym wzorcu, który moim zdaniem się w ogóle rozprzestrzenia, bo widzę, że też w chorągwiach wydaje mi się, że coraz większą taką wagę się przykłada w ogóle do indywidualności, do rozmowy z tym innym człowiekiem. Ja mam zupełnie inne doświadczenie niż mówi Kasia. I to nie jest tylko wydaje mi się wypadek. Tak, ale bieżące? Tak, bieżące. I właśnie zerojedynkowo spełnione były wymagania, a według zespołu ktoś nie spełniał definicji postawy instruktorskiej. I w związku z tym te oznaki nie zostawali przyznawane. Oczywiście zależy, jak będziemy na to patrzeć. Bo jeżeli będziemy patrzeć na to, że chcemy mieć zdrowo-dobrego człowieka, tak ogólnie o tym mówiąc, i tylko taki dobry człowiek może kształcić, no to czy on spełnił te wymagania, czy nie, jest trochę wtórne. I mu pozwalamy. A jeżeli do nas przychodzi człowiek, który uważamy, że jest zły, to nawet może spełnić ponad program wymagań, a i tak mu tego nie damy. Więc to jest trochę kwestia jakby filozofii i ona istnieje w naszym życiu. Bo kłopotem oznaki jest to, że ktoś ją przyskłada, czy to jest jednoosobowo, czy to jest zespołowo, ktoś musi to przyznać i powiedzieć, tak, ja tobie daję. Czy w takim razie powinniśmy zwrócić uwagę w oznakach na postawy, słuchajcie? Czy w ogóle w kształceniu? Znaczy w kształceniu to w ogóle na pewno. Ja bym chciała. Oczywiście, tak. Ona powinna być kluczowa, Agnieszka, moim zdaniem. Jakby tak, to powinno być jakby podstawą. Dlatego mówiłam, że jakby zaufajmy komendantom. Mamy oznaki, tak? I na razie moim zdaniem, słuchając głosów kształceniowców z Polski, nie zapowiada się w ogóle na to, żeby oznaki miały zostać zlikwidowane. Taki głos jak twój, Eliza, dzisiaj jednak jest w mniejszości. Co by zrobić, żeby w takim razie te oznaki bardziej na tę postawę zwracały uwagę? Zanim rozpoczęłyśmy tę rozmowę, to uspólniłyśmy wiedzę na temat tego, ile mamy oznak w organizacji. No i skoro będzie nas trochę osób słuchać, no to też głośno to powiem. Mamy 90 oznak w kolorze złotym, 467 w kolorze srebrnym i 400 w kolorze brązowym. To znaczy, że to są małe ilości. Bo skoro mamy 467 soków, to to jest niecałe 30 oznak na chorągę. To nie jest to liczba, która jest w stanie w cudzysłowie trochę brzydko obsłużyć nam kształcenie na poziomie chorągi i chłopców. Czy to świadczy o wysokich wymaganiach, jak je stawiamy tym oznakom? O tym, że ludzie nie chcą ich zdobywać? O tym, że są za trudne? Bo tak, zdziwiłyśmy się same tutaj licząc, że jest ich mało. A jeszcze nas zdziwiło chyba bardziej, że nie jest to w piramidzie, tylko że tych boków jest mniej niż soków. Bo bok tak naprawdę, to też powiem, bo pracuję i w chorągi pracowałam trochę z oznakami i też poza tym, że zajmuję się tą weryfikacją wniosków o złote oznaki, to też bezpośrednio pracuję cały czas z tymi wpływającymi wnioskami o brązowe oznaki i przedłużenie brązowych i srebrnych. To jest po pierwsze wracający wątek, po co nam bok, że bok jest tak naprawdę tylko wstępem do soka. Pytanie, ile tak naprawdę my oznak potrzebujemy do tego, żeby to kształcenie właśnie, czy zależy nam na oznakach, czy zależy nam na tym, żeby działało kształcenie, jakby było zapewnione te potrzeby wszystkie kształceniowe w chorągi i czy ilość oznak naprawdę będzie być za to przełożenie. Bo też mam takie