Details
Nothing to say, yet
Details
Nothing to say, yet
Comment
Nothing to say, yet
The speaker begins by expressing their joy in being present and their desire to share something for building up. They lead a prayer asking for God's word and guidance. They then talk about their personal fear of people and how it has affected their life. They discuss the importance of a strong father figure and how the lack of one can lead to insecurity. They share examples of how their fear of people has affected them and the need for transformation through God's word. They emphasize the power of God's word and its ability to bring about change. They conclude by expressing their desire to share the most valuable thing, which is God's word. They highlight the life-giving and transformative nature of God's word. Witam, bracia i siostry. Cieszę się, że tu jestem. Pomimo stresu, to cieszę się, że mogę czymś podzielić dla zbudowania. I chciałbym, żebyśmy wszyscy zaczęli od modlitwy. Od modlitwy, bo tylko Bóg wie, co tak naprawdę jest nam na dzisiaj najbardziej potrzebne. Ojcze, stajmy przed Tobą, Panie. Tego, czego naprawdę potrzebujemy, to Twojego Słowa. Twojego zbudowania, Panie. Panie, potrzebujemy Ciebie. Potrzebujemy, Panie, pełni Twego Ducha. Tak naprawdę Ciebie potrzebujemy najbardziej. Potrzebujemy Twojego Słowa. Na odpowiedni czas. Panie, niech Twój Duch Święty mnie prowadzi. Żeby to było Słowo, które Pani się podbuduje. I niech wykona Pani pracę, taką, która Tobie się podoba w nas. W imienice Chrystusa. Amen. Wiecie co, jak przygotowałem się, na początku podzielę się trochę tym, jak się przygotowywałem, albo myślałem o tym, żeby ułożyć kazanie, bo z tego tak naprawdę wyszło później kazanie. Wiecie co, lubię mówić o czymś, co przeżywam w swoim życiu i tego, co doświadczam z Bogiem. Bo wtedy naprawdę rozumiem głębie słów, które są napisane w Biblii. Kiedy coś przeżywasz, naprawdę dopiero wtedy zaczynasz rozumieć tę głębię. I co to znaczy. I chciałbym dzisiaj trochę pomówić, powiedzieć o strachu przed człowiekiem. O strachu przed człowiekiem. Trochę powiem swojego siodectwa, trochę poczytamy z Biblii. Ale, że tak powiem, takim wersetem przewodnim dzisiaj będzie werset z XXIX rozdziału Księgi Przysłów. Werset 25. Strach przed człowiekiem zostawia sidła, ale kto ufa Panu, będzie bezpieczny. Wiecie dużo, wiele, że tak powiem grzechów jest oczywistych, które się piętnuje. Takich jak alkoholizm, czy może lenistwo, czy zaniedbanie. Są takie grzechy, które są oczywiste, które każdy widzi i piętnuje, ale są grzechy, które nie są oczywiste, a które mogą nas tak wiązać, że nie będziemy efektywni w służeniu Bogu. I jeden z takich grzechów, które są, można powiedzieć, bardziej subtelne jest tchórzostwo, strach, lęk przed człowiekiem, przed tym, co powie, co nam zrobi. I właśnie takiego rodzaju lęk mnie wiązał przez całe życie. Bierze się to jeszcze za czasów, myślę, że dopiero teraz zaczynam rozumieć, że wiąże się to z moim dzieciństwem, z tego jak było w domu. Z tym, że brakowało takiego silnego wzorca, który dałby takie poczucie bezpieczeństwa, tożsamości, ochrony i brakowało tego po prostu, nie mówiąc o nikim źle, nie będę wchodził w szczegóły. Ale po prostu było takie poczucie, takiego sierotstwa bym powiedział trochę. Mimo, że mam wspaniałą mamę, to jednak ojciec jest tym, który daje bezpieczeństwo i tożsamość. Rodzina jest złożona z matki i ojca, bo obydwoje dają inne rzeczy. I tylko taka rodzina jest pełna. Tylko z dobrym ojcem zbudujesz pewną tożsamość i będziesz czuł się wewnętrznie poukładany. Tego brakuje? Możesz na zewnątrz wyglądać ok, ale wewnątrz możesz się sypać. Możesz cały czas czuć się pogubiony, że czegoś Ci brakuje. I właśnie ja tak trochę miałem. Nawet trochę bardzo. I wiecie, to się objawiało w takich rzeczach, jak wychodziliśmy z Kaliną gdzieś na przykład na spacer. Czułem, że za nami na przykład, taki śmieszny przykład, ale ktoś idzie za nami, kto rozumie nas już, to już czułem się wewnątrz, nie mogłem wyrażać spokojnie swojego zdania, czułem, że już mnie ktoś, wiecie, co o mnie pomyśli, co o mnie powie i to tak mnie wiązało. I kiedy nawracamy się, nowe narodzenie to jest stryknięcie palcem, to znaczy człowiek narada się na nowo w sekundzie, dostaje nowe życie, nowego ducha, ale potem jest proces, tak? Potem jest proces. Rzymian, 12 rozdział. Wiecie co, jeszcze jedno, zanim przejdziemy dalej, czy chciałbym się podzielić. Jak już przygotowywałem się i Bóg mówił, to znaczy myślałem o tym strachu przed człowiekiem. Myślałem o tym, jak układam kazanie czy nauczanie, nie mogę mieć w głowie myśli, jak się to spodoba innym. Choć was lubię, mamy sympatię, wiem, że jeżeli będę myślał o tym, co wam się spodoba dzisiaj usłyszeć, to minę się z celem. Bo odkąd wiemy, co jest dla nas dobre? Tylko Bóg wie, co jest dla nas dzisiaj dobre, co potrzeba nam usłyszeć. Nie mogę myśleć, co wam się będzie podobać, a co nie. W ogóle to nie wchodzi w grę. Ale do tego za chwilę jeszcze wrócimy, bo to jest to związane ze strachem przed człowiekiem. Ale czytamy w liście do Rzymian w rozdziale 12, werset pierwszy i drugi. Czyli naradzamy się na nowo, dostajemy Ducha Bożego, dostajemy nowe życie, a dalej jest proces przemiany, który trwa do końca naszego życia tak naprawdę. Ten proces się nie zatrzymuje. I tak jak mówiłem o tej tożsamości, że brak tego silnego wzorca w domu spowodował, że gdzieś wewnątrz wiązał mnie strach przed ludźmi, przed ich aprobatom, tym co pomyślą. Zawsze dążyłem, żeby ludzie powiedzieli na koniec – dobra robota, jesteśmy z ciebie zadowoleni, dobrze zrobiłeś. I teraz fajne to usłyszeć, ale jeżeli to staje się twoim motywem, to nie staniesz efektywnym sługą Chrystusa. List do Galatian, pierwszy rozdział, dziesiąty werset. Czy teraz bowiem chcę pozyskać ludzi czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Gdybym nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa. Jeżeli twoją motywacją, moją motywacją, naszym motywacją jest podobać się ludziom, po prostu robić tak, by im się przypodobać, nie będziemy efektywnymi sługami Chrystusa. Ja to czułem. Czułem, że to musi się zmienić w moim życiu, że tak nie może być. Wiecie, że mimo, że tak było, to ja wewnątrz się z tym nie zgadzałem. Wiedziałem, że to Bogu się nie podoba, ale wspaniałe jest to, że Bóg nie tylko mówi ci, że to masz zmienić, ale zmienia to w tobie razem z tobą, współpracuje z tobą. I to jest niesamowite, że Bóg uwalnia, współpracuje z nami, wchodzi z nami w te nasze problemy, ciemne miejsca i tam razem z naszą współpracą nas tego wyciąga. Będziemy dzisiaj przyglądać się przykładom do Słowa Bożego, ludzi, takim antyprzykładom i przykładom, ludzi, którzy bali się innych i przez to wpadli w problemy i ludzi, którzy tylko bali się Boga, tylko chcieli Jemu się podobać. I będziemy przyglądać się tym przykładom. I wiecie, kiedy to przygotowywałem, to mówię, przepraszam, jeżeli mówię trochę chaotycznie, ale kiedy przygotowywałem, to ta pierwsza rzecz, którą miałem w głowie, to nie możesz próbować podobać się ludziom. Patrz tylko na mnie, patrz tylko na mnie, co mi się podoba, tylko patrzcie na mnie. A wtedy przyniesie to pożytek innym ludziom. Nie myśl co powiedzą, co pomyślą, to jest nieważne. Miłość jest ważniejsza, miłość idzie poza sympatię nawet czasami. To idziemy do tego w tych przykładach, bo będą przykłady ciekawe. Drugą rzeczą, jaką sobie myślałem, chciałbym przynieść coś. Chciałbym przynieść coś, to jest Wasz czas. Chciałbym przynieść coś, co Was wbuduje. I taka historia. Przyszedł taki młody człowiek, takiego pastora i mówi mu, pastorze, chcę jechać na misję. Chcę naprawdę jechać na misję. No i ten pastor mówi, a czemu tak bardzo chcesz jechać na tę misję? Mówi, chcę poświęcić swoje życie, chcę poświęcić siebie. A ten pastor mówi, ale oni nie potrzebują Ciebie, Twojego życia, Twojego poświęcenia, oni potrzebują Słowa Bożego. I tak myślę sobie, Wy nie potrzebujecie mojej mądrości tak naprawdę. Bóg może użyć jakichś moich doświadczeń, ale w takim sensie, że to Słowo Boże buduje. Że to jest ta podstawa, że samo Słowo ma ogromną moc. I przejrzałem trochę Biblię i spojrzałem ile sama Biblia mówi o tym, czym jest Słowo i co robi. I byłem w szoku, bo co drugi werset było coś o Słowie. I wiecie, chcę dzisiaj czytać tego Słowa do Was, bo to Słowo ma moc, naprawdę ma moc. Dobrze, powiem jeszcze trochę o tym Słowie, a potem skupimy się na tym strachu na podstawie Słowa. Słowo jest naszym pokarmem. Wiecie co, w piątek na modlitwie, byliśmy na takiej modlitwie z Pawłem, z Karoliną. I pierwsza rzecz jaka na modlitwie mi przyszła, o co prosić? Wiecie, taki odruch. O co prosić? Ale otworzyłem Słowo i podziękowałem Bogu i nagle przyszła obecność Boża przez dziękczynienie. I wiecie, czasami zapominamy ile mamy już. Dlaczego to mówię? Posłuchajcie co jest napisane w Księdze Amosa w rozdziale 8, werset od 11 do 14. Straszne. Wyobrażacie sobie, że rodzi się głód w ludziach i nie ma możliwości zaspokojenia go? Wyobraźcie sobie, że pracujecie ciężko na upale, przez cały dzień nic nie pijecie i przychodzicie tacy spragnieni i nie możecie zaspokoić tego pragnienia. Rozumiecie co to jest za straszna perspektywa? I kiedy usłyszałem o tym, o tym fragmencie, słuchałem takiego nauczania i akurat był ten fragment, to wiecie, zrodził się we mnie taki głód. Panie chce wzbudzić we mnie ten głód póki jest czas. Póki jest czas łaski. Dzisiaj jest czas łaski, że możemy słuchać Słowa Bożego i możemy się Nim karmić. To Słowo jest żywe. Wiecie, poczułem takie coś, co najlepiej chyba opisuje Jeremiasz w rozdziale 15, wersacie 16. Wczoraj u brata Leszka, zobaczyłem go na ścianie i dzisiaj jeszcze jakoś coś mi w dotknął, pasuje do tego co mówię. Tam jest napisane Jeremiasz, księga Jeremiasza, rozdział 15, werset 16. Gdy się znalazły Twoje Słowa, zjadłem je, zjadłem je, a Twoje Słowo było dla mnie weselem i radością mojego serca. Nazywam się bowiem Twoim imieniem, Panie Boże Zastępu. I wiecie, tak poczułem, że to Słowo jest takie naprawdę jak pokarm duchowy. I im mniej tego Słowa we mnie było, tym więcej mówiłem tego co jest w moim sercu, co mi się wydawało, co ja sobie gdzieś tam poukładałem, co nie zawsze było prawdą. I mówię, nie, chcę znowu wrócić i karmić się tym Słowem cały czas. Chcę to odnowić. I tak, i czym mogę się z Wami podzielić, co jest najcenniejsze, to jest właśnie Słowo Boże. Bo to Słowo jest żywe. List do Hebrajczyków, czwarty rozdział, werset dwunasty. Słowo Boże bowiem jest żywe i skuteczne, ostrzeższe niż wszelki miedź obusieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne rozsądzić myśli i zamiary serca. Ono jest naprawdę żywe i skuteczne. To nie jest Słowo rozumiane tak jak rozumieli Jej uczeni w Piśmie i Faryzeusze. Zobaczcie taki paradoks, mimo że siedzieli w Piśmie, byli okuci wiedzą, Pan Jezus do nich mówi, nie znacie mocy Bożej ani Pisma. I sobie myślę, jak traktować to Słowo, jak mamy traktować to Słowo, by nie stać się tak jak oni. Spójrzmy na Ewangelię Jana, piąty rozdział. Piąty rozdział, werset trzydziesty siódmy do końca. A Ojciec, który mnie posłał, On świadczył o mnie. Nigdy nie słyszeliście Jego głosu, ani nie widzieliście Jego postaci. I nie macie Jego słowa trwającego w was, bo temu, którego On posłał, nie wierzycie. Badajcie Pisma, badajcie Pisma, sądzicie bowiem, że w nich macie życie wieczne. A one dają świadectwo o mnie, a jednak nie chcecie przyjść do mnie, aby mieć życie. Czyli głównym motywem badania Słowa, zagłębiania się w Słowo jest poznanie Jezusa Chrystusa. Nie zdobycie wiedzy, by później być mądrzejszym, by później, wiecie, w udawaniach Twojej racji, czy tak jak faryzeusze, mogli się sobą chlubić wtedy, bo oni przecież znają Pisma, ale by poznać Jezusa