doświadczenie, że był taki moment wsparcia bardzo dużego, że muszą być konieczne oznaki, muszą być konieczne zespoły, idźmy w ilość, a nie do końca w jakość. Natomiast wracając do pytania Agnieszki o postawach, to jest ogromny problem, jak to uchwycić, jak to wtedy właśnie weryfikować, bo zero jedynkowo jest dużo łatwiej, ale mi bardzo brakuje postawy. Bardzo też się zaskoczę na tym, co Eliza powiedziała właśnie o tym zespole, o zespołach, które mówią, że ktoś nie spełnia jakby właśnie postawy, no bo jeżeli już jesteś podhasmistrzem czy hasmistrzem, kiedy jesteś hasmistrzem, to znaczy, że określoną postawę instruktorską posiadasz. Tu nam się nakłada w związku z tym też jakieś niuanse i problemy w stopniach instruktorskich, że tutaj być może też nie do końca mamy szczelny system, któremu ufamy i dlatego być może nie każdy hasmistrz jest każdemu hasmistrzowi równy, niestety. Natomiast właśnie w tej chwili potwierdzę tylko, że się coś zrobiło, że jakieś działania ma się na swoim koncie, być może jakieś kompetencje, ale w ogóle gdzieś zanika postawa, a bardzo mi tego brakuje, bo uważam, że postawa jest naszym głównym narzędziem wychowawczym i kształceniowym. I to właśnie, jakimi jesteśmy tymi kształceniastami i w połączeniu z tym, jakimi jesteśmy instruktorami, jak kreujemy pewne rzeczy, jak myślimy w ogóle o procesach kształceniowych, to żeby właśnie w jakiś sposób to uchwycić. Kierowanie zespołem to jest coś więcej niż zrobienie kursu OpenDot, to jest całe myślenie w ogóle kształceniowe i też oddziaływanie właśnie swoją postawą, budowanie zespołu, praca z tym zespołem i tego wszystkiego gdzieś mi w ogóle brakuje, żebyśmy byli w stanie to uchwycić, już niezależnie od tego, czy odznaki będą, czy nie będą. Czy odznaki kadry kształcącej dzisiejsze mają jakiekolwiek zalety w takim razie? Cisza, bo ja widzę takie zalety. Myślę, że mają, bo są jednak postrzegane jako jakieś narzędzie do rozwoju, to jest sobie, no jasne, jakieś tam wytyczne, w związku z tym stawia sobie jakieś wymagania i do tego dąży, ma też jasno właśnie określone, co musi zrobić, bo jednak trzeba pewne rzeczy gdzieś tam zrobić, to też zachęca do tego, żeby już na co pracować się rozwijać, doskonalić i zrobić być może właśnie świadomie pewne rzeczy. Przejść przez jakiś proces, dostać tą informację zwrotną w trakcie zbudowania tej odznaki i jednak w jakiś sposób prowadzą taką weryfikację, czy każdy w tym okrótku kształceniowym się odnajdzie? W mojej ocenie główną zaletą odznak jest to, że one wymuszają rozmowę o kształceniu na każdym poziomie, bo ktoś, kto chce kształcić, patrzy na to, co w tych wymaganiach jest, rozmawia o tym z kształceniowcem, potem prowadzi zajęcia, zanim do tych zajęć coś zrobi, to rozmawia z kimś, kto będzie to oceniał, żeby ocenił dobrze i jakby szuka odpowiedzi i potem rozmawia się po zajęciach, potem przy pisaniu odznaki, potem z kimś, kto tą odznakę przyznaje i jakby muszę, tak jak mówiłam w całym tym procesie, rozmawiać o tym w jakiś sposób, przygotować się do kształcenia, żeby to było najlepiej jak się da. I to jest dla mnie największy walor. Pytanie jest takie, czy nie doszliśmy niestety do takiego momentu, może momentu w ludzkości, że potrzebujemy narzędzia, żeby motywować się do takich rzeczy, żeby