Chrystusa. Dlaczego? Dlatego, że On jest Słowem. Jak sama Biblia mówi, na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga, wszystko przez Niego się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi. Słowo, o którym mówimy, to coś więcej niż litera spisana na papierze. Słowo, o którym mówimy, to jest Jezus Chrystus. On się, On w ciele, kiedy przyszedł, pokazał, jakie jest Słowo Boże. Objawienie Jana, rozdział 19, wersety od 11 do 16. Potem zobaczyłem niebo otwarte, a oto koń biały, a ten, który na nim siedział, nazywa się wiernym i prawdziwym i w sprawiedliwości sądzi i walczy. Jego oczy były jak płomień ognia, a na jego głowie było wiele koron i miał wypisane imię, którego nikt nie zna, tylko on sam. Ubrany był w szatę, zmoczoną we krwi, a jego imię brzmi Słowo Boże. Niesamowite. Wiecie, to jest niesamowite, że Jezus jest po prostu u cieleśnienia Słowa Bożego. I tak się zastanawiałem jeszcze nad tym. Szukamy, wszyscy, szczególnie tu widać jak młodzi ludzie od razu się nawracają, szukają czegoś żywego. Szukają czegoś prawdziwego. I wiecie co, i w tym Słowie to życie jest. I można je tam znaleźć, i można się nim karmić. Pan Jezus mówił do Żydów o tym, żeby spożywali Jego ciało, pili Jego krew. No i Żydzi odbierając na poziomie cielesnym po prostu nie rozumieli co On mówi. Byli zgorszeni. Jak jeść Jego ciało, pić Jego krew? Kanibalizm? O co chodzi? Jezus powiedział takie fajne później słowa do uczniów już na osobności. Ciało nic nie pomaga, słowo które do was mówię jest duchem i życiem. Wiecie co, czasami się mówi o tym balansie między Słowem a Duchem. Mówi się, prawda? Słyszeliście, że trzeba mieć ten balans, że trzeba trzymać się Słowa i jednocześnie trzeba chodzić w Duchu. Ale powiem wam, tak naprawdę to Duch i Słowo się przenikają. Tak naprawdę Słowo, które powiedział Jezus, to co On sam powiedział na końcu rozdziału szóstego Ewangeliana, że Słowo to, które On mówi jest duchem i życiem. I to później Paweł też mówi w II Miście do Koryntian, że litera zakonu jest sama w sobie nieożywiona, duchem jest martwa. Ale my mamy to Słowo ożywione duchem. Dlatego ja rozumiem to, o co chodzi z tym balansem, ale tak naprawdę Słowo jest napełnione duchem, Słowo Chrystusa. I wiele można byłoby dalej mówić o Słowie. Naprawdę wiele można byłoby dalej mówić, ale główny mój cel jest taki, że chciałem wam zarysować jak ważne jest Słowo Boże. Jak żywe jest, jak prawdziwe i jak Bóg zapowiada, że kiedyś niektórzy ludzie będą szukać i nie znajdą. I wiecie, można łatwo znaleźć to później w Nowym Testamencie, kiedy Jezus mówił, ale oni już nie rozumieli. Kojarzycie to o faryzeuszach pouczonych w Piśmie? Ewangelia Mateusza, 13 rozdział, od wersetu 11 do 17. A On odpowiedział im, wam dano poznać tajemnice Królestwa Niebieskiego, ale im nie jest dane. Kto bowiem ma, temu będzie zadane i będzie miał w obfitości, ale kto nie ma, zostanie mu zabrane nawet to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, bo patrzą, a nie widzą i słuchają, a nie słyszą, a nie rozumieją. I spełnia się na nich prorokstwo Izajasza, które mówi, słuchając będziecie słyszeć, ale nie zrozumiecie i patrząc będziecie widzieć, ale nie zobaczycie. U tyłu, bowiem serce tego ludu, wstępiały ich uszy i zamknęli swe oczy, żeby my przypadkiem oczami nie widzieli, ani uszami nie słyszeli, a sercem nie zrozumieli i nie nawrócili się, i żebym ich nie uzdrowił. Ale błogosławione wasze oczy, bo widzą i wasze uszy, bo słyszą, bo zaprawdę powiadam wam, wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło widzieć to, co wy widzicie, ale nie zobaczyli i słyszeć to, co wy słyszycie, ale nie usłyszeli. Amen. I tu jest taka wskazówka, dlaczego ten głód, Pan Jezus dalej powiedział, nie będziemy już tam trzci, ale Pan Jezus powiedział, jak rozprawiał z uczonymi w Piśmie i z faryzeuszami, że będziecie mnie szukać, ale mnie nie znajdziecie i pomrzecie w swoich grzechach. I dalej mówi, że pomrzecie w swoich grzechach, jeżeli nie uwierzycie, że ja jestem. I jest czas łaski i czas, kiedy jest dostęp do słuchania Słowa Bożego i możesz przyjść, słuchać i karmić się. I to Słowo może napełniać cię, zmieniać cię, dawać ci radość, przemieniać twoje życie. I to Słowo tak naprawdę jest twoją społecznością z Jezusem. I ten czas łaski my dzisiaj mamy. I wiecie, to jest błogosławione miejsce, w którym Słowo Boże jest zgłoszone, bo myślę, że w tych czasach coraz więcej będzie miejsc, gdzie po prostu mówi się coś rozwodnionego, taką papkę, gdzie nie można się tym nakarmić. Coś, co ma się podobać właśnie człowiekowi. To się będzie zaraz łączyło, wszystko z tym strachem przed człowiekiem, jak będziemy przechodzić przez Słowo, ale chciałem właśnie nakreślić, bo tak mnie dotykało to, jak niesamowite jest to, jak powinniśmy być wdzięczni, że my mamy możliwość zaspokojenia tego pragnienia głodu Słowa. Na koniec, to znaczy nie na koniec kazania, tylko przejdziemy do tego strachu przed człowiekiem, o którym mówiłem. Tylko chciałbym jeszcze, przechodząc tam, podkreślić to tym fragmentem. Drugi list do Tymoteusza, rozdział trzeci i zaczniemy od wersetu czternastego. I dalej czytamy. Wiecie, kiedyś słyszałem, że dopóki Bóg nas kocha, nie będzie nam dawał wszystkiego, co chcemy. Dopóki Bóg w jakimś miejscu jest obecny, to nie będziemy dostawać wszystkiego, co chcemy, bo tylko On wie, co nam jest potrzebne. I to jest błogosławieństwo, kiedy widzisz, że Bóg nie wszystko spełnia w Twoim życiu, co chcesz, ale później z czasem widzisz, zauważasz, że to dlatego, że Cię kocham, to dlatego, że Cię wychowuję. Dobrze, nie będziemy zbaczać tego tematu, bo moglibyśmy dalej pójść, bo temat jest obszerny, ale mam nadzieję, że macie to poczucie tego, jak Słowo jest ważne. Jak powinniśmy o to dbać, jak powinniśmy studiować Słowo nie tak jak Faryzeusze, ale tak, by poznać Jezusa Chrystusa, tak, by być z Nim blisko, tak, by Go kochać bardziej. Mamy to, tak? Mamy? Tak? Dobra. No to ruszamy z tym strachem. Tak jak mówiłem na początku, jest coś takiego, jest taki pewien strach, lęk przed ludźmi, który nas wiąże i który nie pozwala nam służyć odpowiednio. Zobaczmy najpierw na te negatywne przykłady ze Słowa Bożego. Spójrzmy na ludzi, którzy właśnie ulegli temu strachowi przed człowiekiem. Sięga wyjścia, rozdział 32, wersety 1 do 5. A gdy lud widział, że Mojżesz opóźniał swoje zejście z góry, zebrał się przed Aronem i mówił do niego, stań, zrób nam bogów, którzy by szli przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi Egiptu. Wtedy Aron im powiedział, zdejmijcie złote kolczyki, które są w uszach waszej żony, waszych synów i córek i przynieście do mnie. I cały lud pozdejmował złote kolczyki, które były w ich uszach i zanieśli je do Arona. Gdy on przyjął je z nich ręki, ukształtował je rylcem i uczynił z nich odlanego cielca. I powiedzieli, oto są twoi bogowie Izraelu, którzy cię wyprowadzili z ziemi Egiptu. Widząc to Aron zbudował przed nimi ołtarz i dowołał, że jutro będzie święta Pana. Myślę, że to jest taki pierwszy przykład, który chciałem dzisiaj podać. Aron, który był odpowiedzialny za luz, który został, gdy Mojżesz odbierał od Boga prawo na górze i ludzie zaczęli się niecierpliwić. Zaczęło im się nie podobać to, że Mojżesz tak długo nie wraca. Wiecie, może myśleli, że już zginął, nie wiadomo co z nim, zróbmy sobie po swojemu. Wiecie, Aron, nie wiemy co się działo w sercu Arona, ale myślę, że chodził już na tyle długo z Mojżeszem, że wiedzieli, że to nie będzie dobre. Że wiedział, że to nie będzie dobre, żeby ulepić cielca tak jak w Egipcie i zacząć mu oddawać pokłon i mówić, że to Twoi bogowie, którzy Cię wyprowadzili z Egiptu. Ale pomimo tego zgodził się i zrobił im to, co ludziom się podobało, to co ludzie chcieli. No i finał tego wiecie jaki jest pewnie. Finał jest taki, że część ludzi została zabita tam i po prostu wyszło to im na niedobre. Czyli kolejny przykład, że to co ludzie chcą nie zawsze jest dobre. Kolejny przykład, pierwsza księga Samuela, rozdział 15. Samuel, Saul dostał słowo od Pana. Wszystko co tam u Amonitów było, wszystko do wycięcia. Ale zostawili pewną część, wbrew temu co Bóg powiedział na kazał, zostawili sobie pewną część i powiedzieli złożymy sobie z tego ofiarę. Szkoda może im było coś dobrego, bo oni mówili, że to co niedobre to wycięli, a to co dobre zostawili po swojemu. No i Samuel mu odpowiedział Saulowi, czy Pan ma takie samo upodobanie w swoich opaleniach i ofiarach jak w posłuszeństwie głosowi Pana? Oto posłuszeństwo jest lepsze niż ofiara, lepiej jest słuchać niż ofiarowywać tuż baranów. Błąd bowiem jest jak grzech czarów, a upór jest jak nieprawość i bałwochwalstwo. Ponieważ odrzuciłeś słowo Pana, on także odrzucił Cię jako króla. Wtedy Saul powiedział do Samuela, wcześniej Saul, jeżeli znacie historię, on się nie przyznawał do tego, że nie wykonał tego rozkazu. On cały czas, wiecie, mówił Samuelowi, że on wykonał słowo Pana. Ale w tym momencie Saul wyjawia powód, dla którego nie wykonał słowa Pana. Wtedy Saul powiedział do Samuela, zgrzeszyłem, ponieważ przekroczyłem rozkaz Pana i Twojego słowa, gdyż bałem się ludu i posłuchałem jego głosu. Kolejny przykład. Nie możesz służyć Bogu, jeżeli będziesz bał się ludzi. Nie mogę ja służyć Bogu, jeżeli będę kierował się tym, co mówią ludzie i co im się podoba, wiedząc jaka jest wola Boga. To nie idzie ze sobą w parze. Objawienia. Będziemy teraz patrzeć. Księdza Objawienia, rodzi o 13. I teraz tak, tu patrzymy na sytuacje, które działy się w przyszłości, w których wyciągamy lekcję na przyszłość, która jest opisana w tej księdze, w księdze Objawienia. I to jest bezpośrednie zagrożenie też dla wierzących, bo tam sobie można mówić, no ale to były takie czasy, tam, wiecie, to był Stary Testament i tak dalej, ale przed nami też czekają wyzwania. Mowa jest o znamieniu bestii. Cokolwiek to znamie oznacza, to nie jest teraz temat, ale jest taki werset i sprawia, werset 16, rozdział 13. I sprawia, aby wszyscy, mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy przyjęli znamie na prawą rękę lub na czoło. I aby nikt nie mógł kupić ani sprzedać, tylko ten, kto ma znamie, imię bestii lub liczbę jej imienia. Jaki jest strach? Strach znowu jest przed ludźmi, tak? Przed tym, co się stanie. Jeżeli poddasz się temu strachowi, możesz narobić głupotę. Możesz narobić głupotę. Rzadko się pięknuje strach, ale w tej samej księdze, już mówię, w rozdziale 21... W rozdziale 21, w wersecie 8 jest taki werset, jest taka treść. Ale bojaźliwi, pierwsza rzecz, ale bojaźliwi. Inne tłumaczenie przykładu dynamicznego tłumaczy tchórze. Niewierzący, obrzydliwi, mordercy, rozpustnicy, czarownicy, bawofalcy i wszyscy kłamcy będą mieli udział w jeziorze płonącym ogniem i siarką. To jest druga śmierć. Ale pierwsze, pierwsze, co widzimy na tej liście są bojaźliwi. Jak często się o tym zapomina, że strach, lęk, lęk przed człowiekiem prowadzi nas do grzechu. Prowadzi nas do grzechu i nie pozwala nam służyć wolności, której Bóg ma dla nas. Zaraz opowiem dalej swoje świadectwo, jak Bóg mnie z tego tchórzostwa wyrywał, z tego lęku. Także widzimy zagrożenia. Widzimy zagrożenia w Starym Testamencie i w Nowym. Widzimy przykłady za nami, widzimy zagrożenia, które są jeszcze przed nami. Widzimy zagrożenia płynące ze strachu przed człowiekiem. Powiem, że to jest taki gruby kaliber, to co czytaliśmy. Ktoś zginął, ktoś został odrzucony na króla, tutaj jest znamie bestii, jezioro ognia. Ale wiecie co, są też mniejsze rzeczy, jest mniejszy kaliber, w którym musimy też się... Może nie waży to naszego zbawienia, nie jest zagrożeniem dla naszego zbawienia, ale są rzeczy mniejszego kalibru, ale które też są ważne i na które może wpłynąć lęk przed człowiekiem, przed tym co powie. I wiecie co, zwróćmy się do listu do