z tego nie zadbalibyśmy o to, żeby raz na cztery lata wziąć udział w jakimś warsztacie doszkalającym na przykład. Ale nie uważam tak jak Ty, że jesteśmy w takim miejscu, że nie będziemy rozmawiać o kursie, przygotowując się w kursach, że to się jakby nie dzieje, no jakby każda z nas w różnych momentach swojego życia kursów ileś przygotowała i wiemy, że bez wzajemnego właśnie zaufania i wzajemnej relacji kadry się tego nie da zrobić. Ja mam właśnie inne doświadczenie z kolei z zespołami, które organizują kursy, że jednak wyobrażam sobie niestety, znaczy wyobrażam sobie, wiem, że są takie sytuacje, że to nie jest wspólne wykuwanie myśli, wspólne wykuwanie kursu. Tym bardziej, że mamy standardy, które nam przecież jasno poowiązkują, prawie tam obiadem można przydzielić te zajęcia i kadry nie tworzą tych kursów razem. Znaczy to jest jakiś podział, nie wiem, może być nawet ten zajęciak po co ma prowadzić, albo się w ogóle zbiera kadrę, hej, słuchajcie, kto by tam chciał, kiedy możecie przyjechać, to jakieś zajęcia wam damy. To po pierwsze, a drugą mam myśl, że ja jednak, no niestety uważam, że może faktycznie doszliśmy do jakiegoś takiego punktu ludzkości, że tak jest świat skonstruowany, że wszystko mamy właśnie te potwierdzenia, nie wiem, jakieś odznaki. Nie mam takiego w tej chwili zaufania, o którym mówi Eliza w kontekście tych nawet komend. Może z całą organizacją do naprawy, to jakby nie jest kwestia odznak. Przyszła mi do głowy jeszcze jedna zaleta odznaki. Wnioskuję sobie, że dla takich chówców, gdzie to kształcenie nie ma długich tradycji, albo ono miało jakąś przerwę, albo po prostu jest słabe, no to jednak odznaka, to, że trzeba ją zdobyć, albo to, co w ogóle trzeba zrobić, żeby zdobyć odznakę, by móc kształcić swoich drużynowych, może być jednak motywujące i może być jakimś bardzo prostym wyznacznikiem. I wskazać tak naprawdę jakąś drogę w ogóle, od czego zacząć i do czego dążyć w tym procesie kształceniowym, a jednocześnie zmusza w takim środowisku, no bo w tym środowisku się nie zdobędzie tej odznaki, nie spełni się tych wymagań, w związku z tym trzeba wejść gdzieś indziej, poczerpać z innego środowiska i to też jest w jakiś sposób motywujące, że coś można zaczerpnąć do siebie i zdobyć gdzieś indziej doświadczenie, które się po prostu przyniesie do swojego środowiska. Tak, to wychodzenie na zewnątrz też może być bardzo motywujące do rozwoju. W takim razie patrząc na rolę chówca w zdobywaniu odznak, patrząc na to, że je mamy i jakby dzisiaj jesteśmy w tym systemie, jest on jednak jakoś motywujący, może niedoskonały, ale jednak jakoś motywujący, to jak byś oceniła rolę chówca nad swoimi instruktorami, a chorągwi nad chówcami, nad zespołami i ludźmi kształcącymi w chówcach? Czy jest to taka bardziej rola, która jest rolą po prostu nadzorczą w tym zdobywaniu, czy jest to raczej taka rola kreacyjna, która jakoś wspiera to zdobywanie odznak? To jest coś, czego brakuje i mam wrażenie, że to jest niewykorzystany potencjał takiego właśnie świadomego planowania, dlatego właśnie o tym mówię, że to pewna umiejętność, której być może gdzieś nie nabywamy, że kształcenie to nie są tylko kursy, tylko to jest cały proces i też pracy z człowiekiem, pracy z zespołem, że być może właśnie ten zespół