Galacjan. Już czytałem wcześniej, jak Paweł mówi, że nie może być sługą Chrystusa, jeżeli dalej by się próbował podobać ludziom. I wcześniej mówiłem o tej sympatii, że nie wiem czy... chyba mówiłem już to. Ale czasami sympatia sprawia, że nie jesteśmy w stanie komuś powiedzieć prawdy, która go uwolni. Ten lęk przed tym co on pomyśli, co się stanie z naszą relacją, czy wiecie, czy się obrazi, sprawia, że nie dajemy człowiekowi słowa, które tak naprawdę go uwolni. Nie będziemy całego fragmentu czytać, bo jest dość długi, ale dam taki krótki zarys. Paweł mówi o tym, Paweł taką prezentuje postawę, że nie ma względu na osobę. Czy ktoś był wielkim apostołem, czy nie. Bóg nie ma względu na osobę. I podaję taki przykład. I to jest już przykład Nowego Testamentu po wylaniu Ducha Świętego, czyli pokazuje, że można jeszcze dalej robić błędy. I Piotr. Zrobił taką, można powiedzieć, głupotę. A gdy Piotr przybył do Antiochi, werset 11, rozdział 2. Powiedziałem Piotrowi wobec wszystkich, jeśli ty będąc Żydem żyjesz po pogańsku, a nie po żydowsku, czemu przymuszasz Pogan, aby żyli po żydowsku? My, którzy jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie grzesznikami z Pogan. A dalej to już nie będziemy czytać, ale sens był taki, że Piotr bał się tego, co powiedzą. Na początku siedział, wiecie, bo Żydzi nie mogli wspólnie jeść z Poganami, bo oni byli nieczyści, w sensie w Starym Testamencie, tak, przed Chrystusem. I Piotr się bał, co oni powiedzą, ci z obrzodania, czyli Żydzi, którzy mieli przyjść, co oni sobie pomyślą, co oni sobie powiedzą. Bał się tych ludzi. I przez ten strach, strach przed tym, co powiedzą, postąpił niezgodnie z prawdą Ewangelii. Czyli postąpił niezgodnie z miłością do drugiej osoby, odkupionej przez Jezusa Chrystusa, nawet jeżeli ona była z Pogan. I Paweł, wiecie, ja sobie tak wyobrażam, jak ja bym się czuł, będąc Poganinem, który się nawraca. Ktoś z Żydów, powiedzmy, akceptuje mnie, bo jeżeli jadł z nimi, to na pewno ich akceptował, ale jeszcze nie rozumiał do końca tego może, że oni nie są nieczyści. I wiecie, ktoś ze mną je, a ja widzę, że jak przychodzą jego, powiedzmy, znajomi, odsuwa się ode mnie. Jak byście się poczuli? Poczuli by się bardzo niefajnie, prawda? I zobaczcie, Paweł, który według Ciała był faryzeuszem, znalazł tam prawa, który wcześniej zabijał chrześcijan. Paweł w tym momencie wobec wszystkich mówi Piotrowi o jego obudzie. Na pewno, jeżeli ja bym był tym Poganinem, który wcześniej się źle poczuł, to na pewno teraz poczułby się dobrze. Na pewno teraz poczułby się tą miłość Chrystusa, że nie jestem odrzucony, że my Poganie też jesteśmy włączeni. Czyli widzimy, że strach przed człowiekiem od małej rzeczy, od takich mniejszych, aż po bardzo poważne rzeczy, takie jak nasze zbawienie, on ma bardzo poważne konsekwencje w naszym życiu. Może mieć poważne konsekwencje. I wiecie, pomówiliśmy trochę o tych negatywnych, antyprzykładach. Spójrzmy, zainspirujmy się tymi dobrymi przykładami. Wiecie, niedaleko szukać. Bo rozmawiałem wczoraj z siostrą naszą z Marzenką i nie wiedząc, co ja tam przeżywałem i przygotowywałem, ja dzisiaj powiedziałam i weszliśmy na temat jej świadectwa w czasie COVID-a. Nie będę mówił szczegółów, ale dostała ultimatum, zaszczep się albo stracisz pracę. I wiecie, to jest świetny przykład. Dostajesz ultimatum, zaszczep się albo stracisz pracę. I nieważne teraz czy szczepionka jest dobra czy niedobra, nie chodzi o to, jeżeli ona wewnątrz miała przekonanie, że nie chce tego zrobić, to tak jak Biblia mówi, jeżeli ktoś czyni przeciwnie do swojego przekonania wewnętrznego, ten grzeszy. Twoje sumienie się po prostu, że tak powiem, kala. Ty wewnątrz się czujesz, że grzeszysz, a mimo to, co robisz, to ty się rozpadasz wewnętrznie. No i siostra, Marzenka nasza, miała przekonanie, żeby tego nie zrobić. Ale oni wciskali, później było takie spotkanie. I przepraszam Marzenko, jeżeli coś bym przekręcił, to mnie popraw, ale z tego co pamiętam, na początku próbowałaś im tłumaczyć. Nie miałaś zbyt wiele argumentów na początku, takich w porównaniu do tego, co oni mówili, na poziomie naukowym. Ale później zaczęłaś argumentować to swoją wiarą i mówiłaś o Bogu. I było nawet tak, że miała okazję ewangelizować. Ale nie uległa temu strachowi, który wpędziłby ją właśnie w te sidła, gdzie ona by robiła coś, z czym czuje, że jest nie w porządku wobec Boga. Księga Daniela, rozdział trzeci. Wiecie co, bo to jest dosyć długi rozdział, więc ja opowiem ogólnie co tam jest. Możecie później przeczytać o szczegółach. Król Nabuchodonozor w Babilonie stworzył sobie posąg. I wymyślił, że każdy zebrał urzędników, zebrał ważne persony i wymyślił sobie, że każdy musi złożyć przed tym posągiem pokłon. I jeżeli ktoś by tego nie zrobił, zostaje zabity. I znowu jest dylemat, bo pojawiają się trzej mężowie, na których donoszą, że ci trzej mężowie nie kłaniają się temu posągowi. I znowu pojawia się ten strach przed ludźmi. Bać się bardziej ludzi czy Boga? Znaleźli się jednak niektórzy Żydzi, których ustanowiłeś nad sprawami prowincji Babilonu. Szadrak, Meszak i Abednego. Ci mężczyźni zleceważyli Twój dekret królu. Nie chwalą Twoich bogów i nie oddają pokłonu złotemu posągowi, który wystawiłeś. Wtedy Nabuchodonozor we wściekłości i gniewie rozkazał przeprowadzić Szadraka, Meszaka i Abednego. Przeprowadzono więc ich przed króla. I zwrócił się do nich Nabuchodonozor i zapytał ich, czy to prawda Szadraku, Meszaku i Abednego, że nie czcicie moich bogów i nie oddajecie pokłonu złotemu posągowi, który wystawiłem. Teraz więc bądźcie gotowi, aby w chwili gdy usłyszycie dźwięk trąby, fletu, harfy, sambuki, psauterionu, cymbałów i wszelkich instrumentów muzycznych upaść i oddać pokłon posągowi, który wykonałem. Jeśli nie oddacie pokłonu, zostaniecie w tej samej godzinie wrzuceni do środka pieca rozpalonego ogniem. A kim jest ten Bóg, który by mógł was wyrwać z mojej ręki? Szadrak, Meszak i Abednego odpowiedzieli królowi Nabuchodonozorze. My się nie martwimy, co odpowiedzieć. Nasz Bóg, którego chwalimy, może nas wyrwać z pieca rozpalonego ogniem i z twojej ręki. Wyrwie nas królu, czy nie? Niech ci będzie wiadomo, królu, że nie będziemy chwalić twoich bogów, ani nie oddamy pokłonu złotemu posągowi, który wystawiłeś. Wtedy Nabuchodonozor napełnił się wściekłością tak, że wyraz jego twarzy zmienił się wobec Szadraka, Meszaka i Abednego. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy mocniej niż zwykle rozpalono. Najsilniejszym ludziom ze swego wojska rozkazał związać Szadraka, Meszaka i Abednego i wrzucić do pieca rozpalonego ogniem. Wtedy związano tych mężczyzn w ich płaszczach i ubraniach, w ich czapkach i szatach i wrzucono ich do środka pieca rozpalonego ogniem. Ponieważ rozkaz króla przynaglał, a piec był bardzo rozpalony, płomień ognia zabił tych ludzi, którzy wrzucili Szadraka, Meszaka i Abednego. A ci trzej mężowie, Szadrak, Meszak i Abednego wpadli związani do środka pieca rozpalonego ogniem. Wtedy król na buchodonozo rozdumiał się, powstał spiesznie i zapytał swoich doradców, czy nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do środka ognia? A oni odpowiedzieli królowi, prawda królu? A on odpowiedział, oto widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia i nie odnoszą żadnej szkody, a wygląd czwartej osoby jest podobny do syna Bożego. Wtedy zbliżył się na buchodonozor do otworu pieca rozpalonego ogniem i powiedział, Szadraku, Meszaku i Abednego, słudzy najwyższego Boga, wyjdźcie i przyjdźcie tutaj. Wyszli więc Szadrak, Meszak i Abednego ze środka ognia. A zgromadził się księżęta, starostowie, urzędnicy i dowódcy króla widzieli tych mężczyzn, to że ogień nie miał żadnej mocy nad ich ciałami, głosy z ich głowy nie spaliły się, ich płaszczy nie były zniszczone ani swąd ognia ich nie przeniknął. Wtedy na buchodonozor powiedział, Błogosławiony niech będzie Bóg, Szadraka, Meszaka i Abednego, który posłał swego anioła i wyrwał swoje sługi, którzy mu ufali, którzy nie posłuchali słowa króla, ale oddali swe ciała, aby nie służyć ani nie oddawać pokłonu żadnemu Bogu oprócz swego Boga. Dlatego wydaje taki dekret, ktokolwiek ze wszelkiego ludu, narodu i języka wypowie bruźnierstwo przeciwko Bogu, Szadraka, Meszaka i Abednego zostanie rozsiekany na kawałki, a jego dom zamieniony w gnojowisko, gdyż nie ma innego Boga, który mógłby wyrwać jak ten. Wtedy król wywyższył Szadraka, Meszaka i Abednego w prowincji Babilonu. Niesamowita historia. I ten wracając do tego wersetu, że ten kto się boi ludzi, że strach przed człowiekiem zostawia sidła, ale ten kto ufa Panu jest bezpieczny. Oni zaufali Bogu. A finał był jeszcze taki, że ci przeciwnicy jeszcze wywyższyli Boga prawdziwego. I taką fajną historię właśnie Marzenka opowiadała, że kiedy oni już ją zwolnili z tej pracy, to po jakimś czasie dostała kartkę. Marzenka, powiesz dokładnie co było napisane, bo mi wyleciało, ale pamiętam, że to było coś dobrego. Dostała na kartce słowo, nie wiadomo od kogo, po prostu z tego nursingu, gdzie się zwolnili. Dostała na kartce słowo, gdzie Bóg wysyła, tam wyposaża. Aleluja. Niesamowite jest to, że ta wierność, to kiedy boimy się bardziej Boga i chcemy Jemu się bardziej podobać, to później jeszcze afektuje innych wokół nas. I tak często się słyszy, że ktoś nawet zginął za Ewangelię, ale ci którzy to widzieli, nawrócili się. Księga Jezuego, pierwszy rozdział. Od pustyni i od Libanu, aż do wielkiej rzeki, rzeki Eufrat, cała ziemia Chetytów, aż do Morza Wielkiego na zachodzie, będzie waszą granicą. Nikt nie ostoi się przed tobą, wszystkie dni twojego życia. Jak byłem z Mojżeszem, tak będę z tobą. Nie porzucę cię, ani cię nie opuszczę. Wzmocnij się i bądź mężny, ty bowiem dasz temu ludowi wiedzictwo ziemię, którą przysiąkłem dla cich ojcom. Tylko wzmocnij się i bądź bardzo mężny, abyś pilnował wypełniania wszystkiego według prawa, które nakazał ci Mojżesz, mój sługa. Nie odstępuj od niego ani na prawo, ani na lewo, aby ci się wiodło, dokądkolwiek pójdziesz. Niech ta księga prawa nie oddala się od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, abyś pilnował wypełniania wszystkiego, co w niej jest napisane. Wtedy bowiem poszczęści się twojej drodze i będzie ci się wiodło. Krzyż ci nie nakazałem, wzmocnij się i bądź mężny, nie lękaj się i nie przerażaj, gdyż Pan twój Bóg jest z tobą, dokądkolwiek pójdziesz. Kiedy Bóg mówi nie bój się, nie bój się i gruźb, to ja zachęcam siebie i was, żebyśmy się nie bali, ale to co tak naprawdę uwalnia od tego strachu, to jest fakt, że Bóg idzie z tobą. Kiedy wiesz, że On jest przed tobą, za tobą, po twojej lewej, po twojej prawej stronie, kiedy wiesz, że po prostu On jest z tobą i ci sprzyja, przestajesz się bać. To cię uwalnia od strachu, który cię związuje. Wiesz co niesamowite, kiedyś dotknęło mnie to słowo, dawno temu, kiedy przechodziłem trudną rzecz, trudny jakiś taki moment. I dotknęło mnie to słowo z Jeremiasza, pierwszy rozdział sięga Jeremiasza, siedemnasty werset. Ciekawy werset, ale wiecie, to może tak dziwnie trochę brzmi, ale zauważyłem, że kiedy Bóg mówi tobie nie bój się, daje ci moc swego Ducha, który umożliwia ci to, nie jest to z ciebie, nie jest to ze mnie. I kiedy robisz ten krok, kiedy się nie boisz, to Bóg się do tego przyznaje i jeszcze mniej się boisz. Teraz coś przeczytamy z Biblii na ten temat. I wiecie co, miałem taką sytuację na uczelni, wykładowca, kościół przyjechał z jakiejś firmy, wysoki, duży chłop z firmy przyjechał i mu opowiadał o tym, że jak zwolnił 100 ludzi, czy coś takiego 100 ludzi. Wiecie, no taka powiedzmy szycha. I czuję po wykładzie którymś, idź porozmawiaj z nim. Pierwsza myśl, nie, nie, chcę mu powiedzieć, nie, proszę Cię, idź porozmawiaj z nim. I właśnie wtedy zacząłem z nim rozmawiać, na razie próbowałem nawiązać jakiś kontakt i następnym razem, wiecie co, nic mu takiego nie powiedziałem, zabrakło mi trochę odwagi szczerze, ale powiedziałem mu coś takiego prostego, jako chrześcijanie chciałbym się pobłogosławić w imię Jezusa Chrystusa. I podałem mu rękę. Nie wiem co mu to zostawiło, na ten moment tyle potrafiłem zrobić, ale czułem to, kiedy Bóg mówi idź i powiedz Mu. Duch Święty przychodzi i daje Ci tę odwagę. I masz dwa wybory. Robisz krok wstecz i ten lęk wraca do Ciebie, ten lęk po prostu przed tym człowiekiem wraca do Ciebie lub robisz krok w przód i ten lęk ucieka. Nie wiem jak to do końca powiedzieć, ale coś takiego przeżyłem i w taki sposób często Bóg uwalnia nas ze strachu przed innymi ludźmi, że robisz coś, czego nigdy nie mogłeś zrobić, bo się bałeś ludzi, co powiedzą, co pomyślą, ale kiedy Bóg daje Ci moc, by to zrobić i robisz ten krok, Bóg się do tego przyzna i ten strach zostanie pokonany, a Ty zostaniesz uwolniony, by mówić o Bogu. Tylko ten krok, współpracowanie z łaską. Ale dam trochę kontekstu. Piotr i Jan uzdrowili chorego. Ludzie byli zachwyceni, zaczęli chwalić Boga. Oni zaczęli głosić Ewangelię, po czym nie podobało się to przywódcom religijnym żydowskim. Dlatego zgarnęli ich na przesłuchanie, w jakim imieniu oni to robią, co oni robią, po czym zakazali im mówić w imieniu Jezusa. Na to Piotr i Jan odpowiedzieli, żeby sami rozsądzili, kogo warto lepiej słuchać, Boga czy ludzi i nie zgodzili się oczywiście na to. I kiedy wrócili, jest taka piękna modlitwa wierzących. I oni razem zaczęli się modlić. A gdy oni to usłyszeli, jednomyślnie podnieśli swój głos do Boga i powiedzieli, Panie, Ty jesteś Bogiem, który uczynił niebo, ziemię, morze i wszystko co w nich jest. Który przez usta swego sługi Dawida powiedziałeś, dlaczego burzą się narody, a ludzie ksują próżne rzeczy. Królowie ziemi powstali i księżęta zebrali się razem przeciw Panu i przeciw Jego Chrystusowi. Rzeczywiście, bowiem Herod i Pontiusz Piłat z poganami i ludem Izraela zebrali się przeciwko Twemu świętemu Synowi Jezusowi, którego namaściłeś. Aby uczynić to, co Twoja ręka i Twój wyrok przedtem postanowiły, że ma się stać. A teraz, Panie, spójrz na jej groźby i daj Twoim sługom z całą odwagą głosić Twoje słowo. Gdy Ty wyciągniesz swoją rękę, aby uzdrawiać i dokonywać znaków i cudów przez imię Twojego świętego Syna Jezusa. A gdy oni się modlili, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani i wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i z odwagą głosili Słowo Boże. Amen. Duch Święty daje tą odwagę. To On prawdziwy jest źródłem tej odwagi. To nie jest tak, że ja sobie stanę i powiem, że chcę być odważny i pójdę głosić Słowo. Nie. Kiedy uniżamy się przed Bogiem, On nas wypełnia swoim Duchem. Wtedy rodzi się odwaga do głoszenia Słowa. Ale krok musimy zrobić my. Krok, po prostu tak to działa. My robimy krok, a Bóg z nami współpracuje i daje wszystko, co trzeba. List do Filipian, rozdział pierwszy, wersety 27-30. Nasza odwaga w głoszeniu Słowa jest dowodem tego, że przez nas działa Bóg. Nasza odwaga jest zapowiedzią dla tych, którzy odrzucają Ewangelię, jest zapowiedzią ich zguby. Wiecie co? Ludzie zawsze chcą kontrolować. Oni chcą być tymi, którzy mówią jak ma być, co mamy robić. Ale kiedy widzą, że w nas jest Duch Święty, który daje niesamowitą odwagę i wykonujemy wolę Bożą pomimo, że nie idziemy według ich agendy, według ich jakby planu, ale robimy to swoje. Głosimy Słowo w porę i nie w porę. Ludzie na początku mogą się sprzeciwiać, niektórzy będą się sprzeciwiać do końca, ale inni zobaczą, coś w tym jest. Oni nie szukają, oni nie idą, nie wykonują swojego planu. Za nimi ktoś stoi. Mają odwagę, która nie jest ziemska. Mają w sobie niebo, mają w sobie niebiańską odwagę, tą, która pochodzi od Ducha Świętego. I to jest dobrym świadectwem. To jest tym zapachem później przez to, że nie uginamy się, ale głosimy Słowo w porę i nie w porę. Żyjemy dla Chrystusa w każdym czasie. Czy komuś się to podoba czy nie, my jesteśmy potem świadectwem. I niech będzie. Dla niektórych może to być świadectwo ku śmierci, jeżeli chcą odrzucić Chrystusa, ale dla innych będziemy świadectwem ku życiu. Będą widzieć, że za nami ktoś stoi, ktoś, kto nam daje właśnie tę odwagę. Bracia i siostry, Bóg zawsze chce nas uwalniać do tego, byśmy Mu jeszcze lepiej słyszeli, byśmy żyli dla Niego. Kiedy Bóg coś robi, to ma to zamierzony efekt. I kiedy Bóg wkłada mi w serce pewne rzeczy, których się bałem, takich jak głoszenie publiczne Ewangelii, to robił to po to, by mnie uwolnić. Było mi takie sytuacje, że czułem jak lęk przed człowiekiem. Jest jak wąż, który oplata Cię i który po prostu ściska w Tobie świadectwo Ewangelii. Przechodziłem przez takie momenty, gdzie temu ulegałem, myśląc o tym, co sobie ktoś pomyślał. I wiecie, Bóg przeprowadził mnie przez bardzo różne sytuacje, ale jedno z nich było coś takiego, że poczułem, żeby głosić Ewangelię w pociągu publicznie. To może brzmieć trochę szalenie, ale Bóg dał mi taką zachętę i był ten strach trochę przed człowiekiem. Była to druga strona tego, co widzimy, tych ludzi, jak zareagują itd., ale z drugiej strony była ta zachęta od Boga. Kiedyś pójdę przez ten pociąg i będę głosił Ewangelię. Odkładałem sobie to, odkładałem. Im bardziej uciekałem od tego, tym bardziej czułem, że ten strach przed człowiekiem nie jest pokonany. I kiedyś w końcu wracam z nabożeństwa i mówię, dobra, to dzisiaj, to dzisiaj to robię. Już nie będę tego odkładał. I wziąłem po prostu i przez pociąg i po prostu mówiłem do ludzi. I wiecie, Bóg dał taką wolność, dał taką wspaniałą wolność, że wyszedłem z tego pociągu i czułem się, jakbym szedł dwa metry nad ziemią, bo czułem, jest, jestem wolnym człowiekiem, żeby głosić Ewangelię, żeby mówić ludziom o Chrystusie. Nie muszę już być tą sierotą, którą gdzieś tam, nie muszę mieć tej