powinien być trochę taki dobrodrużnowy, który nie marudzi, że o, bo moi harcerzy nie chcą zdobywać stopni sprywności, tylko stwarza okazje wychowawcze do tego, żeby oni te stopnie sprywności zdobywali. On jakby łączy, wymyśla to, co gdzie mogłoby się zadziać i myślę, że podobnie jest w przypadku chówców i chorągwi, to żeby właśnie chorągwie gdzieś południowe, mówimy, skrzyknij dwa, trzy chówce, pomożemy wam, przygotujcie wspólnie kurs przewodnikowski dla swoich ludzi, nauczycie się jak to robić przy okazji swoich ludzi, przygotujecie, zbudujecie jakieś relacje, więzi, przy okazji właśnie jesteście w stanie wypełnić jakieś tam wymagania na nodznaki, dokształcić się, jak to robić w ogóle, robić dokształcenie, my was możemy poobserwować, może tam do chorągwi zaoferują jakąś większą współpracę i myślę, że podobnie jest w przypadku gdzieś chówców, żeby też wyłapywać jakieś osoby i stwarzać im jakieś okazje albo właśnie zgłosić, mamy tutaj super osobę, ale nie jesteśmy w stanie, nie wiem, nie zrobimy własnego kursu, tylko chorągwie, czy jesteście w stanie nam pomóc, żeby na tym osobę popracować, bo mamy wyłapane osoby, które uważamy są świetne, które robią nam bardzo dobre warsztaty, jesteśmy w stanie być może w przyszłości zrobić z nich nawet zespół kadry kształcącej, ale właśnie potrzebujemy jakiejś wsparcia, więc trochę takiego świadomej pracy z instruktorami. Myślę, że chówce w ogóle mogą mieć różne wymagania w stosunku do chorągwi, jeśli chodzi o wsparcie w zdobywaniu odznak. Jeden z takich pomysłów, które mi się bardzo spodobały i myślę, że chówce mogłyby tego wymagać od chorągwi też w tej pracy nad odznakami, czy w ogóle nad poprawą jakości kształcenia, to są opiekunowie. I oczywiście nie mam na myśli tutaj takiej sytuacji, w której ktoś jest takim formalnym opiekunem jak przy stopniach instruktorskich, ale to są ludzie już doświadczeni, którzy mogą pomóc wtworzyć i reprezentować zajęcia, którzy jakoś bieżąco pomagają w różnych rozkminach kształceniowych na przykład, motywują, pokazują, gdzie można się dokształcić, ale na przykład także współorganizują kursy, bo dają po prostu przykład. To też jest zresztą przykład postawy, tak sobie to wyobrażam. Wyszło nam to też przy dyskusjach o ostatnich zmianach, gdzie właśnie tam chcieliśmy, żeby więcej tych zajęć, żeby równorodność zajęć była i właśnie kwestia pojawia się od osoby, która mogłaby to oceniać. No i pojawia się właśnie problem, no ale kto to pojedzie? To jest obowiązek szkoły, czy też zespołu chorągianego, żeby ktoś tam był w stanie pojechać do jakiegoś chówca. Jeżeli jest instruktor, który pewne rzeczy chce robić, to dajmy mu na to przestrzeń i stwórzmy warunki i dajmy mu człowieka. Jeżeli nawet nie może jechać ktoś ze szkoły, to być może wyślijmy mu tam innego instruktora, który nie pracuje w szkole, ale ufamy mu, żeby i bliżej na przykład mieszkał, żeby faktycznie był w stanie wesprzeć jakąś osobę w robieniu do sztabu, czy poprowadzeniu zajęć, a jedna osoba przypisana, do której być może zgłosi, która właśnie podpowie, no to byłoby super, bo też ja wiem, że nawet czasami wypełnienie wniosku jest problematyczne, chociaż mam wrażenie, że one są i tak już coraz łatwiejsze w zrobieniu, ale nawet takie, ej, a czy to dobrze jest