tożsamości sieroty, którą gdzieś tam wyniosłem z dzieciństwa, tylko że zawsze się boję, zawsze się chowam, ale mogę iść z Bogiem, który mnie będzie wzmacniał, który będzie mnie uwalniał. Wiecie, Jeremiasz, księga Jeremiasza, Jeremiasz dużo o tym mówi ogólnie. Nie wiem, czy znajdę ten wers, bo chyba nie mam go zapisanego, a jest. To jest XX rozdział Jeremiasza, wersety od 7 do 11. Namówiłeś mnie Panie, a dałem się namówić. Czułem się tak, wiecie co? Czułem, że Bóg mnie namawia do szalonych rzeczy dla Niego i kiedy się dałem namówić na to, co Bóg mi proponuje, Ty jesteś silniejszy ode mnie i mnie przemogłeś. I tak się czułem, że kiedy Duch Święty mnie ogarniał, to już nieważne kim ja jestem, nieważne czy ja jestem odważny, czy tchórz, czy coś, ja po prostu, to On we mnie pracował. Jestem wystawiony na pośmiewisko każdego dnia, każdy się ze mnie naśmiewa. I co z tego? I co z tego, że ktoś się zaśmiał w pociągu? Już mnie to nie dotykało. To było takie wspaniałe uczucie. Odkąd bowiem zacząłem mówić, wołam, krzyczę o przemocy i spustoszeniu, bo Słowo Pana stało się dla mnie pohańbieniem i pośmiewiskiem każdego dnia. I Remus się tak czuł, że ze względu na to, że On chodzi, było pewnie x różnych innych proroków, którzy głosili fajne słowa, które się podobało wszystkim. Oni chcieli usłyszeć to słowo o błogosławieństwie, ale nie chcieli usłyszeć tego słowa, które miało przynieść im prawdziwe życie i prawdziwe błogosławieństwo. I powiedziałem, nie będę Go wspominał, ani nie będę już mówił w Jego imię, ale Słowo Boże jest w moim sercu, jakby ogień płonący, zamknięty w moich kościach. I usiłowałem je wstrzymać, ale nie mogłem. Słyszę bowiem oszczerstwo wielu, strach dookoła, mówią donoście, a my o tym doniesiemy. Wszyscy moi przyjaciele czyhają na mój opadek, mówią, może da się zwabić, potem przemożemy go i zemścimy się na nim. Ale Pan jest ze mną jak straszliwy mocarz, dlatego moi prześladowcy upadną i nie przemogą mnie. Będą bardzo zawstydzeni, że im się nie powiodło. Ich wieczna hańba nie będzie zapomniana. Wiecie co? Kiedy pójdziesz, naprawdę doświadczyłem tego, kiedy pójdziesz z Bogiem, kiedy On weźmie Cię pod rękę i pójdziesz w miejsca niewygodne, ale będziesz chciał Jego wolę pełnić, to to będzie tak Cię rozpierało od wewnątrz, będziesz czuł, że Pan jak prawdziwy mocarz przynosi Cię po prostu dwa metry nad ziemią. Że ludzie mogą sobie już dalej mówić, że mogą się z Ciebie śmiać, a Ty jesteś wolnym człowiekiem już. Twoja tożsamość już nie jest w tym, co mówi człowiek, co myśli o Tobie, to sobie pomyślą, czy im się to spodoba, czy nie. Twoja tożsamość będzie w tym, że jesteś Jego dzieckiem, że jesteś Synem, Córką Boga Najwyższego, że On Cię bierze pod rękę i prowadzi Cię i że jest z Tobą na dobre i złe. I myślę, że to zakończymy. Wiecie co, mam nadzieję, że zainspirowałem Was, pomodlimy się słowem jeszcze chwilę. Mam nadzieję, że zainspirowałem Was tym dzisiejszym słowem, żeby rozprawić się strachem, jakikolwiek on jeszcze jest w Twoim życiu. Jakikolwiek strach jest jeszcze w moim życiu, bo ja tak samo jeszcze to przerabiam. Wiecie, nie zawsze jest tak, że w pociągu siedzę i idę głosić. Czasem ten strach jest. Ale wiecie co, kiedy będziemy trwali przy Bogu, kiedy będziemy pozwalali Mu się prowadzić na dobre i na złe, będzie zmiana. Będzie uwolnienie po uwolnieniu i w końcu zakosztujemy prawdziwej wolności Dzieci Bożych, którą mamy od Chrystusa Jezusa. Już mamy tą wolność, ale mówię o tej wolności takiej od tych różnych naszych strachów, lęków, które jeszcze może nosimy. Dlatego ja bym chciał się z Wami na koniec pomodlić. Czy rozpoznajecie takie dziedziny jeszcze, gdzie ten strach jest, gdzie jest ten lęk? Czy rozpoznajecie jeszcze takie dziedziny? Tak poważnie pytam. Nie? Tak? Jeżeli, wiecie, Bóg chce dać nam tą wolność od tego strachu, byśmy mogli Mu służyć. Chciałbym, żebyśmy się pomodlili. Każdy wie z czym, co przychodzi, gdzie ten lęk może być, gdzie ten wstyd. Wiecie, to jest ten wstyd, sierocy wstyd, który jest wypierany przez miłość Ojca, kiedy mówi Ci, kiedy czuje, że Bóg Ci mówi, jesteś moim dzieckiem. Kiedy czujesz, to ten wstyd sierocy odchodzi i przychodzi tożsamość Dziecka Bożego. I to jest naprawdę bogactwo. Dlatego pomódlmy się, by Pan nas uwalniał, by ten strach już więcej nas nie więził. Jakikolwiek to jest strach, żaden strach. Zobaczcie, nigdzie Bóg mówi, że jedyne czego mamy się bać to Boga. Kogo mamy się bać to Boga. Ale to nie jest strach, który przynosi udrękę, bo to też o tym słowo mówi. Ale żaden inny strach nie jest poprawny, żaden inny strach nie jest żadnym, nie przynosi nic dobrego do Twojego życia. Tylko pomódlmy się, pomódlmy się bracia, siostry, by być wolnymi od strachu dla Boga. I to Jego praca będzie u nas, przez Ducha Świętego. Możemy proszę tak skłonić głowy i każdy w tym miejscu wie z czym przyszedł. I skierować teraz się do Boga wspólnie. Ojcze, tak jak uczniowie w dziejach apostolskich czytaliśmy, znieśli głos i poprosili o odwagę do głoszenia Twojego słowa. Tak my teraz, Panie, każdy z różnymi doświadczeniami, przychodzimy do Ciebie, bo jesteśmy słabi. Ale Ty, Panie, masz moc uwolnić nas od wszelkiego strachu, który nas wiąże. I sprawić, by odwaga, którą daje Duch Święty przez nas się okazywała na zewnątrz. Panie, modlę się, byś każdego z nas uwalniał od strachu przed ludźmi, od strachu przed opinią, przed aprobatą. Żebyśmy, Panie, byli wolnymi od tego i mogli służyć Ci prawdziwie, szczerze. Panie, żeby to słowo, które dzisiaj było mówione, żeby to słowo, Panie, było w naszych sercach. Byśmy, Panie, myśleli o tym i byśmy doznawali tego wspaniałego uwolnienia, tej wspaniałej wolności, Panie. Że my tylko przyjmujemy się tym, co Ty powiesz, tym, co Ty myślisz. Tylko będziemy zabiegać o to, co Tobie się podoba. Panie, niech się tak stanie i uwielbi się przez to nas w miejscach Chrystusa. Amen.