zrobione? To nawet po to by taka osoba czasami się przydała, ale też żeby właśnie tak zaopiekować się instruktorsko-kształceniowo, to o czym mówisz, te dyskusje kształceniowe, żeby gdzieś tam się być może odbyły, żeby być może przy okazji przegadywania konspektu poruszyć po prostu coś więcej, żeby to nie było tylko takie techniczne, tylko faktycznie jakaś taka wartość dodana do informacji zwrotnej o konspekcie, żeby coś o metodzie, o jakichś trikach, o jakichś poradzeniu sobie z jakąś sytuacją, też przy podsumowaniu tych zajęć, żeby to wyszło nie tylko, że tam fajne, fajne zajęcia były, tylko faktycznie przegadać i zastanowić się, jak można było pewne rzeczy zrobić, nie wiem, lepiej, inaczej, ale tak naprawdę instruktorsko się z tym też zaangażować. Pomyślałam teraz o czymś takim, że dużo chorągwie robią w takich tematach budowania wspólnoty, organizowania warsztatów, jakiejś kontroli albo wsparcia zespołów, a z drugiej strony odznaka jest bardzo indywidualna i tu chyba trochę zaniedbujemy, w sensie taką indywidualną pracę jeden na jeden z tymi kształceniowcami i myślę sobie, jeżeli słuchają nas teraz członkowie chówcowych zespołów albo w ogóle kształceniowcy z chówców albo ci, którzy chcieliby, to myślę, że tego właśnie możecie oczekiwać od swoich chorągwi po prostu i o to możecie ich prosić, właśnie też o takie wsparcie jeden na jeden, a z drugiej strony trzeba być zupełnie też otwartym na to, że dostaje się informację zwrotną i to też jest element postawy zresztą, taka pokora, gdzie tą informację zwrotną możemy dostać. A z punktu widzenia Centralnej Szkoły Instruktorskiej te spotkania, bo Wy robicie tą indywidualną pracę, staracie się, ja bardzo to doceniam, bo myślę, że to jest taka też praca niewidoczna, ale te spotkania jeden na jeden z kształceniowcami, co one dają Wam i co one dają tym ludziom? Uwielbiam w ogóle te spotkania i myślę, że też one już, jakby ludzie do nich przywykli i bardzo często też dostajemy właśnie taką informację po tym spotkaniu, że osób, których nie wiem, pierwszy raz z nimi rozmawiało albo nikt z ich środowiska z nami jeszcze wcześniej nie rozmawiał, to, że są zaskoczeni, że to po prostu była taka fajna rozmowa instruktorska o kształceniu. To nie jest egzamin, bo widzimy coś w tym wniosku takiego, bo dzisiaj on jest często zero-jedynkowy, może możemy tam, nie wiem, poprosić o coś dodatkowego, wyjaśnienie. Natomiast nam to daje przede wszystkim okazję zapoznania tych złotych odznak. Mówimy o tym, że w tej chwili jest ich dziewięćdziesiąt aktywnych, natomiast ten system został w tym siedemnastym roku, w dziewiętnastym, dziewiętnastym zmieniony, tak, że łatwiej będzie zdobywać te odznaki. W związku z tym to ogromność automatycznie poszerzyło. My nie z każdym mamy okazję gdzieś na tym kształceniowym szlaku się spotkać. Wcześniej to były odznaki przepisane do poziomu centralnego, więc naturalne było, że te osoby w jakiś sposób współpracują. Więc te rozmowy na pewno nam dają szansę w ogóle poznania tych ludzi. Oni mają szansę poznać nas. My możemy posłuchać, co robią w swoich środowiskach, w chówkach, w korumbiach i z ich perspektywy na pewne rzeczy spojrzeć. Więc dla nas jako zespołu to jest zawsze bardzo cenne. Robimy sobie i uprzedzamy, że robimy takie właśnie szczegółowe notatki, właśnie po to, żeby zebrać taki głos z całej Polski. Co działa, co nie działa, gdzie dostrzegają jakieś wyzwania, gdzie uważamy, że my jako centralna szkoła być może powinniśmy jakby centralnie pewne rzeczy gdzieś zaobiekować. Czego im brakuje? Czego im brakuje jako po prostu też kształceniowcom tego złotego poziomu? Więc myślę, że to jest gdzieś tam bardzo cenne. No i właśnie staramy się tak jeden na jeden z tą osobą porozmawiać i wiem, że też po tych rozmowach właśnie osoby wracają do siebie do chorobni i czasami mówią, że super, zróbmy takie rzeczy u nas. I wiemy, że są chorobnie, które się przekonały do takiego podejścia do wniosków, że po prostu trzeba porozmawiać, że nie tylko właśnie tam dokumentami się powymieniać, ale po prostu odbyć rozmowy instruktorskie. Ja jako osoba, która trzy razy pisała swój wniosek na Złotą Odnakę Kadry Kształcącej, wiele przygód mnie spotkało z tej okazji, różne podejścia miałam do tego wniosku. Z jakim podejściem do wniosku trzeba usiąść, żeby on faktycznie przyniósł realne korzyści? Jak się do tego zabrać, jak to zrobić rozsądniej i mądrze? Myślę, że to jest też bardzo zależne od osoby, bo są takie osoby, które na bieżąco sobie w ogóle zapisują nowe notatki po każdym swoim dzisiejszym wydarzeniu. W tych wnioskach właśnie nie ma limitów wyrazów. Jak więcej się napisze, to w ogóle super, że ktoś poda się tym, że byłem komendantem kursu, taki był zakres moich obowiązków, napiszę jeszcze jakieś, pan swoje wnioski załączy, to w ogóle super. Przecież to jest największy czasami problem, pozbierać, w ogóle odgrzebać wszystkie rzeczy. Na których konferencjach się było, kogo trzeba tam poprosić o jakieś opinie. Natomiast myślę, że przede wszystkim trzeba chyba szczerze podejść do tego, że po prostu pisać to, co się zrobiło, ale też zrobić to po prostu rzetelnie, żeby to nie było, bo wystarzają się takie wnioski przeklejane z czegoś innego, takie nieklujne, powiedziałabym. Ja w tym myślę, że też kluczem jest takie założenie, bo wiadomo, nie zawsze lubimy usiąść, coś napisać, trzeba sprawdzić rozkazy jakieś, daty, ale jednak myślę, że jest to taki moment, w którym możemy też przemyśleć swój dorobek, zastanowić się, w którym miejscu jesteśmy i każda refleksja kształceniowa będzie nas prowadziła do jakiejś ewaluacji i do tego, żeby coś następnym razem zrobić lepiej. Więc też takich, myślę, momentów nie powinniśmy unikać i to jest dla mnie taki klucz. Teraz sobie wyobraziłam taki zeszycik ewaluacji kształceniowej, który można by było prowadzić, na przykład taki kalendarz czteroletni czy tam dziennik czteroletni, który można by było prowadzić i sobie te wnioski spisywać i z czymś takim przyjść na przedłużanie na przykład oznaki albo zdobywanie nowej. To by był bardzo cenny materiał. Myślę, że kawy dla każdego kształceniowca też spojrzeć na siebie i do tyłu i zobaczyć, jak im się było cztery lata temu. Pozwolę sobie też wykorzystać to pytanie jako pretekst do tego, by zapytać Cię o dorobek. Dostajecie wraz z wnioskami na ZOK też najróżniejsze materiały. Czy CSI planuje coś z tymi materiałami robić? CSI planuje coś z tym zrobić i myślę, że to jest też zgłaszana taka potrzeba, że pojawiają się faktycznie materiały, które dobrze upowszechnić. Właśnie to w ten poziom taki złoty, złoty chac mistrzowski i jak najbardziej jako CSI będziemy chcieli stworzyć miejsce, gdzie to będzie dostępne, gdzie będzie można się z tym zapoznać. Natomiast oczywiście, jak to tak jak w ogóle też w próbach instruktorskich, to jest chyba jeszcze problem, z którym musimy też się w jakiś sposób może zmierzyć. To znaczy, co to jest ten dorobek kształceniowy? Jakie to powinny być materiały? Ponieważ to bardzo szeroka interpretacja i bardzo różnie instruktorzy do tego podchodzą. Czuję, że to jest właśnie chyba największa, największa jakaś taka pięta chilesowa bardzo często tych wniosków. Właściwie nic więcej nie trzeba zrobić. Ja w ogóle na temat ZOK-a to mam swoje przemyślenie, bo moim zdaniem przed ZOK-iem stawiamy za duże wymagania. Dzisiaj mówimy o tym, że ZOK musi posiadać uprawnienia niezbędne do kierowania kształceniem. Moim zdaniem wystarczyłoby, gdyby to były po prostu uprawnienia niezbędne do rozumienia i prowadzenia procesu kształceniowego. Czyli nie musisz być szefem kształcenia. Znaczy, że jesteś w zespole i to prowadzisz. I wolałabym właśnie zwrócić uwagę na to, co mówisz, na to, że bardzo ważne jest, żeby się dzielić tym, żeby rozumieć jako ZOK, że moją też powinnością swego rodzaju jest to, żeby dzielić się swoimi dokonaniami i dbać o to, by ten związek ciągle nie wyważał otwartych drzwi, tylko wykorzystywał to, co już wiemy. Ważnym momentem, myślę, w takim życiu kształceniowca, który zdobywa odnakę, jest sam moment przyznania tej odznaki, wręczenia jej. Czy macie jakieś fajne przykłady tego, jak to zrobić, żeby ten człowiek poczuł się doceniony? Ja sobie myślę, że bardzo ważne jest zadbanie o wszystkie szczegóły. O to, żeby to było fajne miejsce, żeby ten człowiek nie był w pośpiechu, żeby nie był głodny, żeby był doceniony, żeby ta odznaka nie była wyciągnięta w tylnej kieszeni spodni. Jakby z mojego punktu widzenia najważniejsze jest to, żeby ten człowiek, który dostaje tę odznakę, czuł się w tym momencie najważniejszy na świecie i doceniony. I moim zdaniem też dużą rolę odgrywa sposób wypowiedzianych stań, które wtedy są. I chciałabym, żebyśmy wszyscy zwrócili uwagę na to, żeby w tym momencie powiedzieć dużo dobrego o tym człowieku. Żeby to właśnie było jego takie Oscarowe 5 minut. No i tym Oscarowym 5 minut, myślę, że możemy zakończyć. To świetna konkluzja. Dziękuję. Bardzo, bardzo Wam dziękuję za wszystkie Wasze spostrzeżenia, za Wasze pomysły i za to, o czym mówicie. Ten temat oczywiście bardzo szeroki. Mamy przed sobą też zmiany w systemie pracy z kadrą, a tam też o odznakach jest mowa, więc zobaczymy, czy tutaj będą jakieś zmiany. No i już po zmianach w systemie pracy z kadrą, myślę, że my też powoli, jako Centralna Szkoła Instruktorska wraz z kształceniowcami z Polski, będziemy chyba powoli wracać do tematu odnak i do tego, jak one mają wyglądać już w całym procesie. Bo tak jak powiedzieliśmy sobie dzisiaj, wydaje nam się, że niektóre rzeczy nam się rozjeżdżają. Dziękuję Wam bardzo za wysłuchanie kolejnego odcinka podcastu Centralnej Szkoły Instruktorskiej Impuls Kształceniowy. Otwarta jestem na kolejne tematy i pomysły, o czym chcielibyście posłuchać. Tymczasem czuwaj i do usłyszenia w kolejnym miesiącu.

Listen Next

Other Creators